Zaznaczę na wstępie że twórczość pana McFarlane bardzo sobie cenię i kibicuję mu przy wszystkich jego projektach. Tolerancję mam dość dużą, bo nawet wypchane slapstickiem "Cavalcade of Cartoon Comedy" czy anulowany Cleveland Show łykałem bez większego problemu. Tym bardziej więc liczyłem kilka lat temu na to, że dorwawszy sie "do holiłudu" Seth zatrzęsie kinem komediowym podobnie jak udało mu się to z animacją.
Niestety, zamiast hitu otrzymałem "Ted", który załamał mnie na wiele różnych sposobów, oferując półtorej godziny oklepanych motywów fabularnych i popłuczyn po żartach z Family Guy. Chciałbym powiedzieć że liczyłem że w kontynuacji reżyser się poprawi, ale szczerze mówiąc - po "Ted" całkowicie wyparłem ze świadomości fakt że McFarlane zrobił kiedys coś poza genialnymi kreskówkami.
"Ted 2" wyskoczył więc na mnie całkiem znienacka.
I choć przed seansem zapłonęła iskierka wiary, ze może mój tak lubiany twórca zorientuje się, że nie tego oczekiwali jego fani, to niestety zgasła szybko. Kasa robi swoje, a "Ted" zarobił całkiem nieźle. Nie pokuszono się więc o większe zmiany, podążając, wzorem części pierwszej, drogą eksploatacji wytartych schematów fabularnych i komediowych. Smutne, że twórca który w dotychczasowych dziełach udanie burzył konwencje, stosował niestandardowe rozwiązania fabularne, a nawet raz w jednym z odcinków Family Guy zadeklarował swoją wyższość polegającą na tym że w odróżnieniu od reszty nie prawi odbiorcom ŻADNYCH morałów - nakręcił kolejną komedię romantyczną, czyli wzór filmowej przeciętności.
Tym bowiem jest "Ted 2" u swych podstaw - komedią romantyczną. Żeby nie było (wedle twórców) nudno, wmieszano w to wątek miłosny element dramatu sądowego i podlano sosem sethowego niegrzecznego humoru.
Problem w tym, że ani wątek miłosny nie jest odkrywczy, ani dramat sądowy zbyt dramatyczny, ani humor nie powoduje salw śmiechu. Komentarze społeczno-polityczne wetknięte w usta Petera Griffina bawią mnie ze względu na swój absurdallny setting dużo bardziej niż wygłaszane (czasem z zaskakującą powagą) przez żywych ludzi. Liczne, typowe dla Setha nawiązania i wyśmiewanki z popkultury - znów, nie "grają" tu tak dobrze jak w jego kreskówkach, miejscami sprawiając wrażenie wetkniętych na siłę w celu wypchania dość krótkiego bez nich scenariusza. Konopne żarty nie zmieniają "Ted 2" w stoner movie, a wrzucone do reszty składników przyniosły zadziwiająco mało urozmaicenia.
Najbardziej boli w tym wszystkim zmarnowany potencjał. Bo przecież sam setting - facet i jego gadający pluszak - stwarza pole do komediowego popisu. Czemu zdecydowano sie (dwa razy!!!) na mdliście wręcz wtórną komedię romantyczną - pozostaje zagadką której rozwiązanie znają chyba tylko księgowi Universala. Czemu wrzucono tak odgrzane motywy jak pozorny rozwód, chciwa "zła" korporacja czy prawnik-fajtłapa - ponownie, wiedzieć to będą tylko szefowie McFarlane'a. Wiem, że staram się zrzucić winę na kogo popadnie, ale nie chcę wierzyć w to że Seth osobiście z uśmiechem napisał taką szmirę.
Żal mogę mieć najwyraźniej tylko do siebie i wspólników w zbrodni - czyli wszystkich tych którzy oprócz mnie kupując bilet zasponsorowali Sethowi zielone światełko dla trzeciej części tej zupełnie niepotrzebnej serii.
Słowo "niepotrzebny" jest zresztą najlepszym określeniem dla tego filmu. "Ted 2" nie jest technicznie zły... Jest po prostu kolejną mdłą komedyjką, absolutnie nikomu niepotrzebną. Czy to jednak jakiekolwiek usprawiedliwienie dla ocenienia go pozytywnie? Nie w moich oczach. Zdaję sobie sprawę, że przeciętny widz zapewne pójdzie do kina, zje popcorn, zaśmieje się kilka razy i zadowolony zabierze swoją kobietę do domu na słusznie mu się należący po tym śmieciu numerek. Ale nawet on zapewne za miesiąc nie będzie w stanie przypomnieć sobie ani jednego z obecnych w filmie żartów. Z takim samym efektem mógłby się wybrać na dosłownie każdy inny film określany przez dystrybutorów jako "komedia". Całkowicie bezpieczny, wyprany z oryginalności i pozbawiony jaj - to właśnie "Ted 2". Czy tego widz oczekuje po komedii? Tak. Czy tego ja oczekuję po panu McFarlane? ABSOLUTNIE NIE.
Humor w Famiy guy niestety kuleje już od przynajmniej dwóch sezonów , America Dad wciąż jakoś się trzyma i wielkim błędem było moim zdaniem skasowanie Cleveland Show bo z tych trzech wydawał się najświeższy i najśmieszniejszy (na pewno od ostatnich dokonanń FG) Jak pierwszy Ted był dla mnie przezabawny i uwielbiam ten film tak po trailerze Teda 2 jestem załamany bo zapowiada się śmiertelnie sucho i żałośnie .... Seth umiera na raka po prostu , jak cutawaye z jego FG