Takiego knota z serii Terminatora jeszcze nie było. Film zaczyna się jak latynoska telenowela potem mamy próbkę tego jak by wyglądał Bond gdyby był kobietą a na końcu jest już tylko podróba "Dnia sądu" tyle że na poziomie kina klasy B. Podobną szmirę zrobiono w The Men in Black International. Kobieca rola nie pasowała do serii a sam film już nie był komedią. Może mit Zachodu rzeczywiście powinien upaść. Jak można coś tak spieprzyć, przecież Terminator to samograj S-F.