Seria zjadła własny ogon. Terminator zabija Johna a potem ratuje świat... gdzie to było? w Terminatorze III? Takich nawiązań do poprzednich części całej serii jest sporo przez co począwszy od trzeciej odsłony, filmy z serii Terminator są dość przewidywalne.
Największą słabością serii Terminator jest to, że porzucono ciężki i duszony klimat oryginału na rzecz rozwijania chwytlieych z pozycji marketingowej chwytów zastosowanych w "Dniu sądu". Przecież to właśnie w drugiej części wprowadzono sporą część motywów tak nienawidzonych w kolejnych odsłonach.
Wystarczy wspomnieć:
- humorystyczne gagi (Terminator stojący na jednej nodze, Terminator próbujący się uśmiechać)
- Ciągłe mruganie do widza (Terminator pozujacy z bronią, wrzucanie do dialogów zwrotów znanych z poprzedniej cześci)
- motyw Terminatora "rodzica".
Oczywiście w części drugiej motywy te dawały pewną świeżość, przez co "Dzień sądu " można czasem zakwalifikować nawet do gatunku kina familijnego, co nie jest wcale wadą.
Jeśli chodzi o "Mroczne przeznaczenie" - nie jest filmem najgorszym. Wizualnie jest bardzo przystępny. Co ważne jest to film o większej powadze niż TIII czy "Genesis". Posiada jednak mnóstwo słabych punktów. Pierwszym z nich jest nowa przywodczyni człowieczego ruchu oporu. Nie chodzi mi tutaj o zarzuty wobec sfeminizowania serii (co podnoszą niektórzy na forum), ponieważ już od pierwszej części mamy do czynienia z silnym kultem kobiety, bez której ludzkość nie przeżyje. O ile Sarah Connor jest postacią ktora wydaje się być autentyczna (poza komediowy Genesis) o tyle nowa nadzieja ludzkości nie jest osobą, za którą bym poszedł w ogień. Wystarczy wspomnieć o pełnej sztucznego patosu przemowie, która pojawia się w jednej z retrospekcji. Może to przez sentyment a może z powodu charyzmy Lindy Hamilton, postać Sary wydaje mi się najciekawszą że wszystkich postaci "Mrocznego przeznaczenia". O Arnoldzie nie będę się rozpisywał. Myślę że wystarczy powiedzieć, że od trzeciej części jest zbędnym utrudnieniem fabuły.
Czy Terminator ma przyszłość? Komercyjną może tak, jako ciekawa seria filmów już nie. Pewną nowością było '"salvation" jednak i tu nie został wykorzystany potencjał. Uważam, że Terminator mialby szansę na to aby nie stać się autoparodią, gdyby po części 3 kręcono już tylko filmy w rzeczywistości post-apo, gdzie osią akcji byłoby tworzenie się ruchu oporu, budowanie legendy Johna Connora, "narodziny" Kyle'a, jego pobyt w obozie pracy z kulminacyjnym momentem wysłania go w przeszłość. Część tych motywów podejmowało ocalenie, ale była to próba raczej mało udana, bo wspomniane przeze mnie wątki to materiał na przynajmniej 4 części dobrze zaplanowanej serii.