Piszą, że ten film to amatorszczyzna. A skąd! to jakiś losowy zlepek scen nakręconych przez naćpaną ekipę gdzieś między wizytą w kiblu a zamawianiem kolejnej pizzy.
Jestem wstrząśnięty, jak można z niezłego pomysłu zrobić takie pierdoły? Ten film, to chyba jakiś żart? Obejrzałem go z powodu wypowiedzi forumowiczki jolusia18 w sąsiednim wątku. A mogłem już od dwóch godzin spokojnie sobie spać. Zapewniam Was, że koszmary, które miewam niemal co noc, są ciekawsze od tego czegoś.
Film zaczyna się nawet nieźle. jest pomysł, jest klimat. Szkoda tylko, że po pierwszych 15 minutach, reżyserce skończyły się koncepcje (albo pieniądze) co tu by właściwie nakręcić, a może i też pokłóciła się z resztą ekipy, bo w połowie filmu oprócz fabuły i ogólnego klimatu filmu, siadła też jakość zdjęć z oświetleniem na czele.
Może ten film, to jakiś tajny eksperyment? A może reżyserka nakręciła go na prezent urodzinowy dla swojego kota, który i tak nie rozumie, o czym mówią na filmie? A może w ten sposób w stanach pierze się brudne pieniądze - poprzez kręcenie gniotów, które już w dniu premiery odchodzą w zapomnienie?
Nie wiem. Idę zaparzyć sobie melisę. Muszę się uspokoic po tak silnej dawce iście tragicznego w swych skutkach kina.
Pierwszy akapit to po prostu obelgi, bo nie wiesz, co napisać, a chcesz pisać źle.
Drugi akapit to obelgi i przyznanie, że masz często koszmary. Film nie trwa dwóch godzin.
Trzeci akapit to wróżba, że coś się stało. Film ci się nie podoba, ale poza zwrotami, które nic nie mówią, poza wyrażeniem twojego stosunku emocjonalnego, nie jesteś w stanie nic napisać.
Nie tylko kot nie zrozumiał? W sumie jakie tragiczne skutki ma ten film dla kogoś, kto i tak ma ciągle koszmary?