Jak w temacie. Film dosłownie pochłania, wiadomo, że to papka, fabularnie mocno kuleje, to już nie jest kultowy Terminator, o nie nie, ale i tak parę szczebelków w górę od Genysis, windują go te efekty specjalne, do których - tak to wygląda - historia jest podciągnięta jakby na siłę, jakby ktoś z góry wiedział, jakie efekty chce pokazać i naciągał na wszystkie strony fabułę pod te sceny. Kilka mrugnięć okiem do widza, odniesień do "Dnia sądu" i cudowna - przecudowna Mackenzie Davis.