Annie, bo to ona jest główną bohaterką, jest w związku z którego nie jest zadowolona. Czeka jednak. Czeka długo, bo 15 lat, czeka aby los ją zaskoczył. Jest pasywna, bierna, ma wibrator, pracę, czas leci. Partner ma swój świat, jej obcy, nieznany z Tuckerem Crowe, który jest jego centralną postacią. Annie w końcu ma okazję poznać Tuckera, wibrator przestanie być już potrzebny, Annie odzyskuje przyjemność z życia. W filmie porusza się tematy: homoseksualne, in vitro. Krytyce poddaje się facetów. Bo jeden drugiego wart ale Tucker szybciej dojrzał i ma dystans, potrafi wskazać swoje błędy. Natomiast nasza Annie, to czyste wcielenie dobra. Trochę kwadratowo to wszystko napisane, dialogi nie raza błyskotliwością. Fabuła wygląda banalnie, strona techniczna dość sztampowa. Zapychacz czasu ale to bardziej kino dla ludzi dobiegajacych czterdziestki, takich z bagazem życiowym na rozdrożu, może ich natchnac do zmian. Po seansie ja czulem się o trzydzieści lat starszy.