PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=992}

Terminator 2: Dzień sądu

Terminator 2: Judgment Day
7,6 263 090
ocen
7,6 10 1 263090
8,5 28
ocen krytyków
Terminator 2: Dzień sądu
powrót do forum filmu Terminator 2: Dzień sądu

10/10

użytkownik usunięty

Ten film jest owocem geniuszu, talentu i zaangażowania wielu osób - reżysera (a jednocześnie autora scenariusza), aktorów, speców od efektów specjalnych i każdego kto dołożył choć cegiełkę do końcowego produktu.


Niedawno zauważyłem, że przy tym filmie wisiała moja ocena 8/10 (może nawet 7?). Ze wstydu niemal zapadłęm się pod ziemię. Wystawiałem ją z 7 lat temu i oceniałem ten film jako zwykłe sci-fi. Nie rozumiałem jego prawdziwego piękna, nie rozumiałem co czyniło go tak niezwykłym. Dopiero zapaść kina ostatnich lat, zeszmacenie klasycznych i kochanych przez miliony marek kinowych nowymi beznadziejnymi odsłonami (Ghostbusters, Terminator, Obcy, Predator, Gwiezdne Wojny...) krok po kroku skłaniało mnie do stopniowej analizy co nie tak jest z kinem obecnie i czemu dawne filmy są tak znacznie lepsze niż te nowe.

Czy to tylko nostalgia która nas zaślepia? Odpowiedź brzmi: NIE!
Te dawne odsłony choć nie miały takich możliwości technicznych ani takich budżetów jak nowe są po prostu lepsze pod względem tego co najważniejsze - scenariusza który przekłada się na niemal wszystko. Ciekawszą historię która jest lepiej opowiedziana i bardziej interesujących bohaterów. Akurat Terminator 2 jest niezwykle rzadkim przykładem starego filmu z lepszymi efektami specjalnymi niż w nowych odsłonach serii - a to już dla nich siara.

Wszystko co Terminator 2 mógł zrobić dobrze zrobił rewelacyjnie, a w zasadzie można było każdy z tych elementów tak łatwo zrypać. Jakże łatwo byłoby zrobić z Sary zwykłą "damsel in distress", zamiast tego zrobiono z niej prawdziwą wojowniczkę. Jakże łatwo byłoby postanowić, że skoro Johna chroni Arnie T-800 to T-1000 (o wiele grożniejszym modelem) powinien być jeszcze większy mięśniak. Ale postawiono na Roberta Patricka choć nie był raczej wielkim nazwiskiem. I zagrał swoją życiową rolę. Zresztą każdy w tym filmie zagrał swoją życiową rolę. Łącznie z Arnim przy wszystkich jego wielkich rolach. Jedyny wyjątek jaki przychodzi mi do głowy to zastępcza matka Johna Connora. Ona grała Vasquez w Obcym decydującym starciu i podejrzewam, że to jej najlepsza rola.

Parę słów o Robercie Patricku. Wśród ciekawostek jest, że przeszedł wyczerpujący trening by nie okazywać zmęczenia. Ale nie zauważyłem wzmianki (może nie patrzyłem uważnie), że to on wyszedł z inicjatywą by nauczyć się strzelać bez mrugania bo gra maszynę a maszyna nie mrugałaby przy strzale bo nie ma emocji i odruchów wywołanych stresem (ja pewnie bym mrugał jakbym miał wypalić z broni^^). To on nadał T1000 osobowości. Jest mniejszy od Arniego nie wygląda tak groźnie. Przeciwnie. Budzi zaufanie. Przybrał formę policjanta by łatwiej było mu zbliżyć się do ludzi i to zaufanie zdobywać. Miał bardzo uprzejmy głos i miły uśmiech kiedy musiał udawać sympatycznego stróża prawa. Ale był przerażający kiedy nie musiał. To jak biegł było niepokojące. To jak przechylał głowę zabijając ludzi swoimi ostrzami jakby próbował przeanalizować to jak umierają i zrozumieć czym jest agonia... Coś niesamowitego.

Wymieniając elementy które łatwo byłoby schrzanić warto wspomnieć o Edwardzie Furlongu. I nie chodzi mi o to, że schrzanił sobie życie. W Mrocznym Przeznaczeniu w procesie wciskania ideologii woke do wszystkiego zamordowano Johna by zastąpić go jako zbawcę ludzkości kimś kto miał lepsze kwalifikacje. On jest białym facetem, a to teraz w holywood niemodne, więc zastąpiono go kobietą w ciemniejszym odcieniu. Wspominam o tym bo tak mnie to wkurza, ale w miarę możliwości wolałbym nie zmieniać tego tematu w polityczny. W każdym razie naszej nowej bohaterce na każdym kroku powtarzano jaka jest szlachetna i jaka z niej super liderka. Żeby jak zrzuci się na nas bombę o niej jako nowym mesjaszu wydało się to bardziej uzasadnione. Kiedy poznajemy Johna - przyszłego zbawcę ludzkości - można się było spodziewać, że będzie szlachetny, uczciwy, ucieleśnieniem dobra. A jest palantem:P Nie mogę powiedzieć, że to dzięki temu ten film jest wspaniały. Ale jest to miły akcent. Pokazanie nam, że wielki człowiek nie musiał być świętym w dzieciństwie. Że dorastanie pod okiem mamy która z punktu widzenia społeczeństwa (i jego samego) była obłąkana musiało go troche zaburzyć. Że to ile zrobi dla ludzkości w przyszłości nie znaczy, że musi być wspaniały już jako dzidzia. Ale jednocześnie - przy tych wszystkich pokazach jego buractwa, chamstwa i arogancji mamy przebłyski w paru scenach jego dobrego serca i odwagi.

Arnie to w tym filmie klasa sama w sobie. Największy badass w historii kina. Wszystko co robi jest po prostu cool. To jak wyrywa jednym szybkim ruchem strzelbę z rąk właściciela knajpy. To jak przeładowuje ją kręcąc nią młynka jedną ręką na motorze. To jak otwiera bramkę w ogrodzeniu przestrzeliwując ją z motoru i przejeżdżając przez nią. W każdej scenie jest prawdziwym maczo. Co w XXI wieku jest passe. Teraz liczą się tylko wychudzeni soyboye a męskość jest z automatu toksyczną męskością. I piszę to jako facet mięśni pozbawiony. Ale nie mózgu i uczciwości. Mi się na siłowni nie chciało wylewać siódmych potów by wyglądać jak Herkules. Ale są ludzie którym się chce. I szacun za to. I to, że są silni nie znaczy, że są źli. To, że ktoś ma obwód klaty jak oni bicka nie znaczy, że jest dobry. To tak dla jasności. Choć mam wrażenie, że w Polsce mamy z tą logiką dużo mniejszy problem niż w stanach. U nas chyba większością społeczeństwa rządzi mózg a nie twitter. Arni w tym filmie wygląda jak prawdziwa broń ostateczna. No niemal do końca kiedy walka z T1000 odziera go z sił, ale o tym więcej po tym.

Pisząc o Arnim i Johnie nie można wspomnieć o ich relacji. John nigdy nie miał ojca. Miał "wujków" którzy bzykali Sarę a w zamian uczyli ją jak walczyć, posługiwać się bronią i materiałami wybuchowymi by ona mogła uczyć kiedyś Johna. Matkę też stracił gdy zamknięto ją w wariatkowie - nie mogli się widzieć. Terminator opiekując się nim bardzo szybko stał się czymś najbliższym prawdziwemu ojcu co John kiedykolwiek miał. I o sile tego zjawiska świadczy fakt, że w końcu dostrzegła je nawet Sara. To dzięki Johnowi Terminator dla którego zabijanie było tak naturalne jak dla zwykłego człowieku potrzeba odlania się po paru piwach nagle nauczył się szanować i chronić ludzkie życie.

Najważniejszą i najlepszą częścią najlepszych części terminatora jest dla mnie postać Sary Connor. Kino ostatnich lat jest pełne "silnych niezależnych kobiet". Najczęściej ludzie wymieniają kogoś z pary Rey ze SW i Bri z kapitan marvel. To dobitnie pokazuje jak nisko upadliśmy jeśli chodzi o pisarską część tworzenia filmu. "silna" zostało spłycona do "bo ma boskie moce" z dodatkowym "nie potrzebuje pomocy, zwłaszcza męskiej i nie ponosi porażek". Kapitan Marvel i Rey są niepokonane praktycznie odkąd pojawiają się na ekranie, przez to, że nie ponoszą porażek, nie ma przed nimi wyzwań nie do przejścia nie muszą się rozwijać co czyni je nudnymi i choć holywood chciało podobno dać kobietom bohaterki z którymi mogły się otożsamiać to nie sądzę by to zadziałało - bo co to za przesłanie "jak będziesz miała boskie moce to będziesz mogła wszystko"?

Dla mnie istnieją 2 ikony silnych bohaterek. Na tyle wspaniałych i universalnych, że moga być wzorami nie tylko dla kobiet, ale i dla mężczyzn. Sarah Connor i Elen Ripley z obcego. Długo się zastanawiałem o którym filmie napisać (obcy2 czy terminator 2) i o której z bohaterek się rozpisać. Wybrałem Terminatora bo ten cykl znam i lubię "od dziecka" choć w pełni zrozumiałem i doceniłem go dużo później. Obie łączy wiele w każdym razie. Nie są idealne, nie mają boskich mocy, czasem potrzebują pomocy by przetrwać i nie ze wszystkim sobie zawsze radzą.

By w pełni choć w skrócie wyjaśnić cudowność postaci Sary nie mogę ograniczyć się do drugiej części. Muszę zacząć od pierwszej.

Gdy poznajemy Sarę jest pozbawioną pewności siebie, zwykłą dziewczyną którą przerasta życie jeszcze zanim pojawia się terminator. Nie radzi sobie w pracy a jest kelnerką w małej rodzinnej restauracji a nie dyrektorką w wielkiej korporacji. Jej odpowiedzialność kończy się na tym czy ktoś dostanie na czas colę i frytki a nie czy firma straci miliony albo czy setki ludzi stracą pracę. Nie radzi sobie także w miłości, ma faceta, chyba od niedawna, ale w sumie trochę mu zwisa. Jest ładną dziewczyną ale nie jest jakąś sexbombą za którą oglądaliby się faceci. Już bardziej zwykła być chyba nie mogła. I tak jak mówię - życie i tak ją przerastało.... a wtedy pojawił się człowiek (na ten moment myślała, że człowiek) który zabijał osoby o jej imieniu i nazwisku w kolejności z książki telefonicznej. Zabił już dwie, a trzecia jest ona.

Nagle pojawia się jeszcze jeden wariat który wmawia jej, że osoba która chce ją zabić to terminator - mordercza maszyna przysłana z przyszłości a on przybył tu za nim by ją (Sarę) chronić. To nie był dla niej łatwy dzień.

Film trwa jakieś półtora godziny. Gdy się kończy Sara nie jest zagubioną wystraszoną nastolatką. Jest kobietą gotową walczyć o swoje życie i życie swojego nienarodzonego jeszcze dziecka z każdym - choćby i z cyborgiem-zabójcą. To jak ta postać na naszych oczach dojrzała w trakcie tego filmu jest po prostu niesamowite.

W terminatorze 2 poznajemy Sarę w wariatkowie gdzie wylądowała bo upierała się, że nadchodzi koniec świata a ona próbuje go powstrzymać (a w międzyczasie przeprowadzała ataki terrorystyczne na firmy komputerowe).

Szybko się okazuje, że już nie jest kobietą którą pożegnaliśmy w poprzedniej części. Jest wojowniczką mogącą skopać zad prawie każdemu napotkanemu facetowi. Choć Arni i John ruszają jej na ratunek to ona uwolniła się sama. Wpadła w łapy pielęgniarzy tylko dlatego, że zobaczyła Arniego. I ciężko się dziwić. Pamiętajcie, że Arni jakiego znała był potworem który miał tylko jeden cel - zabić ją. Nie powstrzymało go ze trzydziestu uzbrojonych po zęby policjantów. Wszyscy zginęli. Swoją drogą jeśli ktoś myśli, że byli głupi, że z nim walczyli i powinni uciekać albo się schować. Pamiętajcie, że dla nich to był zwykły facet. Wiedzieli, że zabił iluś ich kolegów więc jest niebezpieczny. Ale po pierwsze pewnie każdy z nich chciał pomścić tych którzy zginęli i każdy wierzył, że wystarczy jeden celny strzał by to zakończyć. Skąd mieli wiedzieć, że równie dobrze mogliby rzucać landrynkami w Pudziana co strzelać do Arniego? A jak odkrywali, że coś jest nie tak bo kule nie działają to ginęli nim mogli podać wieści dalej. W każdym razie miała uzasadnione PTSD. Pewnie gdyby w drzwiach windy stał ktokolwiek inny rzuciłaby się sklepać mu ryj. Ale stał on. Potwór który zabił jedynego człowieka jakiego w życiu kochała który oddał życie w nierównej walce by ją chronić. Gdyby nie obecność Johna nigdy nie zaufałaby arniemu i nie poszła z nim. Swoją drogą w scenie ucieczki widzimy, że po dawnej zagubionej Sarze nie ma śladu. Wyrywa Arniemu broń zza pasa bez pytania i strzela do Roberta Patricka. Kiedy na miejsce przybywa radiowóz to ona pierwsza rozpoczyna akcję sterroryzowania policjanta i przejęcia go do ucieczki.

W kwestii zaufania Sary do Arniego trzeba dodać, że ono nadal nie istnieje. Dowodzi tego scena wersji rozszerzonej w której John postanawia wyjąć z arniego jakiś chip by móc odblokować mu możliwość uczenia się (chciał nauczyć go szacunku dla ludzkiego życia i paru innym spraw). Gdy tylko Arnie był bezbronny i wyłączony Sara próbowała rozwalić chip młotkiem i John musiał go bronić. To pokazuje jak bardzo nienawidziła T-800. Tym bardziej mnie wzrusza scena gdy później pojęła, że lepszego ojca/opiekuna dla Johna nie mogłaby sobie wymarzyć.

Apropos bycia opiekunem Johna. Rany ten film ma tyle warstw, że ciężko mi nie zgubić wątku... Sara była dla Johna strażniczką, nauczycielką walki i w tych rolach sprawdzała się nieźle. Ale przez to, że skupiała się na nich była okropną matką. To jakie miała priorytety pokazuje scena po ucieczce z wariatkowa gdzie Wyciągają do siebie ramiona. On chciał ją przytulić a ona chciała sprawdzić czy nie jest ranny.

W każdym razie potem mamy świetną scenę ataku snajperskiego Sary na dom Dysona - człowieka którego wynalazek doprowadzi do powstania Skynetu. Tu mamy 2 dna. Po pierwsze Sara wiedziała, że może z tej wyprawy nie wrócić. Normalnie może nie podjęłaby takiego ryzyka bo John zostałby sam w wieku 10 lat, ale dzięki wspomnianej świadomości, że Arni będzie dla niego o wiele lepszym opiekunem niż ona mogłaby kiedykolwiek mogła podjąć to ryzyko bez lęku. Druga sprawa jest taka, że dzieki Johnowi Arnie przez cały film nikogo nie zabił. Z każdą chwilą stawał się coraz mniej mechaniczny a bardziej ludzki w sensie osobowości. I nie zrozumcie nadal był maszyną, ale coraz lepiej potrafił naśladować człowieka i rozumieć czym jest człowieczeństwo. Piszę o tym bo gdy Arnie pokonywał drogę od Terminatora do człowieka, Sara pokonała podobny dystans w przeciwnym kierunku. Była gotowa ukatrupić niewinnego człowieka na oczach jego płaczących żony i dzieci żeby zmienić przyszłość. Stała się terminatorem. I to chyba ta myśl powstrzymała ją przed tym by ostatecznie za spust pociągnąć.

Ostateczne starcie naszych bohaterów z T-1000 to prawdziwy majstersztyk. Po pierwsze wspaniale nawiązuje do jedynki gdzie Kyle Reese - zwykły człowiek po kilku starciach z t-800 stopniowo opadał z sił by w tej ostatniej walce już na resztkach energii prawdopodobnie samej sile woli bo mięśnie dawno odmówiły posłuszeństwa walczył do końca i poległ by wykonać swoje zadanie a przy okazji ochronić kobietę którą kochał. W dwójce T-800 ta na pozór niezwyciężona maszyna do zabijania z każdą chwilą opadał sił i ponosił coraz więcej nieodwracalnych obrażeń w walce z nowym lepszym modelem. Był wobec T-1000 równie bezradny co zwykły człowiek wobec niego.

Film kończy się jedną z najbardziej wzruszających scen śmierci w historii kina. Mimo, że nie umiera człowiek a zniszczeniu ulega maszyna. Walczył tak dzielnie i z takim poświęceniem, że nawet Sara która dzień wcześniej sama próbowała go zabić teraz wzruszyła się jego losem.

Nie wiem czy udało mi się tutaj trochę tak na spontanie przelać "na papier" wszystko za co kocham te filmy i uważam, że są absolutnie genialne. Jestem "zywkłym" człowiekiem i nie żyję z pisania.

Aczkolwiek nim skończę jeszcze jedna sprawa do której odnieść się muszę:

Jeden z recenzentów (a skoro jego ocena widnieje "w opiniach krytyków" rozumiem, że to co tutaj popełnił robi zawodowo) napisał o filmie dając mu 7:"jednak trochę za łzawo a uczłowieczanie maszyny z każdym seansem przeszkadza mi coraz bardziej". Nie widziałem możliwości skomentowania tej opinii tam, więc odniosę się do niej tutaj.
Jeżeli przeszkadza ci "ckliwość" tego filmu i wątek uczłowieczenia maszyny w niej po wielu seansach to gratuluję - żyjesz z oceniania filmów a nie potrafisz obejrzeć filmu i go zrozumieć nawet po wielu seansach. BRAWO. Druga sprawa. Żyjesz z pisania o filmach. Ja tutaj podejrzewam, że ględziłem strasznie bo gaduła ze mnie a miałem bardzo dużo do napisania. Ale ty odniosłeś się do tego filmu tam jednym zdaniem. Żyjesz z pisania o filmu, miałeś jedno zdanie napisać i to było wszystko na co cię stać z pisarskiego punktu widzenia? Żałosne. Dzieci w podstawówce tak filmy recenzują (wiem bo czytałem). Od paru lat na każdym kroku przekonuję się, że większość krtytyków się nie zna na swojej pracy i/lub są w niej nieuczciwi (normą jest zawyżanie ocen filmom produkcji większych studiów by nie tracić miejsca przy stole - jesteś zapraszany na zamknięte pokazy przedpremierowe? no to nie przesadź z krytyką bo przestaniesz). Z każdym rokiem rośnie lista filmów znienawidzonych przez publikę a lansowanych na chama przez krytykę i w drugą stronę filmów (i seriali) kochanych przez widzów, ale gnojonych przez krytykę. Bo krytycy coraz rzadziej oceniają to czy film jest dobrze napisany, zagrany, nakręcony i czy ogląda się go z satysfakcją. Liczy się czy i jaka jest w nim ideologia. Ale tego tematu wolę nie rozwijać bo niechciałbym tego wątku zmieniać w polityczny. Sednem jest, że ten film wymiata. A w zasadzie 2 filmy,

Jeśli ktoś dotrwał do końca tego tekstu to gratuluję i dzienkuję. Jeśli się zgadzacie to miło. Jeśli nie to z czym? Co wam się nie podoba w tych filmach?

ocenił(a) film na 10

Ten film trzeba mieć w swojej kolekcji na Blu-ray!

użytkownik usunięty
atari799927176virgin

Niestety bluereya nie mam, ale tak zagadałeś, że w sumie muszę sie zgodzić. Chyba muszę się zaopatrzyć w to urządzenie i myślę, że Terminator 1-2 i Obcy 1-2 powinny być pierwszymi tytułami w mojej kolekcji:P

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones