Nie wiem czy zauważyliście, ale Pani Frannie Avery (Meg Ryan) jest bardzo nietypową nowojorską profesor literatury. Najpierw w poszukiwaniu dialektów, zwrótów i wyrazów wędruje po bardzo nieciekawych dzielnicach i po brooklyńskich lokalach do których strach zaglądać nawet w samo południe
Potem na domiar złego Pani Profesor zakochuje się w średniej urody policjancie, prowadzącym (naturalnie jak to najczęsciej bywa w USA) śledztwo w sprawie morderstwa młodej dziewczyny.
Ponieważ sorka szuka od początku kłopotów, oczywistym jest że w końcu je znajduje... albo też one znajdują ją...

Moim zdaniem film reżyser filmu (Jane Campion) niepotrzebnie epatuje scenami w stylu poćwiartowanych ciał kobiet. Momentami aż słabo się od tego robi Nie zawsze trzeba pokazywać praktyki rzeźnickie żeby wzbudzić strach (weźmy taki Ring czy sequel Final Destination)

Jedyne za co cenię, (a tym samym daję punktów 6 na 10 możliwych) to brak w filmie wyraźnego kandydata na mordercę. W większości tego typu produkcji widz od pierwszego klapsa domyśla się kto będzie zbrodniarzem. W przypadku "Tatuażu" występujące tak często i niesamowicie zasakakujące zmiany biegu wydarzeń pozostawiają tajemnicę prawie do końca. No cóż życie po raz kolejny
przynosi najmniej spodziewane rozwiązania...

Parafrazując hasło filmu: "Wszystko, co wiesz o pożądaniu jest nieprawdą", można powiedzieć: "wszystko co do tej pory wiedziłeś o Meg Ryan jest nieprawdą". Obejrzyj ten film a zmienisz o niej dotychczasowe zdanie. Moim zdaniem na korzyść.