Jako maniakalna fanka serii, nie mogłabym odpuścić sobie obejrzenia, mimo negatywnych recenzji. Jednak pierwsza moja myśl po zakończeniu seansu- to "błagam, nie kręćcie już więcej odcinków!". Z ekranu wieje totalną desperacją. Permanentny brak pomysłów fabularnych tuszują niekończące się sceny spektakularnych pościgów. Troszkę brakuje fabuły? A to zróbmy sobie pościg w powietrzu i pod wodą, niech się pali, wali, wybucha, lata, pływa i wszystko na raz! Tempo jest tak wysokie, że brak chociaż chwili na oddech. Akcja galopuje w kierunku granicy absurdu, po czym ją swobodnie przekracza. Widz jest bombardowany i zalewany efektami specjalnymi. Mnie osobiście rozbolała głowa w pewnym momencie. Film jest praktycznie o niczym, to kolejna alternatywna wersja historii, tym razem już praktycznie bez fabuły, za to z jasnym, podanym na tacy, a następnie wepchniętym do gardła przesłaniem: nie istnieje coś takiego jak przeznaczenie.
Sytuacji niestety nie ratuje fakt powrotu do obsady najjaśniejszych gwiazd serii. Na prawdę fajnie ich znowu zobaczyć, ale z drugiej strony, trochę to zakrawa o komedię/desperację. Babcia Hamilton i starzejący się terminator w duecie, no na serio, zastanawiałam się z jakiego muzeum zostali wyciągnięci.
Film oczywiście miał też kilka plusów- bardzo podobała mi się rola Mackenzie Davis jako Grace- dobrze zagrana, przez ciekawą aktorkę. Pojawiło się też kilka smaczków i niezłych gagów, co mnie bardzo cieszy, gdyż jako fanatyczka serii, jestem skazana również na i tę chałę i pewnie będę zmuszona obejrzeć jeszcze kilka razy. Jednak żadnemu normalnemu widzowi nie polecam (6* jedynie przez wierność i sentyment ;) ).