Podobno sam K. Kutz niechętnie go wspominał i ciężko mu się dziwić. Historia skomplikowanych relacji międzyludzkich, rozczarowań życiowych i zawiedzionych miłości wpisana w otoczenie ośrodka "zdziczania" tarpanów miała potencjał na wyrazisty dramat psychologiczny.
Niestety nie dostajemy ani dramatu, ani psychologii. Bohaterowie mają jakieś wewnętrzne konflikty o których dowiadujemy się od nich samych, wszystko mamy dopowiedziane. Żaden z wątków - konfliktów nie zostaje w przekonywujący sposób rozwinięty.
Kutz w żaden sposób nie potrafił też wycieniować relacji, zostawić trochę niedopowiedzeń, albo chociaż poruszyć mnie jako widza dramatem bohaterów. Fabuła się toczy leniwym rytmem, a emocji tu tyle jak na rybach. Najlepszym przykładem jest scena kolacji, gdzie powinno kipieć,a tymczasem cytując klasyka "to jest tak: nuda... Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. "
Co więc nam zostaje ? Ładne zdjęcia W. Zdorta, charyzmatyczny A. Szalawski i przepiękna T. Tuszyńska.
Zasadniczo zgoda! Nic się nie dzieje, brak emocji, bohaterowie jacyś tacy niewyraźni, sztywni.
Na plus piękne plenery i piękne zdjęcia. Na plus z aktorów jedynie Krasnodębska (ale i ona bardziej wyróżnia się kreacją opartą na urodzie, niż aktorskim emploi). Bardzo zmarnowany potencjał, choć nie jest beznadziejnie. Da się obejrzeć i w pewnym stopniu nawet ciekawi.