film mocno średni. zawiodlem sie. mógłbym przymknac oko na niektóre sceny, ale było ich zbyt duzo :/ kompletny brak napiecia w calym filmie (jedynie koncówka w miare sie obronila). poszczególne sceny nakrecone bardzo "mechanicznie", tak jakby reżyser pod siedzeniem mial "Mały poradnik kręcenia filmów".
Muzyka w filmach zawsze odgrywala wielką rolę, tu równiez. Niestety w tym przypadku na niekorzysc, bardzo tandetny dobór utworów i oklepane efekty dzwiekowe.
Pewnie w owym "Poradniku..." bylo tez napisane o wprowadzeniu wątku miłosnego, który przeciez zawsze uatrakcyjnia produkcje - wyszła kiszka w pomarańczach! Zamiast pójsc za ciosem i rozwinąć wątek to po raz kolejny widzimy tu brak pomysłów i bezsilnosc rezysera. Wg mnie niepotrzebnie zostaly wprowadzone niektore wątki poboczne, zamiast nich mozna by bylo rozwinać główny.
Film ogladalem w wersji angielskiej, mozliwe że nie zrozumialem kilku słow i zwrotów, ale wystarczająco znam ten jezyk, by odniesc sie do dialogów, które... hmmm... pasowały do muzyki :) (czytaj wyzej).
I jeszcze jedno. "Poradnik" pewnie zawierał też wzmianke o tym jak "fajnie" wychodzą sceny nakrecone z wykorzystaniem odbic w lustrze. Troche z tym przesadzono.
Jednym slowek "Tattooist" to poradnik jak nie nalezy krecic filmów.
5/10 (są gorsze filmy)