30 minut przed końcem skończyłem oglądanie.Już zabicie Johna na początku filmu w tak żałosny sposób sprawiło, że miałem ochotę wyłączyć film ale, postanowiłem wytrzymać do pojawienia się Arniego. A scena w której filigranowa meksykana(155 cm wzrostu!!!!!) spuszcza łomot 3 postawnym i uzbrojonym w sprzęt chłopom, a potem swoim patosowym przemówieniem, piskliwym głosikiem i absolutnym brakiem charyzmy(ale za to z poczuciem zażenowania widza) wygłasza "płomienne" przemówienie, które porywa do walki wszystkich ludzi, to było zbyt wiele jak dla mnie.
Grace? Cały film miała minę jakby musiała prężyć muskuły na siłę i już nie wytrzymywała.
Dałem 2 gwiazdki tylko przez Sare i Arniego :) jedyne pozytywne aspekty. Plus zdziwiłem się, bo wydawało mi się, że James Cameron tworzył tę część - na szczęście nie uff.