Dostaliśmy świeżutki trailer do Terminator Genisys i w związku z tym zebrało mi się na krótkie podsumowanie tego co dostaliśmy w trailerach i teaserach, oraz tego co zapewne dane nam będzie zobaczyć w samym filmie.
Pierwsze co rzuca się w oczy po obejrzeniu nowego trailera to to, że film będzie przeładowany akcją. Czeka nas pojedynek Arnie vs Arnie, walka z T-1000, walka z Johnem Connorem, oraz wojna w przyszłości.
No właśnie...nieszczęsny John Connor, który w prawdopodobnie głównym plot twiście z obrońcy i jedynej nadziei ludzkości stanie się maszyną, pół maszyną? i będzie głównym antagonistą filmu nie jest czymś co mnie cieszy. O ile sam koncept zainfekowania nanobotami, wygląd nowego terminatora, oraz jego możliwości bardzo przypadły mi do gustu to sam fakt, że niestety tym złym jest John Connor uderza trochę w cały kręgosłup serii stworzony przez Camerona.
To co mnie również niepokoi to mnogość wątków jakie zostaną nam zaserwowane. Już po trailerach widać, że będziemy się musieli zmierzyć z totalnym rozpierdzielem czasowym, ratowaniem małej Sary, ratowaniem Reesa po jego przybyciu, z kolejnym skokiem w przyszłość, wątkiem złego Johna oraz future war. Obawiam się, że takie nasilenie wątków odbije się negatywnie na całej historii i wszystko zostanie opowiedziane po łebkach.
Pierwszy terminator miał tylko jeden wątek i dzięki temu opowiedziana historia była wciągająca.
Podoba mi się wreszcie ukazanie future war w filmie w dłuższej perspektywie niż krótkich openingów Camerona. Nie jest to co prawda ten sam mroczny i złowieszczy klimat, ale wypada zdecydowanie lepiej niż Mad Maxowa wręcz pustynna surowość od McG.
Efekty są strasznie nierówne. Momentami wyglądają świetnie (ostatnia scena z trailera) a w niektórych ujęciach trącą myszką, chociażby T-1000 albo odsłonięte części endoszkieletu na twarzy Arniego.
mnie to się wszystko podobało, oprócz włośnie tego spoileru z Johnem (nie wątek tylko spoiler). prawda fajnie się ogląda T1 i T2 ale to już nie te czasy gdzie w filmie wystarczy wątek "zabij złego" nie pomogło to T3 (T:O to już inna historia). oprócz tego film film dzięki temu wydaje się bardziej zagmatwany (w pozytywnym sensie) bo ostatecznie niemusi to być prawdziwy John może to być terminator, a może sam sobie to zrobił by pokonać maszyny (ironia).
a co do efektów to przypomnijcie se scenę gdzie T-1000 oberwał w głowę kolą (chyba pod koniec) strasznie to wyglądało jak temu aktorowi przyklejony kawałek charakteryzacji i udawali, że to obrażenie. w tamtym filmie też nie wszystko wyglądało doskonale.
"przypomnijcie se scenę gdzie T-1000 oberwał w głowę kolą (chyba pod koniec) strasznie to wyglądało jak temu aktorowi przyklejony kawałek charakteryzacji i udawali, że to obrażenie. w tamtym filmie też nie wszystko wyglądało doskonale."
Kiedy, gdzie? Nie pamiętam tego. Pod koniec T-1000 był zamrażony i rozbity na kawałki, postrzelony kilkakrotnie strzelbą, przebity rurą i piąchą T-800 i wreszcie rozerwany granatem. Kiedy dostał w głowę kolą? :D
Co do Genisys to absolutnie się z Tobą zgadzam. Tych spoilerów nie powinno być. To lekko żenujące, że już teraz zainteresowani znają większość wątków w filmie. Niewiedza jest potrzebna, żeby film choć trochę zaciekawił. O ile fajniejsza była scena wejścia T-800 w Ocaleniu gdy człowiek się jej nie spodziewał. Owszem, czytałem gdzieś jakieś plotki, ale nie uwierzyłem w nie. Oficjalnego zwiastunu z CGI Arnim nie było i dzięki temu w kinie miałem sporo frajdy.
Jedyne co nie zostało do tej pory ujawnione to rola Matta Smitha. W pierwszym okresie promocji filmu pojawiał się na zdjęciach razem z główną obsadą, ale w trailerze go nie uraczyliśmy. Opcje są dwie. Albo jego postać tak naprawdę nie jest istotna (ale po co w takim razie pakować go do sesji zdjęciowych promujących film?) albo kolejny istotny plot twist jest związany z jego osobą.
mlodszy brat johna connora 100%!!! 2 syn sarry i ressa czy jak mu tam. tyle w temacie.
masz racje pomyliło mi się chodziło mi o tą scenę https://www.youtube.com/watch?v=PKim10_xXQc&feature=youtu.be&t=9m44s (Top 10 Satisfying Villain Deaths in Movies)
ale to nie zmienia faktu, że ludzie zapamiętują tylko najlepsze sceny z filmów, zapominając, że pojawiały się i kiepskie.
każdy ma prawo się pomylić
tylko po co się bawić w efekty komputerowe które wyglądają dziecinie,
nie lepiej zrobić tak realistyczne efekty jak w T2
przecież to każdy widzi ze ten fil pod względem wizualnym nadaje się tylko dla dzieci
bo już o krwi nie wspomnę , że jej tu nie ma ........WTF
Ponoć efekty nie są jeszcze ostatecznie gotowe i to co widzieliśmy w nowy trailerze to nie jest jeszcze finalny efekt. Chodzi tutaj o samo CGI jak i uszkodzenia tkanki na endoszkieletach i krew właśnie.
Ten film musiałby mieć chyba budżet z 20 milionów dolarów żeby był robiony pod kategorię R. Po drugie nikt nie będzie bawił się już w makiety i charakteryzację gdy można zrobić to szybciej i taniej.
z jednej strony masz racje , zgodzę się z Tobą że tańsze są efekty komputerowe
pytanie - czy film ma się sprzedać i będzie tylko dla młodzieży
czy jednak powinien być robiony ja ''porządny'' film , czyli z odpowiednia fabuła , tak aby był sensowny
niestety zawsze w grę wchodzi kasa, i na przykładzie innych filmów robionych technika cyfrowa , samo ''przesie'' mówi
czyli nieważne co ludzi powiedzą o danym filmie, tylko aby się sprzedał
uważam ze takie kino zmierza w złym kierunku tzn , w kierunku marketingu , a nie tego co było kiedyś ,[ nie chcę się czepiać ale coś tu jest nie tak ]
p s może po prostu nie lubię oglądać takich lukrowanych filmów które kiedyś były klasykami
obym się mylił i zrobią go porządnie
Osobiście zalecam czekanie na jakieś pierwsze recenzje i podejście do tematu na spokojnie. Jeśli to będzie znów coś na poziomie trójki i czwórki to nie warto tego oglądać w kinie.
A ja podsumuje krótko dno i 7 metrów mułu....Na dodatek wdeptanie w ziemie ledendy przez jej ikone czyli arnolda...Czego symbolem jest jego wyskoczenie z helikoptera ,,ala supermen" naprawde nie mam ochoty oglądać tego filmu ale pewnie ciekawość zwycięży....Piszesz jeszcze jakaś scena była nawet niezła no i co z tego może Cameron miał dzień wolnego wpadł na plan i zrobił im jedno dla jaj :)
>>>Na dodatek wdeptanie w ziemie ledendy przez jej ikone czyli arnolda...<<<
bardzo, ale to bardzo zgrabnie ujęta fraza.
zresztą Arnold zrzygał się na legendę już w T3, który IMO był profanacją,
nie chce psioczyć, ale dużo wskazuje T5 będzie ssał pałkę mocniej niż Rita Faltoyano w swoich najlepszych skillach.
W T3 według mnie to było to z umiarem wszystko...jak na 3 cześć to zawsze muszą być takie akcje mi akurat one nie przeszkadzały...w T2 tez był humor jak Connor tresował Arnolda....A tutaj są dwie akcje z Loken i policjantem oraz Arnold i ten striptiser w barze nie powinny one rzutować na cały film ktory jest naprawde b.dobry np sceny na cmentarzu wogle wszystkie sceny akcjii świetnie na poziomie starych Terminatorów wiec takiego czepiania się o te kilka mrugnięć do widza nie rozumiem.
O Genesis nie chce mi sie już pisać bedzie dno ale kasa i tak bedzie się zgadzać.
Po prostu pozywka dla świń w korycie
nie, nie i raz jeszcze nie ;-) humor był wyważony właśnie w T2, w T3 popsuli wszystko...
zresztą tam w ogóle wszystko of dupy strony zrobione, no ja tego nie kupuje.
nie umiem... wiesz, jestem rocznik 84, wychowałem się na T1 i T2, te filmy to moja religia, i po tym co zobaczyłem w T3 na wymioty mi się zebrało.
ale rozumiem i szanuje Twoje zdanie. wszak bądź najistotniejsze jest to aby mieć wspólny dialog a nie się głupio na internetach kłócić.
A Geneza, tak jak piszesz, skok na kase dla świń przy korycie.
I jeszcze coś dodam, może to będzie kontrowersją, ale IMO, Cameron w dzisiejszych czasach nakręciłby Termiego podobnie, też efekcizna bez głębszej fabuły.
Cameron według mnie nakręcił by kolejnego Terminatora w stylu Prometheusza Ridleya Scotta.Mam na myśli to że całkowicie zmienił by charakter opowieści ponieważ to jedyny kierunek żeby uniknąć banałów i tego typu sytuacjii w terminatorach mamy cały czas ten sam temat ile można .....Wracając jeszcze do Obcego ,piąta cześć ma wogle być inna ponieważ bedzie ten no ...ignorowała trzecią oraz obcy 4 tą drogą mógłby też pójść Cameron ponieważ wydaje mi sie bedzie to już niedługo całkiem modne nawet jesli Alien 5 bedzie sredni.
Swiat byłby lepszy bez pieniedzy i religii:) wiec tym bardziej pisać Terminatory to religia ...A filmy nie powinny być robione tylko i wyłącznie dla zysków ale to nieuniknione...T3 w moim mniemaniu jest tylko minimalnie gorszy od dwóch pierwszych ale to z braku własnie szczegółów takich jak obsada Sarah i John oraz brak tego klimatu
Przyglądałem się trochę waszej konwersacji i dochodzę do wniosku, że totalnie nie rozumiem dlaczego filmy typu Terminator i Obcy (w tym przypadku Prometeusz) zostały tak sprofanowane. Przecież gdyby nowego T nakręcić w starym stylu tylko z nowymi efektami, to i tak pół świata by na to poszło, więc zarobiłby na siebie. Dlaczego nie zapisać się zatem na kartach filmowej historii jako człowiek, który z godnością dźwignął ciężar powierzonego mu zadania i zachwycił zarówno młodych jak i starych fanów Terminatorów oddając jednocześnie cześć filmom legendom, tylko robić taką papkę dla mas, która i tak kosztuje potworne wywrotki zielonych? Nie potrafię tego pojąć. Poważnie, mam wrażenie, że gdyby wam, mnie, czy innym rozumnym fanom serii dać taką kasę, to zrobilibyśmy to lepiej :| Zgadzacie się? Rozwaliły mnie dwie sceny, jak Arni głupkowato się uśmiecha- po co ten durny humor? Jak leci jak torpeda i uderza w śmigłowiec, boże, co za dno,.. Humor i terminator nie powinny iść w parze, przecież początkowo była to tylko brudna, apokaliptyczna wizja zagłady ludzkości surowa i piękna zarazem jak dwie pierwsze części gry Fallout.
Widzisz ja już widziałem porażkę w T3. Okropnie się wynudziłem, a kiedy to było. Teraz już nawet nie oglądałem ani T4 ani Szklanych pułapek od 4 części bo po urywkach już wiedziałem, że to dno .
Kino poszło w bardzo złą stronę. Niedługo nie będzie na ekranie realnych aktorów tylko cyfrowi . Uważam, że film powinien mieć maksymalnie efektów komputerowych tak jak to było w T2 bo całą duszę filmu tworzą właśnie efekty specjalne oparte na makietach, prawdziwych wybuchach i nawet zagrożeniu życia aktora w scenach. Poza tym kaskaderzy i aktorzy którzy nie potrzebują kaskaderów. To wszytko tworzy film.
To co teraz nam się pokazuje to już nie powinno się nazywać filmem tylko jakimś anime czy bajkami komputerowymi.
Nie ma za grosz w tym artyzmu bo wszystko jedzie się na gotowcach w komputerze .
Aczkolwiek Awatar wywarł na mnie ogromne wrażenie chociaż jestem przeciwnikiem takich filmów przeładowanych efektami komp.
ja tez nie potrafię tego pojąc ,dlaczego robią takie filmy , w tym stylu
pewnie dla kasy
jeśli ma tak dalej być [będą kręcić tego rodzaju filmy ], to po co rozdawanie Oskarów
''wstyd dla T2''
Nikt chyba tutaj tego nie poruszył, ale boję się o Emilię Clarke. Z jednej strony, co mnie uderzyło, wygląda genialnie, niemal mógłbym sobie ją, tak ucharakteryzowaną, wyobrazić jako młodą Sarę (super kolor włosów, super długość, nawet rysy twarzy takie jakby znajome), jednak trwożę się, lękam się niezmiernie, że nie udźwignie roli. S. Connor była wręcz ekstremalnie twarda. Cóż, czas pokaże, fajnie byłoby, gdyby E.C dała radę w roli młodej Sary.
Wątpliwości jest sporo, nie uda się ich raczej rozwiać przed emisją finalnej produkcji. Ja najbardziej boję się o samego Arnolda, gdyż w mojej ocenie przestał być raczej wiarygodny w rolach siłowych. W scenach walki z ostatnich filmów żal raczej dupę ściska za "starym" Arnoldem i łza smutku się w oku kręci. Nie mogę pozbyć się z pamięci sceny z "Sabotażu" gdzie "rzuca" się on na Joe Manganiello, leżąc na nim niczym mikre dziecko na przerośniętym osiłku, "grając" jedynie złowrogim w zamierzeniu grymasem ;-) Jak jeszcze w Genisys dodadzą miałkie "szlachetne przesłanie" dla widzów od lat 5ciu, to będzie masakra...
Dodajmy do tego jakieś żałosne żarty, o których nawet nie było mowy w pierwszej części i będzie katastrofa.
Dla mnie - pomimo braków technicznych (wtedy aż tak niewidocznych) - najlepsza była właśnie część pierwsza. Gość wyglądał rewelacyjnie, prawdziwa maszyna bez zbędnych dodatków. W części drugiej było też nieźle, może bym nawet zdzierżył "żarciki", ale "szlachetne przesłanie" i strzelanie w kolanka przyprawiają mnie o mdłości.
Teraz w trailarze Genisys widzę, jak Arnold się "uśmiecha" jak stuknięty emeryt, któremu by zaraz sztuczna szczęka miała wypaść. Co do Emilii, to niech ją przefarbują na platynowy blond i mogę na nią patrzeć bez końca ;-)
Pocieszmy się może tym, że za jakieś 15 lat filmy będą generowane komputerowo na standardowym PC i będą mogły być tworzone przez fanów tak, jak dzisiaj gry przy użyciu udostępnionego uniwersalnego środowiska konstrukcyjnego. Wtedy wróci Arnold w pierwotnej wersji, z szorstkim akcentem, nie wdający się w zbędne dialogi i bez przesłania dla ludzkości ;-) No chyba że wcześniej rosyjski Skynet manualny wypuści rakiety, a świat zaleją napędzane alkoholem rosyjskie terminatory.
Do tego czasu w familijnej rodzinie Terminatora zdąży się jeszcze zapewne pojawić szlachetny, czarnoskóry Terminator T-1200 stawiający wyłącznie na konfrontację intelektualną w ambitnych teleturniejach, model Gay-1500, który również nie będzie walczył tylko pikietował na ulicach, w obscenicznych wdziankach goniąc przechodniów z przyrodzeniem na wierzchu. I model najgroźniejszy : PL-2000, odnoszący jedynie zwycięstwa moralne, zawsze zawzięcie walczący "o honor" w ostatniej - z góry przegranej - walce, by w jej finale dramatycznie "zgasić czerwone oko" w wyniku doznanych wcześniej - samemu sobie zadanych - obrażeń.
"PL-2000, odnoszący jedynie zwycięstwa moralne"
Były czasy gdy telepaliśmy wszystkimi sąsiadami wokół, więc ja bym tak od razu nie gasił dumy narodowej. Mamy z czego być dumni.
No pewnie. Na identycznej zasadzie Ruscy z Putinem mogą być dumni, Szwaby z Hitlerem czy Mongołowie z Czyngis Chanem (i tak w nieskończoność). Oni dopiero wytelepotali wszystkich na około... ;-) Idź i obij po ryju swojego sąsiada z bloku czy z miejscowości, a potem usiądź i bądź z tego dumny.
Nie stawiam Ci żadnych zarzutów, bo rozumiem źródło tak pojętej dumy. Mimo wszystko zachęcam do refleksji, co ta duma tak naprawdę oznacza i do czego prowadzi.
Prowadzi do tego, że nie uważam nasz naród za nieudaczników, którzy wszystkie wojny przegrali i którzy "odnoszący jedynie zwycięstwa moralne, zawsze zawzięcie walczączą "o honor" w ostatniej - z góry przegranej - walce, by w jej finale dramatycznie "zgasić czerwone oko" w wyniku doznanych wcześniej - samemu sobie zadanych - obrażeń.".
Nie porównuj waleczności Polaków do okrucieństwa tyranów. Nasz naród, dawno dawno temu, z kim by nie walczył, to zwyciężał. Potrafiliśmy się doskonale obronić, mieliśmy najpotężniejszą armię w Europie, jako pierwsi wprowadziliśmy konstytucję na świecie, to my rozpracowaliśmy Enigmę. A potem przyjdzie jakiś matoł i powie, że jesteśmy "cebulaczkami", bo to, bo tamto.
Też nie staram się Ciebie obrazić, ale nie lubię jak Polacy sami siebie gnoją nie biorąc po uwagę, że jesteśmy tacy jak inni. Mamy swoje wady, ale też i zalety. Nasza historia składa się z porażek, ale też i z sukcesów o których nie możemy zapomnieć. Jeśli o nich zapomnimy nasz naród przestanie istnieć, a my staniemy się parobkami u innych do czego bardzo nam już blisko.
Jak napisałem wcześniej, rozumiem źródło tak pojętej dumy narodowej. Nieźle znam też historię Polski i ma ona więcej smutnych odcieni niż się zazwyczaj przypuszcza. Oczywiście nie stanowimy żadnego w tym względzie wyjątku, bo ostatecznie zawsze chodzi o historię człowieka i jego licznych ułomności, bez względu na to, jaki akurat spłachetek materiału powiewa na kijku...
Rozumiem też co to znaczy szukać identyfikacji z Narodem, jako podstawą własnej tożsamości. Problem tylko w tym - i tu Ci się zapewne bardzo narażę - nic takiego jak Naród obiektywnie nie istnieje. Jest to tylko nieostre pojęcie, którego siła bierze się z wierzenia, że to nieokreślone bliżej "coś" istnieje.
Podobnymi pojęciami są "Bóg", "Prawda", "Sprawiedliwość" i cała masa innych fundamentalnych dla człowieka i równie urojonych pojęć. Podobnie jak "Naród" służą one budowaniu własnej tożsamości i nadawaniu tzw. życiu tzw. sensu, a także - a może przede wszystkim - stanowią intelektualną nadbudowę uprawniającą taką czy inną przemoc.
Zrozum mnie proszę dobrze. Ja nie atakuję Polski, tylko podważam pewien system wierzeń. I bynajmniej nie mam w zanadrzu niczego, czym by ten system można zastąpić, ponieważ jedno wierzenie w systemie można zastąpić wyłącznie innym wierzeniem. A to nie ma żadnego sensu, co pokazuje chociażby każda bez wyjątku rewolucja. Zmieniają się tylko beneficjenci. A człowiek - takim jakim go znamy i jakim jest - jest niczym więcej, jak konglomeratem wierzeń. Bez nich znika.
Niemal całkowicie się z Tobą zgadzam (może poza "Bogiem", ale to temat na inną dyskusję).
Obiektywnie Naród nie istnieje, ale mimo to obiektywnie jesteśmy ("my" w sensie: społeczeństwo) podzieleni na różne narody. Mi chodzi tutaj o mentalność Polaków. Jeśli nie będziemy szanować samych siebie to nikt inny nie będzie tego robił. Każdy naród ma swoje dobre i złe strony, ale każdy musi też mieć do siebie szacunek.
Natomiast jak widzę Polaków którzy plują na samych siebie, nazywając swój naród "cebulakami" a kraj "cebulandią", to mam ochotę zrobić im krzywdę. Nie rozumiem jak głupim trzeba być by nie widzieć, że w ten sposób upadla się naród. Dzieciarnia, przyszłe pokolenie Polaków, patrzy na "śmieszne" wpisy takiego anty-cebulaka i jakie wnioski wyciąga? Mniej więcej takie, że bycie Polakiem to wstyd, to skarpety i sandały, to Sosnowiec, to cebula. Pokolenie zbudowane na takich podstawach nic nie osiągnie i raczej nie wyrośnie na dobrych ludzi.
Z Bogiem chodziło mi wyłącznie o to, że to, w co ludzie wierzą i nazywają Bogiem, jest wyłącznie czystym urojeniem. Nawet by mi nie przyszło do głowy kwestionować istnienie Boga, bo nic o Nim nie wiem. Tym samym twierdzenia o Jego istnieniu lub nieistnieniu oparte na takim czy innym przekonaniu mentalnym są tożsame i mają identyczną wartość. Zerową.
Nie kwestionuję też faktycznie istniejącego podziału, tak, jak to opisałeś. Oczywiście w naturalny sposób mam ten podział zaimplementowany, staram się jednak pamiętać, żeby unikać nadmiernej z nim identyfikacji, zawsze gdzieś "w tyle głowy" nieść świadomość, że to wyłącznie konwencja, a nie obiektywna rzeczywistość. Nie twierdzę, że to zawsze jest proste.
Z tego punktu widzenia (samo)poniżanie Polaków jest zachowaniem głupim, opiera się bowiem na nieuzasadnionym przekonaniu, że inni są "lepsi". Jest to ten sam mechanizm - zmienia się jedynie czynnik ilościowy - kiedy stygmatyzuje się kogoś a priori ze względu na jego domniemane cechy związane z przynależnością do takiej czy innej grupy. Wzmacniamy własną tożsamość przez podział i odrzucenie, co w zasadzie jest jedynym skutecznym sposobem jej budowania zarówno w skali indywidualnej jak i zbiorowej.
Jako społeczeństwo powstałe w takich a nie innych realiach historycznych, wykształciliśmy określone cechy - zarówno pozytywne jak i negatywne - które w pewien sposób rzeczywiście nas charakteryzują. Jednych i drugich jest całkiem sporo, stanowią nasze szeroko pojęte dziedzictwo i jednocześnie brzemię. Jednak przeciwstawianie im jakiegokolwiek innego zestawu (domniemanie) czysto pozytywnych zespołów cech "narodowych" może być jedynie wyrazem głębokiej niewiedzy i zerowej świadomości własnego człowieczeństwa. Z tego punktu widzenia "bycie Polakiem" jest równie poniżające jak "bycie Amerykaninem" (czy kimkolwiek innym) lub równie nobilitujące. W rzeczywistości przyjmowanie tych umownych tożsamości pozwala nam uciec od nas samych i nadać sobie kontekst zewnętrzny, który tworzy nasz punkt odniesienia. Dlatego też świat wygląda jak wygląda i raczej nie zanosi się na poprawę...
Pojawiło się kilka recenzji scenariusza opisujących z grubsza fabułę filmu: otóż są to ponoć trzy filmy w jednym. Pierwsze 20 minut ma się rozgrywać w przyszłości, kolejne 40 w roku 1984, a druga połowa filmu w jakimś innym tajemniczym czasie (mam nadzieję, że na dworze króla Artura) – i w ten sposób w filmie pojawia się kilku głównych przeciwników. Skakanie po różnych liniach czasowych przywodzi też na myśl paradoksy rodem z Powrotu do przyszłości. TG ponoć ma więcej wspólnego z T1 i T2, niż miały T3 i TS.
dobbrrre --- '' mam nadzieję, że nie na dworze króla Artura '' toś mnie rozbawił tą wypowiedzią - oglądając takie badziewia jak np.JUPITER INTRONIZACJA , większość filmów zmierza w kierunku , takiej wersji jak - ''dwór króla Artura''
mam tylko nadzieje z terminatorem tak nie będzie
na razie po zwiastunach przeszkadza mi tylko źle obsadzona rola t-1000
pierwszym i najwiekszym problemem filmu bedzie to ze , o ile wiem ma certyfikat PG13 ...
W drugiej części z 91 roku Arnie wyglądał inaczej. Nie był siwy! Dlaczego tu dali go siwego? Przecież on był wysyłany w przeszłość jako Terminator o ciemnych włosach a nie siwych! To nie jest spójne z fabułą. Gdyby chcieli mogliby zrobić Arniego podobnego do tamtego, ale nie zrobili, dlaczego? Niech ktoś mi to wyjaśni.
Zapewne dlatego, że to jest cyborg który przybył z przyszłości w '84, a wątek fabularny w którym pojawia się Arnie dzieje się w roku 2017. W poprzednich częściach było powiedziane, że tkanka organiczna pokrywająca endoszkielet zachowuje się tak jak każdy ludzki organizm, tj. ma zdolność gojenia się, śmierdzenia potem, etc. Co za tym idzie może się też zestarzeć w ciągu 33 lat.