Powrót do niepoważnej konwencji z drugiej części niestety się nie sprawdził. Tym razem filmowcy sami sobie strzelili w kolano, bo z Leatherface'a, głównego postrachu z "Teksańskiej masakry", zrobili transwestytę. Czyli sami ośmieszyli postać, ze względu na którą ludzie dalej ciągnęli tę serię. Poza tym faktem, film nie ma w sobie niczego nowego i pod względem krwawości bardzo nisko stoi.