PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=723372}

Terminator: Mroczne przeznaczenie

Terminator: Dark Fate
6,0 31 203
oceny
6,0 10 1 31203
5,1 14
ocen krytyków
Terminator: Mroczne przeznaczenie
powrót do forum filmu Terminator: Mroczne przeznaczenie

“Terminator: Genisys” był gwoździem do trumny i moim zdaniem okazał się grabarzem marki. Ale chwila! Stop! Non omnis moriar! James Cameron wraca jako producent! Tim Miller reżyseruje! Linda Hamilton ponownie Sarą Connor, a Arnold ponownie Arnoldem! Jakby tego było mało, wzorem logiki à la George Lucas, szósta część tak naprawdę będzie trzecią! Twórcy “Mrocznego przeznaczenia” postanowili bowiem zrobić sequel do “Dnia sądu”, ignorując trzy kolejne filmy, które (delikatnie mówiąc) nie zdobyły uznania fanów. Co mogło pójść nie tak? Uwierzycie mi, jak odpowiem, że prawie wszystko, ale przy okazji zrobiono całkiem niezły film?

Ciężko będzie napisać tekst bez spojlerów, ale oczywiście spróbuję. Sekcja z elementami fabuły będzie schowana za przyciskiem “spoiler”, więc pozostałą część można czytać bez strachu. Dobra wiadomość jest taka: “Mroczne przeznaczenie” to najlepszy “Terminator” od 1991 roku, czyli od premiery dwójki. To jednak niewiele mówi, bo “Bunt maszyn” i “Salvation” zawiesiły poprzeczkę ekstremalnie nisko, a po “Genisys” właściwie leżała na ziemi. Nie umniejszając jednak Millerowi, napiszę tak: najnowsza odsłona to niezły film akcji z elementami s-f. W znajomym świecie, ze znajomymi twarzami i ogląda się go bezstresowo, a czasem nawet z przyjemnością.

Jednak irytująca jest powtarzalność. Miller odpalił bowiem Abramsa, zrobił swoiste “Przebudzenie Mocy”. Soft remake pierwszego Terminatora. Znów mamy maszynę do zabijania z jasnym celem – zabić konkretną osobę: Dani Ramos (w tej roli Natalia Reyes). Znów mamy obrońcę, a właściwie obrończynię, przysłaną z przyszłości (Grace, w tej roli świetna Mackenzie Davis). A ze względu na stare dzieje i ściągnięcie fanów marki do kina, mamy też Arniego i Lindę Hamilton. Ile razy można w kółko to samo? Pod tym względem szanuję “Salvation”. Projekt nie wyszedł, ale był chyba jedyną próbą zrobienia czegoś inaczej. Schemat, o którym napisałem, jest naprawdę prosty. Można go zrobić raz i dobrze (“Terminator”), ewentualnie trochę odwrócić, żeby zły był dobrym (“Terminator 2”) i tyle. Nie da się z tego zrobić nowej jakości.

Da się tylko próbować zrobić wszystko “bardziej”. I Miller próbuje. Pierwsza scena konfrontacji w poprzednich odsłonach byłaby finałowym pojedynkiem, a tu jest ledwie przedsmakiem tego, co nas czeka. Wszystko później musi być jeszcze bardziej efektowne, na większą skalę i jeszcze bardziej oderwane od rzeczywistości. Ja wiem i rozumiem, że oczekiwanie realizmu od Terminatorów jest kuriozalne, ale są pewne granice. Można zrobić emocjonujący pościg w stylu “Dnia sądu”, gdzie T-800 ucieka z Connorem na motocyklu, a goni ich wielka ciężarówka; a można zrobić sceny akcji tak przegięte, że zalatują autoparodią. Finał “Mrocznego przeznaczenia” wygląda bardziej jak scena wycięta z dziesiątej czy jedenastej części “Szybkich i wściekłych”.

Dość jednak narzekania. Przynajmniej na chwilę skupię się na pozytywach. A te są, jak najbardziej. Po pierwsze: atmosfera. Żaden z kolejnych sequeli nie był tak bliski pierwszym dwóm częściom pod kątem klimatu. Czuć w powietrzu nadciągającą katastrofę, czuć beznadziejne położenie bohaterów i oddech bezlitosnego mordercy na ich karkach. Nowy cyborg, Rev-9 (Gabriel Luna), przypomina trochę T-1000 Roberta Patricka. Nieustępliwy, brutalny i w pełni skupiony na misji. Grace z drugiej strony to niby damska wersja Kyle’a Reesa, ale nie jest po prostu jego kopią. Ma swoje priorytety i charakterek, fantastycznie wypada jej relacja z Sarą Connor. Nieufność, starcie silnych charakterów i szorstka przyjaźń. Linda Hamilton wraca jako nieustępliwa łowczyni terminatorów, która w dodatku przechodzi ciekawą przemianę. Arnie jest sobą i to może być jego najzabawniejszy występ w tej serii. Średnio podobała mi się Natalia Reyes jako Dani, cel do skasowania dla Rev-9. Była nijaka i do zapomnienia. Jeśli to na niej ma się oprzeć kolejna odsłona – nie wróżę sukcesów.

Bohaterki miewają chwile zwątpienia, czasem się odsłaniają, czasem cierpią. Znalazło się trochę czasu na interakcje i dialogi, dlatego można się z nimi trochę zżyć i zrozumieć poszczególne motywacje. Nie jest tak groteskowo i beznadziejnie jak w “Genisys”, to na pewno. Podobnie ma się rzecz ze scenami akcji. Poza tym, że reżyser za wszelką cenę chce przebić skalą poprzedników, jest emocjonująco i efektownie. Jedyny minus to w kilku (niewielu, ale jednak) momentach efekty są bardzo kiepskie. Kilka skoków, sprintów czy innych wygibasów, szczególnie z udziałem Grace i Rev-9 wygląda po prostu źle i tanio.

Najważniejszą i największą wadą filmu jest jednak… sama koncepcja jego powstania. Tyle mogę rzec jako fan serii, reszta na ten temat poniżej, w bloku spoilerowym, pod recenzją, czytasz na własną odpowiedzialność.

Jestem rozdarty. Z jednej strony dostałem wszystko to, co lubię: klimat, poczucie zagrożenia, Sarę Connor, Arniego, dobre sceny akcji, nowego terminatora, nową obrończynię z przyszłości i najlepszy sequel od czasów dwójki. Z drugiej strony jakbym mógł, to bym scenarzystom soczyście przywalił z laczka w te durne łby za kompletny brak pomysłów i mniej lub bardziej świadome sprofanowanie świętości. Nie mogę napisać nic więcej bez zdradzania szczegółów, więc nie piszę więcej. Dodam tylko, że “Mroczne przeznaczenie” mimo wszystko warto zobaczyć, ale nie jestem pewien, czy nie lepiej było zostawić tę serię w takim stanie, jak była. Gloryfikując T1 i T2, udając, że kolejne filmy po prostu nie powstały.


http://zabimokiem.pl/jest-lepiej-ale-czy-jest-dobrze/


BLOK SPOJLEROWY

Jako zaprzysiężony fan dwóch pierwszych “Terminatorów” jestem głęboko zniesmaczony koncepcją “Mrocznego przeznaczenia”. Scenarzyści wzięli to, co kocham i po prostu rozwalili, podpalili i wywalili na śmietnik. W uwłaczający logice sposób. To w zasadzie niewiarygodne jak bardzo “Dark Fate” depcze swoich poprzedników.

Największą wadą scenariusza jest odpalenie pełnego “Aliena 3” na serii Terminator. Jeśli ktoś nie pamięta: reżyser trzeciego “Obcego”, David Fincher, tak bardzo nie chciał się zajmować bohaterami “Aliens”, że pozbył się ich… w napisach poprzedzających film. Tu mamy podobną sytuację. Najpierw widzimy słynne sceny ze szpitala Sary Connor, gdzie bohaterka roztacza wizję zagłady, a potem razem z synem siedzi sobie w barze na plaży, gdzieś w Meksyku. Od razu wracamy do cudownych wspomnień z “Dnia sądu”, zaczyna się z wysokiego C i… wpada kolejny T-800, ubijając młodego Johna. W pierwszych 2 minutach filmu.

Nie dość, że nie ma to sensu, bo przecież pokonali T-1000 i zniszczyli ostatni procesor T-800. SkyNet nie powstanie, ale już nawet mniejsza o to. Okazuje się, że co jakiś czas nowy terminator wpadał z wizytą i Sarah musiała się z nim mierzyć, broniąc syna. Podsumowując: w trochę ponad 120 sekund dowiadujemy się, że wydarzenia z “Terminatora 2” powtarzały się jeszcze kilka razy i właściwie nie miały sensu, bo i tak w końcu znalazł się taki cyborg, który załatwił problem przyszłego przywódcy ruchu oporu.

Tylko po co go zabili, skoro dalsza część filmu pokazuje, że Connorom się… powiodło. SkyNet nigdy nie powstał. Z zupełnie innego powodu powstał Legion, i to z nim walczy Grace i będzie walczyć cała ludzkość. Po co więc uśmiercili Johna? Mógł się nie pojawić w filmie, albo mógł być, ale na przykład wieść zwykłe życie, a Sarah nadal mogła być opętana wizją zagłady. Jedno drugiemu nie przeszkadzałoby w żaden sposób…

Myślicie, że to koniec? No to zapnijcie pasy. Arnold jest symbolem serii, więc (według twórców) musiał być w filmie. Moim zdaniem nie musiał, ale sposób wprowadzenia go do fabuły to jest kuriozum na niespotykaną skalę. Otóż… T-800 po zakończeniu misji i zabiciu młodego Connora stracił poczucie celu. Nie wiedział, co ze sobą zrobić, więc zaczął “uczyć się od ludzi i do nich upodabniać” zachowaniem (!). Został przedsiębiorcą o imieniu Carl i sprzedawał zasłony (!!), a także związał się z kobietą i zaopiekował jej synem (!!!). Wychowując pasierba, wyhodował sobie sumienie i zrozumiał, jaką okropną rzecz zrobił Sarze Connor (!!!!), więc potajemnie pomagał jej, informując o kolejnych pojawieniach się zabójczych maszyn z przyszłości. Wysyłając miejsce i czas ich pojawienia się plus dopisek “za Johna”. Dałbym jeszcze jeden nawias, ale zabrakłoby wykrzykników…

Żeby było jasne: nic z powyższego nie jest zmyślone, niczego nie podkoloryzowałem. To wszystko jest w filmie, tak przebiega historia. Dlatego uważam, że obecność tak Sary, jak i Arniego, to dwie największe wady filmu, mimo że aktorzy dali z siebie wszystko i powierzone im role zagrali świetnie. Po prostu koncepcja jest tak okrutnie głupia, nielogiczna i stoi w sprzeczności z zasadami świata znanego z T1 i T2, że to aż boli. Nie wiem, czy scenarzyści myśleli, że w ten sposób składają hołd ukochanym postaciom, ale wyszło dokładnie odwrotnie. Trochę jakby J.J. Abrams w pierwszych 2 minutach filmu wsadził Hana, Luka i Chewiego do Sokoła Millenium, a potem wysadził ich w powietrze. Albo przywrócił do życia Imperatora Palpatine’a, sprawiając, że wydarzenia z oryginalnej trylogii nie miały znaczenia… a nie, czekaj… Jakaś nowa moda czy co?

SithFrog

Tekst czyta się fajnie, ale przyczepiłbym sie do jednej rzeczy. Rev-9 nie był cyborgiem, tylko androidem. Osobiście jestem zdania, by w końcu unormować prawnie na skalę międzynarodową tą kwestię. Czyli - cyborg to człowiek + maszyna. Android - sztuczna inteligencja + maszyna.

ocenił(a) film na 6
ponczi88

Nie bardzo rozumiem różnicę. W sensie półsyntetyk to cyborg, a full syntetyk to android? Co w takim razie z Androidami z Blade Runnera, które były bardziej hodowane niż produkowane?

SithFrog

Chodzi bardziej o to, że ludzki mózg, bądź ludzka świadomość zamknięta w maszynie to cyborg (przykład - Robocop, Kusanagi, Alita). Natomiast sztuczna inteligencja to android (Vision, Terminator).

ocenił(a) film na 6
ponczi88

Zrobiło się filozoficznie :)

A to nie jest jest czasem tak, że cyborg to od cybernetic organism? Czyli niezależnie co jest jednostką centralną (mózg czy procesor AI) - jeśli są elementy mechaniczne i biologiczne, to będzie cyborg?

Android to chyba w pełni syntetyczny robot, ale mający symulować wygląd i działanie człowieka?

Tak do tej pory to postrzegałem, ale teraz chyba się zagłębię w temat ;)

ocenił(a) film na 3
SithFrog

"Dobra wiadomość jest taka: “Mroczne przeznaczenie” to najlepszy “Terminator” od 1991 roku, czyli od premiery dwójki."

Ja się z tym nie zgodzę. Nie jest lepszy ani od Salvation ani od Genisys.


" Po pierwsze: atmosfera. Żaden z kolejnych sequeli nie był tak bliski pierwszym dwóm częściom pod kątem klimatu."

Podobnie jak Cameron chyba dawno nie oglądałeś dwóch pierwszych części. T1 i T2 mają kompletnie inne klimaty, są nakręcone w dwóch odmiennych atmosferach.

Tak, ta część najbardziej sili się na bycie kolejnym Terminatorem 2. Bo po co być czymś nowym jak można kopiować to co 28 lat temu wypaliło...


"Arnold jest symbolem serii, więc (według twórców) musiał być w filmie. "

Nie prawda. Tylko Cameron go chciał, a że wykłada kasę to Miller nie miał nic do powiedzenia. To samo z zabiciem Johna Connora, to również chciał Cameron w pierwszej scenie filmu.


Moim zdaniem ten film, tak jak Terminator 3, nie powinien powstać. Dla kogoś kto jest fanem serii i widzi w niej coś więcej niż akcję, ale również chciałby nową ciekawą historię ten film jest jak strzał z dłoni w gębę.

Chyba żaden fan nie chciał oglądać "Przebudzenia mocy" w Terminatorze, bo ileż można klepać ten sam motyw. W Genisys przynajmniej cokolwiek próbowali zmienić, zrobić jakiś zwrot akcji, a tu zamiast zwrotu akcji mamy wymianę Johna Connora na innego Johna Connora i T-800 w związku z kobietą z dzieckiem. Dzięki Cameron, łosiu jeden, na taki twój powrót czekaliśmy 28 lat.

ocenił(a) film na 6
Dentarg

"a się z tym nie zgodzę. Nie jest lepszy ani od Salvation ani od Genisys."

Szanuję odmienne zdanie, ale wg mnie od Genisys lepsza jest nawet Korona Królów. Genisys to nie jest tylko najgorszy Terminator, to jeden z najgorszych filmów w ogóle. Z tych co obejrzałem.

"Podobnie jak Cameron chyba dawno nie oglądałeś dwóch pierwszych części. T1 i T2 mają kompletnie inne klimaty, są nakręcone w dwóch odmiennych atmosferach."

Wiem, ale oba mają ten sam motyw przewodni, przyszłość to apokalipsa, a ucieczka przed terminatorem zdaje się być tylko odroczeniem, bo to niepowstrzymana siła. Pozostałe filmy próbowały (poza Salvation) odgrywać ten motyw i nie wyszło. W 3 było zbyt komicznie, a Genisys to po prostu czyste zło i jeden z niewielu filmów, który główny twist fabularny sprzedał w zwiastunie.

"Bo po co być czymś nowym jak można kopiować to co 28 lat temu wypaliło..."

No niestety, to jest pytanie do twórców 3, Genisys i DF. Tylko Salvation próbowało coś nowego zrobić. Niestety.

ocenił(a) film na 3
SithFrog

" a Genisys to po prostu czyste zło i jeden z niewielu filmów, który główny twist fabularny sprzedał w zwiastunie"

Każda część to robi od dwójki. Zwiastun do T2 zdradził, że T-800 będzie po dobrej stronie. Salvation, że Marcus jest jest hybrydą maszyny i człowieka. Genisys że John będzie przerobiony na maszynę. Dark Fate, że będzie wymiana Johna Connora na innego zbawiciela.

Jedynie pierwszy Terminator trzymał swój maleńki twist poza zwiastunem (że ojcem Johna jest Kyle). Ale pewnie, przywalaj się do Genisys. Większość tak robi, a większość nie może się mylić.



"Genisys to nie jest tylko najgorszy Terminator, to jeden z najgorszych filmów w ogóle. Z tych co obejrzałem."

To może porównajmy.

Genisys vs Dark Fate.

Główne twisty:
W Genisys Skynet podróżuje w czasie i (podobnie jak pozytywni bohaterowie) zmienia przyszłość. Jego działania powodują że po X obiegu pętli John Connor zostaje zainfekowany i przerobiony na maszynę, a T-800 który miał bronić Johna w dzieciństwie ląduje wcześniej by bronić Sarę w dzieciństwie. Co więcej to bohaterowie ścigają w tej części Skynet i nikogo nie muszą już chronić.

W Dark Fate Skynet nie istnieje... a mimo to terminatory nadal przybywają. Jeden z nich zabija Johna Connora... który stanowił zagrożenie dla nieistniejącego już Skynetu. Na miejsce Skynetu jest Legion, ale to nie on mógł wysłać T-800 z misją zabicia JC, bo zarządza innymi terminatorami. Co więcej okazuje się, wzorem T3, że Dzień Sądu nadal będzie bo tak. Głównym zagrożeniem dla Legionu jest Danny, a głównymi maszynami Legionu są Rev-9. Super twist. Wymiana jednego wybawcy na innego, wymiana jednego super AI na inne i nadal fabuła oparta na zabiciu wybawcy. Zwrot akcji o 360 stopni.


Logika:
W Genisys Sara i T-800 spędzają ze sobą jakieś 20 lat. Terminator uczy Sarę wszystkiego o przyszłości, posługiwania się bronią a także przekazuje jej kiedy przybędzie terminator z T1, Kyle oraz terminator z T2 (który w tej rzeczywistości pojawia się wcześniej). Są przygotowani na oba terminatory więc walka z nimi przebiega tak jak powinna - szybko i sprawnie.

W Dark Fate Sara jest od wielu lat łowczynią terminatorów. Posługuje się więc najbardziej "przydatną" bronią - strzelbą. Korzysta też z wyrzutni rakiet i automatycznego karabinu AA-12. Nie wiem ile terminatorów udało jej się tym zniszczyć - strzelam że coś w okolicach zera. Poza tym jest lekko upośledzona społecznie. Pierwsze co mówi do nieznanych i zszokowanych atakiem terminatora ludzi to "Zaraz wrócę".
Co więcej mamy tu Rev-9. Ten nowy model potrafi dzielić się na dwa osobne terminatory... ale niestety nie potrafi tego w żaden sposób wykorzystać. Poza tym obie oddzielne części komunikują się ze sobą chyba za pomocą magii... może przez bluetooth? :P
Straż na granicy z Meksykiem próbuje zatrzymać dziwadło tnące ich mackami. Co robią? Próbują go pokonać przytulaskami. Słodko.
Terminator po skończonej misji chce sam z siebie być człowiekiem. Zakłada rodzinę, idzie do pracy, ogląda mecze w telewizji. Dziś w nocy odpalam mikrofalówkę i zostawiam ją na 30 lat. Liczę na to, że jak wrócę za te 30 lat to będzie miała rodzinę i z dobroci "serca" zechce mnie utrzymywać na starość.

ocenił(a) film na 6
Dentarg

Jeśli chcesz, żebym przyznał, że są olbrzymie głupotki w Dark Fate: są. Napisałem o nich w głównym tekście. Ale poza samą logiką filmu jest jeszcze widowiskowość, ilość głupotek, które można kupić na raz no i takie podstawy jak dobre dialogi, dobre aktorstwo czy spójna fabuła. Dla mnie w Genisys nie ma ani jednej rzeczy, może poza Arnoldem, która wypadła dobrze. Po prostu nie ma. Emilia Clarke i jay Courtney to najbardziej bezpłciowa para na ekranie od nie wiem kiedy. A 3 czy 5 skoków w czasie powoduje już taki burdel, że ciężko to ogarnąć. Wolałbym obejrzeć cały sezon Korony Królów i dowolnego innego Terminatora niż Genisys.

A co do zwiastunów - masz rację tylko to wszystko epoka sprzed youtube'a i jak nie chodziłeś do kina przynajmniej raz w miesiącu to mogłeś w ogóle trailera nie obejrzeć przed premierą filmu.

ocenił(a) film na 3
SithFrog

Dla mnie pomysł na film i realizacja to coś więcej niż dobra gra aktorska. Co mi z tego, że aktorzy Dark Fate dużo lepiej grają niż ci z Genisys jak cała fabuła gryzie po oczach nędzą i utartym szablonem.
Zgodzę się, że w Genisys aktorów dobrali słabo. Jeszcze Emilia jako tako, azjatycki T-1000 był ok, ale Courtney i ten gość który Johna zagrał to jakieś dwa nieporozumienia.

Poza tym paradoksy spowodowane skokami w czasie były od początku serii, w T1 i T2. Dopiero T3 "ogłupiło" serię sprowadzając wszystko do "Dzień Sądu jest nieunikniony".

Cóż, mamy inne gusta. Fajnie chociaż że obu nam się podobał występ Arnolda w Genisys :) Staruszek, a nadal robi dobrą robotę jako terminator, nawet w Dark Fate.

ocenił(a) film na 6
Dentarg

Oooooo, widzisz. Nie tylko! Razem dochodzimy do nawet ciekawszego wniosku!

O Genisys wiadomo co sądzę, ale obecność T-800 jest tam 6 razy lepiej wyjaśniona i bardziej prawdopodobna niż w Dark Fate. Wyjaśnienie z Dark Fate to jest prawdopodobnie najgłupsza rzecz w całej serii filmów od początku :P

SithFrog

Mam pytanie, czy w filmie jest wyjaśnione w jaki sposób powstał "legion"?

ocenił(a) film na 6
nawieczor

Tak. Z grubsza jest wyjaśnione. Nie napiszę od razu, daj znać czy chcesz wiedzieć, nie chcę walnąć spoilera bez ostrzeżenia.

SithFrog

tak chcę wiedzieć, napisz

ocenił(a) film na 6
nawieczor

Świat szedł bardziej w taką stronę jaką znamy czyli zamiast wielkich rakiet i mechów na polu bitwy: cyber-wojna. Hakowanie, kradzież technologii, czyli bitwa na polu cyfrowym, a nie rzeczywistym. Amerykanie opracowali wiec super-ekstra AI do walki na tym polu, żeby wyprzedzić resztę, a potem...

...tradycyjnie. AI się uczyła od ludzi, uczyła, aż zrozumiała, że są do bani, przejęła wszystkie systemy komputerowe podłączone do sieci i zdecydowała, że bez "człowieków" będzie lepiej.

SithFrog

straszny banał

ocenił(a) film na 6
nawieczor

No mistrzami oryginalnych pomysłów to oni na pewno nie są ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones