Wiem, że filmy powinno oglądać się do końca, ale tego nie mogłem.
Na "Terminatorze" wychowałem się. Na jedynce i dwójce. Jak leciał "Elektroniczny Morderca" w kinie to miałem 7-8 lat. Film był dozwolony bodajże od lat 15. Ale były sposoby na przejście przez sprawdzającego. :)
W każdym bądź "Terminator" Camerona to dla mnie coś więcej niż film. Trójkę jeszcze dało się oglądać (najlepsza scena pościgowa w historii kina to według mnie scena z dźwigiem), czwórka była najzwyczajniej słaba, ale oglądałem do końca. Najnowszej odsłony jednak już nie udźwignąłem.
Pomijając kretyńskie dialogi, kartonowe efekty specjalne, twarze aktorów rodem z "Mody na Sukces" to przede wszystkim jak zobaczyłem tych wszystkich terminatorów w jednym worku bez ładu i składu powiedziałem: DOŚĆ ! Zabrakło mi tylko jeszcze Batmana i Supermana.
Szkoda, że Arnold który wespół z Cameronem zmienił świat filmowy, zgodził się na udział w takim żałosnym scenariuszu. Schwarzenegger stworzył kult i go rozwalił 30 lat później. Szkoda...
PS. Mam nadzieje, że najnowsze "Wojny Gwiezdne" nie zostały spieprzone podobnie jak "Terminator". Aż boję się iść do kina...