PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=723372}

Terminator: Mroczne przeznaczenie

Terminator: Dark Fate
6,0 31 174
oceny
6,0 10 1 31174
5,0 13
ocen krytyków
Terminator: Mroczne przeznaczenie
powrót do forum filmu Terminator: Mroczne przeznaczenie

Zastanawiam się, od której strony ugryźć to “dzieło”. Sam nie wiem, co mnie bardziej boli, a co razi, ale spróbuję jakoś to uporządkować. Ale po kolei. Wyobraźcie sobie 6 (albo nawet 7) część Harrego Pottera (książkę czy film, nie ważne). I wyobraźcie sobie, że na samym początku Voldemort bez żadnego problemu po prostu Pottera zabija (co wcześniej ani jemu ani jego poplecznikom nie wychodziło). Ot tak po prostu, wchodzi sobie do Hogwardu i go zabija. Trwa to kilka sekund i po wszystkim. I wyobraźcie sobie, że kilka chwil później poznajecie nową postać, całkowicie nową. Nie Rona, nie Hermionę, nie Lunę, czy nawet nie Nevila. Po prostu całkowicie nowa postać która okazuje się kluczowa w walce z Voldemortem. Że to ona musi go zabić, a cała historia życia Harrego nie ma żadnego znaczenia. Że poprzednie filmy nie są nawet wstępem do tego co właśnie się dzieje. Macie to? Tak właśnie się czuję. Czuję się zrobiony w… no wiecie w co. Moje dzieciństwo, młodość i dorosłość filmowa legły w gruzach. T2 był pierwszym filmem który oglądałem na nowo zakupionym odtwarzaczu video wiele lat temu. Był filmem który rozbudził we mnie miłość do tego typu filmów. Historia Sary, Johna i ich walki ze Skynetem wdrukowała się we mnie i obudzony w środku nocy bez zająknięcia wyrecytuję kto pokona Skynet. I co? I okazuje się, że że to wszystko mogę wyrzucić do kosza. Nie ma Johna, nie ma Skynetu. Została tylko Sara, która aktualnie jest parodią samej siebie. To moja pierwsza reakcja na to “dzieło”.

Muszę tutaj zaznaczyć, że nie mam żadnego problemu w obsadzaniu kobiet w głównych rolach kolejnych remaków. Dla przykładu Oceans 8 czy trzecia część Łowców Duchów zdobyły moje uznanie. Ale to, co tutaj zrobiono, woła o pomstę do nieba. Scenarzyści tak bardzo chcieli (czy musieli) sfeminizować główne role, że zabili głównego protagonistę na którym dotąd cała historia była budowana. I zrobili to źle, bardzo źle. Mała meksykanka która okazała się nowym zbawcą ludzkości w dosłownie kilka godzin przeobraża się z wystraszonej dziewczynki w Wonder Woman która pierwszy raz w życiu trzymając giwerę większą od niej, trafia bezbłędnie w cel i potrafi się bić jak Chuck Norris. Bezkrytycznie przyjmuje informację o podróżach w czasie i swojej roli w przyszłości, a jej jakiekolwiek wątpliwości trwają nie dłużej jak kilka sekund. Jej postać jest tak bardzo nieautentyczna, że tylko razi. I tak, wiem to Sci-Fi i nie powinienem się tutaj doszukiwać logiki. Nie mniej jednak jakieś podstawy zdrowego rozsądku należało by zachować. Na temat wojowniczki z przyszłości po tuningu już nawet nie będę się wypowiadał, bo to materiał na osobne wypracowanie.

Trochę bronią się Sarah i ostatni terminator, chociaż to już nie te same postaci co przed laty. I nie, nie jestem z tych którzy negują wszystko co nowe.

Chcąc jakoś to wszystko podsumować: twórcy tego filmu zagrali na nosie wszystkim fanom serii, szczególnie pierwszych dwóch filmów. Jestem pewien, że gdyby mieli w głowie trochę więcej niż potrzebę wstawienia w główne role kobiet, mogli by to zrobić lepiej. Dużo lepiej. Dobry punkt wyjścia stanowił T3 Bunt Maszyn (słaby sam w sobie ale ale z fajnym zakończeniem i dość sensownym wyjaśnieniem skąd wziął się Skynet). Czy nie można by w tym miejscu otworzyć wątku pobocznego? Czy owa młoda meksykanka nie mogła być, no nie wiem np. następcą Johna, czy kimś z jego otoczenia? Czy koniecznie trzeba go było zabijać? Czy Skynet wiedząc że nie może zabić samego Johna, nie mógł próbować zabić drugiej kluczowej osoby w ruchu oporu? Może wystarczyło pomyśleć?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones