BRAK LOGIKI I SENSU to standard obok świetnych efektów specjalnych w serii o Terminatorze, przez co ogląda się te filmy nie dla fabuły (która jest idiotyczna i dziurawa jak człowiek po serii z M16) a dla samego Arniego i ogólnie rzecz biorąc mechanicznego ro*pie*dolu, jaki ma miejsce na naszych oczach - taka jest BOLESNA PRAWDA panie i panowie, a zakłamywanie rzeczywistości jakimikolwiek sposobami tego nie zmieni. "Terminator" nie był, nie jest i nie będzie TWOREM DOSKONAŁYM jak "THE MATRIX", który ma wszystko co mieć powinien na swoim miejscu, a jego wielowarstwowość i niezrozumienie to temat na inną rozmowę. "Terminator" pod względem wizualnym jest nie do za*eba*ia i to się zgadza, ale efekty to nie wszystko bo istotna jest fabuła, a że ta seria należy do - że się tak wyrażę z braku lepszego stwierdzenia w tej chwili - Sztuki Fabularnej to powinna mieć fabułę poukładaną jak trzeba, no a niestety tak nie jest. ŁAŃCUCH PRZYCZYNOWO-SKUTKOWY to prawda absolutna, która rządzi wszystkim we wszechświecie, natomiast biadolenie ludzi o tym, że "fabuła / logika nie ma znaczenia we fantastyce" to uwidocznienie bezmyślności tych osób, bo Fantastyka to nie Porno, gdzie liczy się tylko konkretna akcja a fabułę i wszystko co z nią związane się absolutnie pomija. Nie mówię tu o konwencji czy uproszczeniach fabularnych, tylko o sensie (świata przedstawionego), który powinien mieć miejsce w każdym fabularnym tworze. "Terminator" to jedna wielka głupota, która zyskała dzięki Arniemu oraz świeżemu (jak na owe czasy) pomysłowi na film. Jednak i ta głupota może się podobać - sam posiadam całą kolekcję na półce łącznie z najnowszym "Genisys", którego kupiłem dzisiaj za okazyjne 19,99 (bo 5 dych to ni ch*ja za to bym nie dał!), ale jestem w pełni świadom tego, jak bezsensowna jest to seria (szczerze nienawidzę filmów z bezsensownym scenariuszem jak "Man Of Steel" czy "BvS" i całe to Marvelowskie gó*no, ale "Terminator" to mój jedyny za*rany wyjątek).
No, a teraz przedstawię w skrócie każdą część z osobna, aby powyższy temat był bardziej przejrzysty, więc łapcie się za gatki i zapraszam do lektury.
-------------------------------------------------------------------------------- ------
"THE TERMINATOR"
Ludzie spuszczają w*ier*dol inteligentnym maszynom (chociaż z retrospekcji wygląda na odwrót, no ale mniejsza z tym), więc te wysyłają swojego "asa z rękawa" w przeszłość w celu odniesienia zwycięstwa nad ludzkością jeszcze przed wybuchnięciem wojny atomowej, a ludzie w ślad za nim wysyłają swojego człowieka by ten osiągnął cel przeciwny dla swojego wroga. No i dobra, wszystko się zgadza. Poprawka: zgadzałoby się, gdyby nie jedna rzecz, a mianowicie za*rana PĘTLA CZASU, która kładzie z miejsca całą tą serię. Bez tego detalu wszystko dałoby się w miarę poukładać, ale przez to logika serii po prostu ciągnie druta, o czym przekonujemy się w kolejnych częściach cyklu.
"TERMINATOR 2: JUDGMENT DAY"
W pierwowzorze dowiadujemy się, że pętla czasu będzie trwała w nieskończoność, podczas gdy zakończenie 2-ki totalnie temu zaprzecza. Dalej wcale nie jest lepiej czego dowodzi dziecinada w postaci 12-letniego Connora, który nie tylko zgrywa największego hojraka w mieście ("Wow, mam własnego robota!"), ale i ma jaja większe od swojej matki (poucza ją i mówi co ma robić, chociaż logika jasno mówi, że powinno być na odwrót i to ona powinna jego stonować w zachowaniu, bo jest przecież tylko pie*rzo*ym smarkaczem, a czarę goryczy przelewa próba uczłowieczenia maszyny i monolog o wychowywaniu ludzkiego dziecka przez maszynę. Kolejną zagadką jest to skąd Skynet z przyszłości wiedział, że ich T-800 poległ w 1-szym starciu przez co trzeba było wysłać lepszy model T-1000?!
"TERMINATOR 3: RISE OF THE MACHINES"
Wbrew obiegowej opinii to właśnie 3-ka jest najlepszą i najbardziej sensowną częścią w tej bezsensownej serii (wiem, że paradoks jak ch*j, ale tak właśnie jest), a dzieje się to wyłącznie dlatego bo pokazuje ona wielkiego "fu*ka" 2-ce i jej gó*nianemu zakończeniu wraz z całą jej dziecinadą. 3-ka jest poważna i ciężka, a dowcipkowanie zostało sprowadzone do 2-óch sytuacji na cały film, zaś jedynym mankamentem fabularno-logicznym jest to, że Skynet z przyszłości nie wiadomo skąd dowiedział się o porażce T-1000, przez co był zmuszony wysłać kolejny lepszy model T-X. Ta część jest najbardziej logiczna i świetnie pokazuje jak doszło do wojny ludzi z maszynami, a dorosły Connor będący zagubionym facetem jest bardziej prawdopodobny, niżeli za*rany 12-latek zachowujący się jak weteran wojskowy - sorry Winnetou, ale taka prawda.
"TERMINATOR: SALVATION"
Skynet zyskał samoświadomość, bomby je*ły, wojna rozpoczęta - to się zgadza. Natomiast nie zgadza się to, że Skynet z niewiadomych wszystkim źródeł wie kim jest Kyle Reese i jaka jest jego rola w całym tym post-apokaliptycznym bu*delu (pomijam już porwanie go przez Skynet i wabienie nim Connora, bo to jest już wpisane w schemat tego typu opowieści, chociaż nie byłoby źle malnąć coś innego dla odmiany, no ale mówi się trudno). Kolejną bzdurą jest pojawienie się Marcusa, który zaprzecza pętli czasowej, albowiem w poprzednich jej turach nie było mowy o cyborgach z ludzkimi organami - bez "pętli czasowej" ten motyw miałby jakiś sens, bo opóźnienie wojny o 10 lat mogło w pewien sposób wpłynąć na Cyberdyne, co doprowadziłoby ich do chęci eksperymentowania nad bronią przyszłości, ale Marcus w starciu z pętlą czasową zostaje leżeć, a może na odwrót?!
"TERMINATOR: GENISYS"
I tak doszliśmy do ostatniej jak na razie części (tego po*ranego cyklu), w której bezmyślność i totalna głupota osiągnęły apogeum! Początek jest konkretny i nie mam doń zastrzeżeń (futurystyczne je*-je* z laserka i te sprawy), ale od momentu wysłania Reesa w przeszłość całość staje się jednym wielkim śmietnikiem, w którym nie ma już nawet zapachu sensu: hiper nowoczesny cyborg na oczach Reesa dopie*dziela Connorowi zamieniając go w super-turbo-ultra-hiper-madafa*a-najnowocześniejszy model cyborga (zaprzeczenie pętli czasu), posiadający wiedzę absolutną Arnie T-800 na temat fizyki kwantowej i podróży w czasie (jednak nie posiadający danych na temat tego, kto i kiedy wysłał go w przeszłość - ironia, co nie?!), wychowanie Sary przez cyborga (uczłowieczanie maszyny jak w 2-ce, tylko na zupełnie nowym poziomie!), pojawienie się T-1000 (po ch*j i skąd?!), budowanie maszyny czasu w 1984 roku (to nie kino familijno-przygodowe spod znaku "Back To The Future", tylko ciężkie kino fantastyczno-naukowe, a może to mi się coś po*e*ało?!) i tym samym wysyłka Reesa wraz z Sarą C. w niedaleką przyszłość, Skynet pod nowym szyldem Genisys (pętla czasu - halo - chociaż nie, jaka "pętla czasu"?!), rozmowa dorosłego Reesa ze swoim młodszym wcieleniem (i ch*j z kontinuum czasoprzestrzennym wraz z porządkiem wszechświata i całą resztą, bo kto by się takimi ciu*stwami przejmował) różowe słonie, tęczowe jednorożce i wszystkie inne debilne gó*na, których nie idzie zliczyć z powodu ich pie*do*nej jak wszechświat ilości!!! Plusami tego filmu natomiast jest niezaprzeczalnie za*e*ista Sara C. (którą bym brał z miejsca i to bez pytania "Czy mogę?") jak i wypasiony Cyber-Connor ("Patrzcie jaki ze mnie wy*e*any w kosmos kozak!"). Ta część to nie tylko największy mind-fu*k w historii serii, ale i tętniąca życiem autoparodia ("Bad boys, bad boys, whatcha gonna do?").
"Sad but true" - wiem, wiem.
"THE TERMINATOR"
W filmie mamy tylko dwie retrospekcje z przyszłości. Nie wiemy tego na 100% ale mogą się dziać one jeszcze przed tym nim
John Connor objął przywództwo nad ludzkim ruchem oporu i poprowadził go do zwycięstwa nad maszynami. To że ludzie po
tym jak nauczył ich walczyć z maszynami wygrywają / wygrali wojnę to już mówi Kyle Reese do Sary osobiście. Te retrospekcje
bardziej mają na celu przybliżyć widzowi jak ta wojna i przyszłość wygląda oraz wydaje mi się to jak Kyle trafił do obozu skąd
ma ten tatuaż na ręku. Do pętli czasu nie ma co przywiązywać uwagi
"TERMINATOR 2: JUDGMENT DAY"
Akurat dziecinada Johna Connora wynika z jego wieku, poza tym on na początku filmu uważa że matka zwariowała i że te całe
Terminatory, zagłada ludzkości i wojna z maszynami to bujda. To że poucza matkę, czy też jest bardziej opanowany niż ona to
potwierdza że w przyszłości będzie doskonałym przywódcą / liderem. Zresztą jest scena w filmie kiedy gra na automatach, no
a przeciwko komu gra się na automacie ? Przeciwko maszynie, komputerowi. Jeśli przypuścić że on spędzał tam całe dnie jako
zagubiony dzieciak w rodzinie zastępczej, to doświadczenie mu się przydało potem. A na początku filmu jest mówione wprost
że Skynet wysłał dwa T-800 i T-1000 jednocześnie, tylko każdego do innego roku. Jednego przed narodzinami Johna, drugiego po
"TERMINATOR 3: RISE OF THE MACHINES"
Zdecydowanie i z pełnym przekonaniem powiedziałbym że nic po części 2 nie było dobre, nawet część 3. Zresztą cytując tutaj
''zaś jedynym mankamentem fabularno-logicznym jest to, że Skynet z przyszłości nie wiadomo skąd dowiedział się o porażce
T-1000'' - nie jednym a głównym. John Connor nie zachowuje się jak przywódca, tylko jak zagubiona osoba. Okazuje się też że
zginie w przyszłości, że ma żonę. Szkoda że jeszcze nie okazuje się że będzie miał syna. Wtedy mielibyśmy kino familijne. To
zdecydowanie jest film zrobiony na siłę. Bez pomysłu. Ten film powinien być prequelem części 1, toczącym się w przyszłości
gdzie zakończenie nawiązywało by do część 1. Czyli ludzkość zwycięża ale Skynet udaje się użyć wehikułu czasu w ostatniej
chwili i wysłać jak to nazwałeś asa czy też asy w rękawie
"TERMINATOR: SALVATION"
Zgadzam się prawie ze wszystkim. Ale akurat wabienie Johna Connora przez Skynet by ten uratował Kyle Reesa i to w jaki
sposób John nabawił sie tej blizny na twarzy uważam za plus filmu. Chyba jedyny jeśli miałbym się spokojnie zastanowić
"TERMINATOR: GENISYS"
Ten film nie mógł się udać bo starano się zagrać na emocji widzów, fanów i pomieszać / połączyć część 1 i 2 z czymś nowym.
Początek tego filmu jeszcze jakoś w miarę mi się podobał. Nadawałby się na zakończenie właściwej części 3. Oczywiście nie wiem skąd ruch oporu ma helikoptery, w część 1 i 2 nie widać ich w scenach z przyszłości. Niestety wszystko co najgorsze w Genisys zaczyna się wraz z wysłaniem Kyle'a Reese'a w przyszłość
Pętla Czasu z 1-ki wyklucza wszystkie późniejsze niuanse w postaci Marcusa czy innego Cyber-Connora, dlatego właśnie gdyby idiota Cameron nie wrzucił tej zasranej pętli "dla jaj" to cała seria miałaby sens i dałoby się to wszystko logicznie poukładać, ale w tym przypadku wszystko siada. Spędziłem wiele godzin nad żywimi dyskusjami w tym temacie, spędziłem wiele dni na oglądaniu całej serii film po filmie i dlatego moje powyższe wnioski nie są wyciągnięte z tyłka. Pętla Czasu to główny problem tej serii, bo bez niej wszystko byłoby git: zakończenie 2-ki nie zaprzeczałoby 1-ce i nie robiło z Widzów debili, pojawienie się T-X czy Marcusa byłoby w pełni uzasadnione i tak dalej i tak dalej...
-------------------
"T2"
"Akurat dziecinada Johna Connora wynika z jego wieku" - nie oczekiwałem od tej serii paradokumentu ani niczego w tym stylu, ale choćbym nie wiem jak bardzo się starał to nie potrafię przełknąć 12-letniego Connora zgrywającego największego kozaka w dzielni. "T2" to taki "Robocop 3" - film, w którym główną rolę dostał dzieciak, a to było podyktowane zresztą lepszym zarobkiem. Swoją drogą taka ciekawostka (wyjęta z autobiografii Arnolda S.): Arni w czasie kręcenia "T2" miał już dzieciaka na koncie i oddawał się lekturze poradników o wychowywaniu dzieci, przez co Arni chciał całe te doświadczenia przenieść do filmu. Powtarzam: "TERMINATOR" TO NIE KINO FAMILIJNE, więc dzieci czy psy ratujące ku*wa świat NIE MAJĄ tutaj prawa bytu!!!
"To że poucza matkę, czy też jest bardziej opanowany niż ona to potwierdza że w przyszłości będzie doskonałym przywódcą" - to jest bzdura jak sku*wysyn podobnie jak ten fragment " Zresztą jest scena w filmie kiedy gra na automatach [...] przeciwko maszynie, komputerowi. Jeśli przypuścić że on spędzał tam całe dnie jako zagubiony dzieciak w rodzinie zastępczej, to doświadczenie mu się przydało potem.". Idąc tym tokiem myślenia to ja od pykania 20 lat w "Quake'a" stałem się niemalże doskonałą Maszyną Do Zabijania, dzięki czemu ot tak Armia mogłaby spokojnie mnie wziąć bez potrzebnych szkoleń - co zresztą zostało użyte w "Pikselach" (swoją drogą nieziemsko idiotycznym filmie!). Powtórzę: "T2" TO DZIECINADA & KOMPROMITACJA!
"A na początku filmu jest mówione wprost że Skynet wysłał dwa T-800 i T-1000 jednocześnie, tylko każdego do innego roku." - to mi umknęło i aż sobie to dzisiaj sprawdzę zwłaszcza, że posiadam wersję reżyserską 2-ki.
-------------------
"T3"
"Zdecydowanie i z pełnym przekonaniem powiedziałbym że nic po części 2 nie było dobre" - propaganda i mydlenie oczu, a do tego straszna hipokryzja, bo o ile 1-ka jest rzeczywiście kultowa i konkretna, tak 2-ka to ściek na poziomie "Robocopa 3" (o czym mówiłem wyżej), podczas gdy 3-ka wraca do klimatów 1-ki (czyt. powagi i nieudziecinniania), tylko że w hooy z większym rozmachem.
"John Connor nie zachowuje się jak przywódca, tylko jak zagubiona osoba" - i jest to bardziej prawdopodobne, niżeli szczeniak zgrywający twardziela nawet w sytuacji zagrożenia życia (czego nie kupuję!). Dorosły John Connor, doznający załamania nerwowego z powodu odpowiedzialności za losy ludzkości i tym samym niewyobrażalnego brzemia, które nosi na swoich barkach - kupuję to bez dwóch zdań!
"Okazuje się też że zginie w przyszłości, że ma żonę. Szkoda że jeszcze nie okazuje się że będzie miał syna. Wtedy mielibyśmy kino familijne." - ale przecież "T2" TO KINO FAMILIJNE pełnym ryjem, więc czemu tego się nie przyczepiasz?! Bądźmy konsekwentni.
"Ten film powinien być prequelem części 1, toczącym się w przyszłości gdzie zakończenie nawiązywało by do część 1" - tak mogliby zrobić właśnie w 6 części, gdyby koncepcja "Salvationa" była kontynuowana i zrealizowana tak, jak było to zamierzone. Czyli 2 trylogie: 1-sza w teraźniejszości przed wybuchem wojny, a 2-ga w czasach futurystycznej wojny. Wtedy mielibyśmy kompletną historię, no a tak mamy śmietnik pełen gówna wszelkiego rodzaju.
-------------------
"T:S"
"Ale akurat wabienie Johna Connora przez Skynet by ten uratował Kyle Reesa i to w jaki sposób John nabawił sie tej blizny na twarzy uważam za plus filmu. Chyba jedyny jeśli miałbym się spokojnie zastanowić" - sposób ukazania w jakich okolicznościach Connor zdobył blizny na twarzy jest jak najbardziej na plus, ale mogli odejść od tego motywu "wabienia" (wpisanego w gatunek) i pójść w nieco oryginalniejszym kierunku, ale nie jest źle. Ten film ma sporo plusów, ale będąc w pełni konsekwentnym trzeba przyznać, że ma również od hooya niedorzeczności. Ja naprawdę lubię ten film, bo w końcu byłem na nim 6 razy w Kinie (!). Mogli dokoptować jeszcze 2 filmy w tym stylu i zakończyć całość wysłaniem właśnie Reesa w przeszłość, ale niestety... no właśnie, wiadomo jak się to potoczyło...
-------------------
"T:G"
Wszystko do momentu wysłania Reese'a w przeszłość jest jak najbardziej git, ale T-Skynet (że tak go nazwę) dopadający Connora to zaś "fu*k" skierowany w stronę Pętli Czasu. Natomiast wszystko co ukazane potem to po prostu jedna wielka parodia. O irono losu zdałem sobie sprawę wczoraj z tego, że "Genisys" to najczęściej przeze mnie oglądany film z serii w ostatnim czasie i bawi mnie on niemiłosiernie - właśnie tak. Mimo swoich nieziemskich debilizmów ten film naprawdę polubiłem, a to pewnie dlatego, że jest on już z automatu robiony dla jaj w przeciwieństwie do 2-ki, która była robiona całkiem serio. "Genisys" to definitywne pośmiechu*ki z marki i tyle w temacie. Ale nie powiem: późniejsze starcia z Cyber-Connorem naprawdę robią wrażenie...
Ten film jest po prostu tak zły, że aż dobry i nie potrafią przejść obok niego obojętnie - nic na to nie poradzę.
"A na początku filmu jest mówione wprost że Skynet wysłał dwa T-800 i T-1000 jednocześnie, tylko każdego do innego roku." - przyznaję ci w tym miejscu rację. Rzeczywiście było o tym wspomniane na samym początku, ale ten drobny fakt i tak nie zmienia tego, jakim DZIECINNYM GÓWNEM jest "T2".
Owszem Terminator ma dziury, lecz jeśli twierdzisz że seria Matrix ich nie posiada, zwłaszcza dwie ostatnie części, to radze przyjrzeć się uważniej. Jak nie zauważysz, to przypatrz się klatka po klatce zwłaszcza zupełnie pozbawionej logiki 3 części, gdzie scenarzyści chyba zupełnie nie zastanawiali się co było w poprzednich częściach, bo zakończenie to chyba napisał naćpany nastolatek.
Wszyscy w serii Terminatora czepiają się pętli, która jeśli chodzi o film s-f jest zupełnie zjadliwa, nie tak jak w Matrixie karmienie ludzi. Skąd mieli te papkę do karmienia? Ano tak, replikatory rodem ze Star Treka, przecież to logiczne, że maszyny mają minerały i wszystko z powietrza, zanieczyszczonego jak jasny gwint.
"Sad but true"
Ludzie jako baterie, no tak długo to by nie pożyli na zanieczyszczonej papce, nie mówiąc iż pozbawiony części energii i paru innych rzeczy mózgi cały organizm, byłby podatny na różnego rodzaju pasożyty i bakterie, że nawet te cudowne kapsuły nie dałyby rady poradzić nic na wymierające na zakażenie ludzkość.. Największym błędem i Matrixa i Terminatora jest właśnie zanieczyszczenie. W jaki sposób maszyny w Matrixie pozyskują zdatną do karmienia papkę? Nie wiem. W jaki sposób ludzie w Terminatorze przeżyli promieniowanie? Cuda panie, cuda. Obie serie są dziurawe jeśli chodzi o logikę, niczym spodnie kloszarda w kroku, a jeśli szukamy logiki i sensu w filmie s-f, to znaczy że pomyliliśmy gatunki.
Uśmiałem się, przyznaję. :)
Zanieczyszczenie to akurat hooy w porównaniu z dziecinnością i totalną parodią, jakie serwuje nam "T2" do spółki z "T:G" - największe porażki tej serii. Skretyniali producenci powinni ku*wa kontynuować "Salvation" i dociągnąć to do 6 części, zamiast kłaść na porządny film lachę i robić bzdurną Komedię w postaci "Genisys", w której znowu musimy oglądać debilną podróż w przeszłość. Eh, a miało być tak pięknie...
Fan mety widzę.
Terminator i Terminator 2 są jednymi z najlepszych filmów saj faj jakie kiedykolwiek pojawiły się na ekranach. Czepianie się dziur i idiotyzmów w Terminatorach, podczas gdy na liście swoich ulubionych filmach wymienia się takie potworki jak: Ryzykanci, Simon Sez, Batman Forever, Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka, które idiotyzmami biją po tryliard razy produkcje Camerona, zakrawa o śmieszność.
Fanem Mety akurat już nie jestem od dawien dawna, ale to akurat taki nieistotny detal.
Natomiast jeśli chodzi o 2-gą kwestię to "T2" jest jednym z najbardziej przereklamowanych filmów w dziejach Kinematografii i to powie każdy normalnie myślący Widz. 1-ka była brutalnym, zimnym, bezlitosnym filmem i poza debilną Pętlą Czasu nie mam doń zastrzeżeń. Jednak 2-ka to najzwyklejsze naplucie Widzowi w twarz, czego dowodzi fakt, że z brutalnego filmu tylko dla dorosłych zrobiono familijne gówno, które mogą spokojnie oglądać dzieciaki. 5-ka to jeszcze gorsza 2-ka i jeszcze większe gówno, podczas gdy 3-ka z 4-ką to filmy zrobione w poważnym tonie pierwowzoru i najzwyczajniej w świecie niedoceniane. Dalej...
"Batman Forever" - doskonała kontynuacja serii w przeciwieństwie do późniejszego "Batman & Robin", który rzeczywiście okazał się padaką dla małolatów (podobnie jak "T2" i "T:G"). "Ryzykanci" i "Simon Sez" to sensacyjne klasyki, zaś 3-ka "Mumii" to klasyczna Przygodówka, więc nie ogarniam ciśnięcia tych filmów jak burej s*ki?!
"Sad but true" mnie zmyliło i pokrótce nick.
Terminator 2 jest nieco gorszy od bardzo dobrej jedynki. Terminator 2 to przede wszystkim wizja świata, nowatorskie efekty specjalne, genialna postać T-100, klimat oraz świetne sceny akcji. Terminator 3 to nieudana parodia, zaś T4 widziałem raz, myślę że to o jeden raz za dużo. Piątka to ch*j wie co to jest. Właściwie liczą się dwie pierwsze produkcje, o reszcie można zapomnieć.
Batman Forever i Batman&Robin są takimi samymi dziecinadami, nie wiem jak to możliwe, że tego nie dostrzegasz, najwidoczniej robisz sobie jajca, albo w najgorszym przypadku rzeczywiście tak uważasz, co by oznaczało, że jesteś niezwykłym przypadkiem.
Ryzykanci i Simon Sez nie są żadnymi klasykami, tylko filmami akcji trzeciej kategorii. Ten pierwszy był dużym krokiem do upadku kariery Van Damme'a, z kolei drugi dzięki swojej głupocie i nieudolności można traktować jako niezamierzoną ch*jową parodię.
"Terminator 2 jest nieco gorszy od bardzo dobrej jedynki." - "T1" to poziom nieosiągalny dla "T2".
"Terminator 2 to przede wszystkim wizja świata, nowatorskie efekty specjalne, genialna postać T-100, klimat oraz świetne sceny akcji." - czyli wszystko sprowadza się wyłącznie do efektów specjalnych, bo fabuła to robi tu głębokie gardło i to delikatnie ujmując.
"Terminator 3 to nieudana parodia" - ale parodii w "T2" nie dostrzegasz jak milion innych fanboyów.
"Właściwie liczą się dwie pierwsze produkcje, o reszcie można zapomnieć." - propaganda i nic więcej.
-------------------------------
Gnojenie "Terminatora" od 3-ki wzwyż to najzwyklejsza hipokryzja i głupota, bo o ile 5-ka to rzeczywiście rzyg, tak 3-ka z 4-ką to porządne filmy w przeciwieństwie do dziecinnej 2-ki.
Jeśli dla Ciebie T2 to tylko efekty specjalnie, to zdaje się, że coś z Tobą nie tak.
Nie dostrzegasz nic poza efektami specjalnymi? A sceny akcji? klimat? gra aktorska? charakteryzacja? muzyka? nic? a symbolika? Symbolika jest tutaj ważna. Connor właściwie symbolizuje biblijnego Chrystusa., czego wielu nie dostrzega.
Co do fabuły, to jest okey i przynajmniej "jest" w porównaniu z ulubionymi filmami z twojej żałosnej listy. Twój gust muzyczny jest równie tragiczny?
Nie bardzo wiem, czy ma sens dyskusja z kimś kto prawie całą swoją krytykę T2 opiera na czepianiu się postaci młodego Connor. Mnie ani postać, ani zachowanie Johna nie przeszkadza.
Na koniec powtórzę: Liczą się wyłącznie dwie pierwsze części, a reszta to dno dna. Każdy kto ma pojęcie o kinie sądzi dokładnie to samo co ja.
Klimat i muzyka wraz z aktorstwem (które nie było jakieś wybitne) nie są w stanie uratować gównianego filmu, w którym fabuła jest skandalicznie idiotyczna, a tym samym leży i kwiczy.
"Symbolika jest tutaj ważna. Connor właściwie symbolizuje biblijnego Chrystusa., czego wielu nie dostrzega." - to tym bardziej film jest u mnie skreślony. A tak na serio to widzisz więcej w tym filmie niżeli jest w rzeczywistości, a "Zbawcę Świata" ratującego ludzkość to w każdym filmie można podciągnąć pod Hesuska - idąc tym tokiem myślenia to Duke Nukem jest również kolejnym Hesuskiem, bo przecież ratuje świat przed kosmitami... Weź wrzuć na luz i nie doszukuj się rzeczy, których nie ma.
"Mnie ani postać, ani zachowanie Johna nie przeszkadza." - to że tobie nie przeszkadza to nie znaczy, że nie jest to pieprzoną wadą filmu. Z brutalnego filmu dla dorosłych, Cameron zrobił dziecinadę na niedzielny obiad z rodziną, tak jak w przypadku 2-ki "Aliena" i żadne gadanie tego nie zmieni.
"Liczą się wyłącznie dwie pierwsze części" - PROPAGANDA & HIPOKRYZJA (!). Działasz w myśl zasady "miliardy much nie może się mylić", ale ja jestem daleki od takiego postrzegania świata, dzięki czemu poznałem i doceniłem sobie wiele dobrych filmów, które nie zyskały owacji "ogółu". Ba, dzięki własnemu indywidualizmowi ujrzałem ile filmów reklamowanych jako "hity" okazały się być zwykłym gównem dla mas, które poza dobrą reklamą nie mają nic więcej.
----------------------------------------
Podsumowując: jesteś fanboyem Camerona, więc nie ma sensu wbijać ci do głowy tego jak jest naprawdę, ale ja w sumie nawet nie zamierzałem tego robić. Jedyne co robię to śmieję się z twojej hipokryzji i reszty ludków, którzy bezmyślnie i niezasłużenie wieszają psy na "Terminatorze: Salvation", który jest cholernie dobrym filmem i który wreszcie pokazał "fu*ka" nudnemu schematowi pt. "podróż w przeszłość". "T:S" to świetny film, który był początkiem czegoś nowego, ale jak zwykle producenci postanowili zarżnąć dobrą koncepcję w samym zarodku, a potem wypuścić gnój w postaci "Terminatora: Genisys", który jest tym czym jest.
P.S. Chcesz dobre aktorstwo to obejrzyj sobie "Bulwar Zachodzącego Słońca".
Prezentujesz bardzo ciekawy sposób oceny filmów. Jestem w stanie zrozumieć Twoją krytykę fabuły Terminatora, aczkolwiek nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego nie krytykujesz takich filmów jak: Ryzykanci, Simon Sez, Batman Forever, Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka będących fabularnym dnem. Gdzie tu konsekwencja? Gdzie sens, logika?
Musisz być ślepy, symbolika biblijna zawarta w Terminatorze jest faktem, sam tytuł filmu jest w pewnym sensie tego potwierdzeniem.
Jest na ten temat bardzo, ale to bardzo interesujący artykuł. Jeśli go znajdę przekażę linka.
Dzieciak jak dzieciak, ważna postać, dobrze zagrana, jak dla mnie okey.
Terminator 2 jest lżejszy od poprzednika, ale wciąż na tyle brutalny, że otrzymał kategorię wiekową R, oznacza to, że film nie jest przeznaczony dla dzieci, gdybyś nie wiedział.
Niestety muszę Cię zawieść, bo nie działam w myśl takiej zasady, lecz w myśl własnego zdania. Nie oznacza to jednak, że moje własne zdanie jest wyrocznią i nie mogę się mylić.
Dzięki swojemu indywidualizmowi odrzucasz "gówniane" hity na rzecz bardzo złych filmów, których nie da się w żaden sposób obronić argumentami. Twój kolejny popis głupoty i braku dojrzałości w myśleniu.
Fanboyem nie jestem, fanem zdecydowanie tak. Terminatora Salvation widziałem tylko raz , nieprędko do niego wrócę, być może nigdy, bo nie przywykłem do ponownego oglądania kiepskich filmów.
Zdania co do dwóch pierwszych Terminatorów nie zmienię - świetne kino, czołówka kina sci-fi, oczywiście bywają lepsze w tym gatunku, chociażby Łowca androidów, ale w kategorii rozrywkowe kino, Terminatory spełniają swoje zadanie, jakim jest zapewnienie rozrywki widzom.
Generalnie, kino rozrywkowe dociera do mnie w szczątkowych ilościach. Jestem dość wymagającym widzem, preferuję głównie kino ambitne, filmy Davida Lyncha, Ekspresjonizm, Włoski Neorealizm, Tarkovski, polskie filmy z okresu komunistycznego, awangardę etc. Szczerzę wątpię abyś interesował się takim rodzajem kinematografii, sądząc po Twojej liście najważniejszych filmów oraz twórców, nie wyściubiasz zbytnio nosa poza rozrywkowe produkcje.
Nie zaskoczysz mnie, Bulwar Zachodzącego słońca oczywiście widziałem.
Dalszą dyskusję sobie odpuszczę, z dzieciakiem nie warto. Żegnam.
Dalej bredzisz jak naćpany – „Terminator” i symbolika?! Zmień dilera, bo cię robi w ciu*a. „Terminator” nie ma jakiegokolwiek ukrytego dna i artykuł jakiegoś posranego czubka tego nie zmieni, dlatego nawet nie podsyłaj mi linka, bo nie zamierzam marnować czasu na bełkot – wystarczy, że czytam twoje „mądrości”. Każdy „Terminator” to nieskomplikowany rozpie*dol, a nie ambitny twór z głębokim przesłaniem (którym „Terminator” oczywiście mógł być, gdyby producenci chodzili po rozum do głowy, a nie do dupy).
I jeśli ktoś z nas 2-óch jest mega-niekonsekwentny to właśnie ty, oj „dość wymagający widzu”: chwalenie „T2”?! Śmiech na sali! To tak jakbyś chwalił „Avengers”, bo to ten sam poziom (i nie wspominam już o tym, że rozrywkowy film rozrywkowemu filmowi nierówny). O ile popieram aprobatę dla „T1” (bo to poważny film dla dorosłych), tak dla „T2” ni chu*a (bo to czysty Disney i zdania nie zmienię). Lubisz trzepać do „T2” to proszę bardzo, ale nie wmawiaj mi bredni.
Zaś „Batman Forever” jest tym czym późniejszy „Spider-Man” Sama Raimiego i na odwrót, czyli filmem z wyczuciem, który nie popada w którąkolwiek ze skrajności. Nie czaisz?! To łopatologicznie: „Batman & Robin” do spółki z „Robocopem 3” to gówna robione z myślą o dzieciach i tym samym sprzedaży jak najwięcej zabawek (z czym twórcy „B&R” nawet się nie kryją), a taki „Batman” Nolana to zaś przesadnie poważne filmidło robiące za pseudo-realistyczne i pseudo-ambitne (z czym też twórcy się nie kryją), co nie miało prawa się udać i oczywiście się nie udało (ale tego to już twórcy nie przyznają). „Batman Forever” za to zachowuje umiar we wszystkim, bo nie jest ani za poważny ani za dziecinny, tylko umiejętnie balansuje pomiędzy jednym i drugim.
Dlatego nie bądź taki do przodu, bo cię w tyle zabraknie. Skończyłem.