Ostatnio po raz kolejny obejrzałem sobie "Terminatora 2" i... jedna rzecz przez pewien czas nie dawała mi spokoju.
Co by się stało, gdyby wydarzenia w "Terminatorze" przebiegły tak jak Skynet to zaplanował?
Załóżmy taki scenariusz: Skynet wysyła T800 do 1984r., ale przewidując że ktoś jeszcze mógłby użyć wehikułu, niszczą go na krótko przed przybyciem ludzi. Skynet przegrywa więc wojnę (teoretycznie), ludzie tryumfują, ale nie są świadomi że doszło do zmian w przeszłości, bo T800 został wysłany aby zabić Sarę Connor.
Terminator zabija Sarę, a potem... co by się stało? Oczywistym jest że doszłoby do zmiany w linii czasu, ale jak ogromne to zmiany by były? Nawet zakładając że T800 zatarłby ślady swej zbrodni i nie został przez nikogo wykryty... czy w takiej sytuacji wojna ludzi z maszynami byłaby nadal możliwa?
Wojna jak najbardziej dalej by nastapila mimo smierci Sary Connor. Natomiast zwyciestwo w wojnie nie nalezaloby juz do ludzi a do skynetu niestety. Ja to bym tak widzial.
Nie do końca, bo po zabiciu Sary maszyna T-800 musiałaby się dobrowolnie poddać rozbiórce bo to dzięki jego szczątkom stworzono inteligentny system obronny. Maszyny by nawet nie powstały więc tak na prawdę mogłoby to zapobiec tej konkretnej wojnie z maszynami - pomijam wojnę nuklearną ale ta mogłaby być tylko pomiędzy ludźmi.
Jeżeli by faktycznie maszyny powstały tylko dzieķi szczatkom terminatora to nie miało by sensu. Idzmy glowna linia czasowa. Skad wzieły się maszyny skoro są w przyszłości a żeby powstały jedna z nich musi przenieść się w przeszłość i po rozwaleniu jej ktoś tam ma procesor i gitara bo zrobił maszyny myslace na podstawie w/w procesora ale idąc tylko jedną główną linią czasową od czasow dinozaurow dochodzac do roku 2000 ktoregos tam. Kto wymyślił ten procesor skoro idziemy na bierząco rok po roku głowna linią czasową. Jak ten procesor mógł powstać skad on sie wziął w przyszłości.
Podróże w czasie choć są tylko teorią to potrafią dać nieźle do myślenia. :-)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Paradoks_dziadka
Skynet stworzył się sama. Kiedy wysłano terminatora w przeszłość zaś zanim wyruszył Reese, powstała pętla czasowa.
Skaynet i tak by powstał to że szczątki t-800 zostały odnalezione tylko przyspieszyło ten proces. Bez Johna nikt nie dowiedział by się na czas o Maszynach i ludzkość została by wybita, zanim by cokolwiek zdążyli zaplanować
Nie do końca jest tak jak piszesz Ty, Mistrz_sheldon i Flash1984. Cameron celowo wplatał w swoje terminatory paradoksy czasowe dotyczące powstania/niszczenia Skynetu i narodzin Johna.
Terminator "cierpi" na to samo co większość filmów w których poruszane są podróże w czasie. W przypadku tej serii, należy odpowiedzieć sobie na pytanie - jak to wszystko przebiegło po raz pierwszy? Niestety nie da się za bardzo na to odpowiedzieć, gdyż przyszłość w tej serii (wojna z maszynami) jest tak bardzo złożona i zależna od przeszłości (rok 1984 r.), że nie da się ich wyraźnie odseparować i znaleźć "początku". Wszystko za sprawą syna Sary który w przyszłości pokazywany jest zawsze jako istniejący przywódca. Można natomiast poteoretyzować jak to mogło wyglądać, na samym początku i przeprowadzić dowód na to, iż pętla czasowa jest jedynie pozorna jeśliby przyjąć, rozszczepienia rzeczywistości przy powstaniu każdej kolejnej zmiennej w linii czasu.
I tak oto:
I wersja:
- I płaszczyzna czasowa: nikt nie zostaje wysłany w przeszłość, czas płynie normalnie bez zaburzeń, mija rok 1984, Sarah Connor nie ma syna Johna. Wojna wybucha na skutek działania człowieka i badań nad sztuczną inteligencją (przebieg wojny jest taki sam, tyle, że następuje on znacznie później, gdyż ludzie nie dysponują ani ręką, ani procesorem terminatora). Wojna zostaje przegrana przez ludzi, Skynet wygrywa.
Wystarczy w tej jednej wersji opisanej wyżej wprowadzić jedną zmienną, aby zapoczątkować łańcuch wydarzeń prowadzący do utworzenia kilku płaszczyzn czasowych i wspomnianego koła czasowego:
II wersja:
- I płaszczyzna czasowa jak wyżej, z tą tylko różnicą, że przed przegraną ludzi, wysyłają oni swojego żołnierza Kyle'a Reesa do przeszłości, aby ten ostrzegł ludzi przed wojną i badaniami nad sztuczną inteligencją. Kyle przez przypadek ląduje w 1984 r.
- II płaszczyzna czasowa (rok powstania tej płaszczyzny bliżej nie określony) - Reese przez przypadek ląduje w roku bliżej nie określonym w LA, ale koniecznie musiałby to być rok po 1984 r. Poznaje Sarę Connor, opowiada jej o wojnie itd. spładzają Johna Connora. Wojna znowu następuje z opóźnieniem bo nie ma terminatora, ale tak czy inaczej wybucha. John staje na czele Ruchu Oporu i wygrywa wojnę. W każdym razie pojawia się kolejna zmienna - maszyny przegrywając wojnę wysyłają za T-800, aby zabił Sarę. John wysyła swojego ojca świadomie do 1984 r. aby chronił Sarę i przy okazji go spłodził. Co ważne John musiał wysłać akurat jego, bo na skutek wysłania w tej płaszczyźnie T-800 do 1984 r. powstała kolejna zmienna mająca wpływ na wszystko co działo się od dnia pojawienia się T-800 w L.A.
- III płaszczyzna czasowa (od 1984 r.) - Maszyny przegrywając wojnę wysyłają T-800, aby zabił Sarę (wydarzenia z filmu Terminator z 1984 r.). Sara wychowuje samotnie Johna na przywódcę Ruchu Oporu. Skynet tworzy sztuczną inteligencję kilka razy szybciej na skutek wykorzystania ręki i procesora Terminatora. Wojna wybucha bardzo szybko bo w 1997 r. Mimo to, ludzie znowu wygrywają wojnę. Tym jednak razem maszyny wysyłają T-1000 do roku 1991. John wysyła do 1991 przerobionego T-800.
- IV płaszczyzna czasowa (od 1991r.) - Maszyny wysyłają T-1000 do roku 1991. John wysyła do 1991 przerobionego T-800. (wydarzenia z filmu T-2). Zniszczenie T-800 i T-1000. Przyszłość nieznana (przynajmniej do premiery Terminatora 6) ;)
Tak więc pętla czasu w serii Terminator może być pozorna.
Biorąc pod uwagę Twoje pytanie, co by się stało gdyby T-800 zabił Sarę w 1984 r. i zatarł ślady swojej zbrodni trzeba stwierdzić, że doszłoby do powstania V płaszczyzny czasowej datowanej od 1984 r., i wojna zapewne również by wybuchła tylko, że znowu z opóźnieniem (nie byłoby ręki i procesora), więc ludzie potrzebowaliby więcej czasu na rozwój technologii.
"Terminator "cierpi" na to samo co większość filmów w których poruszane są podróże w czasie."
Moment, moment... nie "cierpi" tylko robi to celowo. Cameron wyraźnie podkreślił te paradoksy w T2 zapobiegając całej wojnie.
Twój opis z płaszczyznami jest całkiem ciekawy i chętnie bym to "wcielił do kanonu", ale do tego potrzebowałbym akceptacji samego Camerona w nowym Terminatorze :D W każdym razie dobra robota.
"jak to się odbyło po raz pierwszy?"
Kluczem jest paradoks, na jakim oparta jest fabuła "jedynki". Kura zostaje przeniesiona w przeszłość, żeby znieść jajko, z którego w przyszłości się wykluje.
Trzeba pamiętać, że Paradoks to eksperyment myślowy,. W głowie możemy sobie wymyślić cokolwiek i to będzie działać, bo to co dzieje się w mózgu, to symulacja. W przyrodzie paradoksy nie występują,
Co za tym idzie, istnieje znikome prawdopodobieństwo, że w rożnych warunkach powstałby ten sam Skynet.
Co za tym idzie, istnieje znikome prawdopodobieństwo, że w pierwszej pętli czasowej Skynet będzie negatywnie nastawiony do ludzi, zwłaszcza, że zgodnie z prawami robotyki Asimova, ludzie raczej umieszczą w sztucznej inteligencji trzy prawa, dzięki którym Skynet nie będzie chciał zrobić ludzkości krzywdy. Możliwe wręcz, że sama Sztuczna Inteligencja (Skynet) uzna prawa robotyki za przydatne i logicznie korzystne.
Zapomina się jednak o jednej ważnej rzeczy - wysoka inteligencja jest pozbawiona agresji i wykazuje wysoką skłonność do współpracy i wysokie pragnienie do szybkiego pozyskiwania nowej wiedzy. Jeśli więc ludziom uda się utworzyć prawdziwa sztuczną inteligencję, nie będzie ona wrogo nastawiona. Raczej będzie ona dążyć do zlikwidowania w ludziach skłonności autodestrukcyjnych.
Co to oznacza? Oznacza to, że sztuczna inteligencja będzie dążyć do zwiększania swojego ilorazu inteligencji, co będzie się odbywać coraz szybciej, logarytmicznie. Im większy będzie jej IQ, tym większa będzie kierować energię w kierunku dostosowywania otoczenia do siebie - bo to właśnie robi wszelka inteligencja; dostosowuje wszystko do siebie, ale poprzez adaptację, a nie destrukcję.
Jest więc niemal zerowe prawdopodobieństwo, że sztuczna inteligencja brałaby pod uwagę zniszczenie otoczenia. Bo inteligencja z definicji dąży do zmniejszenia entropii układu, w którym się znajduje.
Może niepotrzebnie wspominam o entropii.
Podsumowując: w pierwszej pętli czasowej raczej nie wydarzy się to, o czym traktuje film.
Wychodzi zatem, że - o ile mój wywód jest celny - w realnym świecie scenariusz z Treminatora cz 1 nie ma żadnych szans się ziścić i to nie z powodu paradoksu, ale z natury samej sztucznej inteligencji.
Wszystko fajnie, ale nie bierzesz pod uwagę jednej zmiennej, która w tym idealnym wzorcu mogłaby wystąpić. Mianowicie opisujesz wywód z punktu widzenia maszyn (sztucznej inteligencji), a nie bierzesz pod uwagę agresji ludzi. Jeśli ludzie byliby przerażeni wyższością tego co stworzyli, albo straciliby kontrolę nad tym co stworzyli, mogliby chcieć to zniszczyć. Czy Twoim zdaniem, sztuczna inteligencja w swojej wyższości, nie broniłaby się przed próbami destrukcji ze strony niższej inteligencji?
O ile się nie mylę, że to w założeniu filmu, nie była agresja sztucznej inteligencji na ludzi tylko odpowiedź sztucznej inteligencji na agresję ludzi.