Film widziałem naście lat temu,niewiele z niego zapamiętałem skoro wczoraj nadarzyła sie okazja do odświeżenia pamięci -to z niej skorzystałem
.
Zaopatrzony w zgrzewkę browców i żarcie zasiadlem przed ekranem z nadzieja że znajdę w tym filmie jakieś plusy i ustrzegę się przed daniem oceny 1.
I niestety chu.j-plusów w tym filmie nie ma żadnych,kompletnie żadnych,usilnie starałem się takowe znalezć i mój wysiłek spełzł na niczym,muzyka denna,brak jakiejkolwiek atmosfery,bohaterowie brzydcy i porażający głupotą,zero napięcia,zaskoczenia itp,itd.
Pełno w tej produkcji smakczów czyli idotycznych scen które kładą ten film na łopatki,min
Scena w której trójka bohaterów się rozdziela jest po prostu kretyńska-chłopak i dziewczyna nagle zaczynają biec za autem które im sie nie zatrzymało,zostawiając przy tym swoja koleżankę w lesie- rozumiem że można szukac pomocy na różne sposoby ale biegnięcie za samochodem z wywalonym jęzorem to szczyt szczytów debilizmu.
Kolejna scena kiedy owa dwójka dociera do domu rodzinki,panna siedzi na werandzie, potem Leatherface wciąga ją do domu,a jej koleżka zamiast jej szukać chodzi po domu w poszukiwanie kibla!,wiem że potrzeby fizjologiczne trzeba załatwiać,ale gdyby moją koleżankę,wrzeszczącą w dodatku z przerażenia,wciągnięto do obcego domu,to raczej szukanie kibla byłoby ostatnia rzeczą która przyszłaby mi na myśl.
Kolejny idiotyzmy to-iskrząca piła podczas ścinania drzew,a właściwie nie drzew a paru badyli w których ukryła się jedna z bohaterek,nabita wcześniej na hak panienka która ni stąd ni z owąd leży potem na drodze,oraz rodzinka zajadająca się....pizzą! (kanibalizm?-a gdzież tam).
Nie jestem osobą która czepia się nielogicznych zachowań bohaterów w horrorach-ale tutaj mieliśmy do czynienia z Himalajami głupoty,i tego czepiać się trzeba.
W czasie trwania seansu sądzilem że znalazlem dwa plusiki-czyli postać łeatherface,oraz Vilmera.
Kiedy po raz pierwszy Leatherface pojawia sie na ekranie,w sumie wyglada średnio na jeża,,ubrany jest w fartuch,nosi perukę,i jakąś tam maskę na twarzy do tego wydaje okrzyki szaleństwa,sądziłem że tak pozostanie do końca-niestety po czasie okazało się że ten Leatherface,to żałosna kreatura w żenującym stroju,że to transwestyta który zamiast przerażać robi tutaj za domowego klauna,za błazna którego obecność jest nam kompletnie obojętna.
Postać Vilmera-początkowo jego szleństwo jest dla nas znośne,gość napier.dala kogo popadnie,drze gębę i takie tam,ale po czasie zaczyna nas to męczyć,co za dużo to nie zdrowo jak mawiali nasi dziadkowie,no i ta jego mechaniczna noga-co to miało wnieść do całości?.
Pila mechaniczna-była!,ale co z tego skoro nikogo nią nie zarżnięto!,ogólnie w tej gównianej produkcji praktycznie nie ma krwi!.
Jedynym dobrym ujęciem było pokazanie księżyca w pełni (jakieś 2 sek)-poza tym nie znalazłem żadnego plusa jak na początku wspomniałem dlatego ocena 1/10 w pełni zasłużona.
Pomyłka,shit,coś co nigdy nie powinno powstać w takiej formie w jakiej powstało-radzę unikać jak księdza po kolędzie.
Zdecydowanie najgorsza z "Teksańskich Masakr...", dałem 2/10, nawet nie wiem za co, czasami można się było dosyć mocno pośmiać, nielogiczności w fabule w zachowaniu bohaterów nie sposób zliczyć, tytułową piłą nie zarżnięto nikogo, a krwi w tym filmie było tyle co podcięcie sobie rąk...LeatherFace był koszmarny, nie dość, że piła mu nie była w ogóle potrzebna to przebrany za transwestytę nie wywoływał żadnego strachu, tylko uśmiech politowania. Wygląda na to, że strachu nie wzbudzał nawet na bohaterach filmu, przy scenie kolacji (chyba, nie pamiętam) wystąpiła taka oto żałosna scena:
Była ostatnia ocalała i cała rodzina kanibali,
LeatherFace wkurzony przez ocalałą wstaje z miejsca siedzenia i zaczyna się wydzierać w niebo głosy,
Ostatnia ocalała na to "Siadaj i stul mordę" (czy coś takiego)
LeatherFace siada...
Błędy raziły bardzo i natrafiały się co chwilę. Już na samym początku, gdy jednemu upada latarka i gaśnie, a ten na to "Teraz już nic nie widać" pomimo tego, że reflektory oświetlały wszystko razem z bohaterami. Gdy jeden z grupy spotyka tego całego Vilmera w swoim wozie, ten chce go rozjechać, a jako, że scenariusz do tego filmu pisał jakiś idiota, ten zaczyna uciekać szosą gdzie na poboczu są drzewa, gdzie można byłoby się schować. Ale ten biegnie tą drogą, na dodatek "slalomem" (??)... Ten bardzo dramatyczny pościg kończy scena śmierci tego kretyna, która w części pierwszej wyglądała lepiej, bo podłożono kukłę, a tutaj mamy jakiś debilny odskok, który miał wyglądać jak zderzenie.
Profanacja i obłuda świetnej, klimatycznej serii i pierwszej części-mojego ulubionego horroru.