PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33027}

Terminator 3: Bunt maszyn

Terminator 3: Rise of the Machines
2003
6,4 94 tys. ocen
6,4 10 1 93921
5,0 27 krytyków
Terminator 3: Bunt maszyn
powrót do forum filmu Terminator 3: Bunt maszyn

W kwestii Cyberdine i Skyneta powiedziano już wystarczająco w pierwszych dwóch "Terminatorach", ale jak wiadomo pieniądz jest pieniądz i trzecia część, pomimo upływu 12 lat, powstać musiała. Nie ma sensu pisać o tym, że pierwszy "Terminator" to klasyka. Choć widać po nim oznaki upływu czasu, klaustrofobiczny klimat wciąż pełni w nim rolę nadrzędną i ogląda się go dobrze. W "Dniu sądu" nie ma już tak sugestywnej atmosfery, ale zastąpiono ją wartką akcją i świetnymi efektami, które nawet na dzisiejsze czasy robią piorunujące wrażenie. Co zatem oferuje "Terminator 3"? Moim zdaniem nic, bez czego seria nie mogłaby się obejść.

Po raz kolejny fabuła opiera się na tym samym schemacie i nie byłoby to takie urągające, gdyby wszystko całkiem serio przedstawiono. Tymczasem "Bunt maszyn" zabawia się w parodię "T2". A co gorsza, robi to nieświadomie. Wstawki humorystyczne i nawiązania do poprzednika, wpleciono jakoś niechlujnie i psują one i tak już mocno nadszarpnięty wizerunek Terminatora.

Kolejny minus daję za chybiony dobór obsady. Schwarzenegger na dobrą sprawę powinien odpuścić sobie udział w tym przedsięwzięciu. Czasu nie da się oszukać, a on sam na dodatek sprawia wrażenie zmęczonego swoją rolą i wygłaszaniem ciągle tych samych kwestii. Nich Stahl jako John Connor to pomyłka. W jego wykonaniu nie ma on jaj i w niczym nie przypomina przyszłego wodza ruchu oporu. Nielepiej od niego wypada nijaka Claire Danes, która w równym stopniu co on irytuje. Kristanna Loken miała być pewnie wabikiem dla męskiej części widowni, ale moim zdaniem średnio podołała zadaniu, mimo że Mostow w żadnej ze scen nie przymrużył oka na kreowanie wizerunku T-X. Ani Schwarzenegger w "jedynce", ani później Patrick nie musieli wspinać się na wyżyny umiejętności aktorskich w swoich rolach, ale oglądało się ich doskonale. Raczej to nie wina Loken, a charakteru, jakiego nadano całemu filmowi. Pretensjonalny wydaje się tutaj być również króciótki występ Boena jako Silbermana. Kompletnie nic nie wniósł, a posłużył raczej jako mały zapychacz, czy też "spójnik" między kontynuacjami. Choć nie wiem, czy to nie nadinterpretacja z mojej strony.

Budżet filmu zdecydowanie przebił ten, którym dysponował Cameron przy drugiej części. Co z tego, skoro efekty w "3" zdążyły się już nieco zestarzeć? Oglądając "Dzień sądu" nie ma się takiego odczucia nawet dziś, mimo że oba filmy dzieli 12 lat! Mostow skupia siły za to na serwowaniu demolki dookoła, a scena pościgu dźwigiem, fakt, robi wrażenie, ale jest równie infantylna, co przeszarżowana. Zresztą, nie tylko ona, cały film sprawia takie wrażenie. Jakby nie był do końca przemyślany, robiony na prędce. Efekty specjalne przesłaniają tutaj ideę serii.

To nie jest film zły, tyle że nie z tej samej półki co poprzednicy. Jako odrębny produkt zapewne wybronił by się bez większych problemów, ale nie jako kontynuacja klasyki SF. Tamte filmy miały charakter i były czymś więcej niż pustym kinem akcji. "T3" niestety bliżej do "Transformerów". Moje krytyczne spojrzenie wynika z tego, że obejrzałem w krótkim czasie każdą z części po kolei. "Bunt maszyn" podoba mi się i uważam, że można przy nim naprawdę miło spędzić czas, ale przepaści między "2" a "3" nie sposób nie dostrzec - to inny warsztat. Cameron "Dniem sądu" zawiesił poprzeczkę zbyt wysoko i w sumie miał rację samochwalczo mówiąc, że lepszego Terminatora nie idzie zrobić.




ocenił(a) film na 3
Ceglas

zgadzam sie z tym co piszesz.

choć dla mnie T1 jakoś nie umie się zestarzeć i nie widzę po nim upływu czasu, film jest moim rówieśnikiem, na nim się wychowałem i do dziś często do niego wracam;-) wiem że widać niedociągnięcia pewne, związane z tym, że produkowano ów dzieło w latach 80-ych, ale mimo wszystko...

a co nam oferuje T3 bez czego seria nie mogłaby się obejść? chyba tylko scene, która nie znalazła sie w finalnej produkcji, można ją znaleść na youtube i na dodatkach w DVD z filmem. mianowicie chodzi o scene z sierżantem Candym, (zagrał go Shwarzenegger) który poddaje się testom w laboratorium, co by na jego sylwetce i twarzy oprzeć produkcje prototypa T-800.
nic więcej godnego polecić nie mogę, ponieważ sceny demolki i związane z tym efekty specjalne, nota bene naprawde bardzo dobre w T3, nie są w stanie zamydlić dziurawej i niedorzecznej fabuły.

co do humorystycznych wstawek to już chyba 90% userów tego forum, kubeł pomyj wylało na tem motyw. a faktem pogrążającym to jeszcze bardziej niech będzie to iż w "Dniu Sądu" też nie obyło sie bez takowych. chodzi mi o moment w reżyserskiej wersji filmu, gdzie mały Connor uczy się cyborga uśmiechać, ale scena ta, umiejętnie wpleciona, nie irytowała jak te zamieszczone w T3.

z ciekawostek jakie kiedyś czytałem to Cameron chciał nakręcić trzecią część, miał jej jako taki zarys, (wszakbądz nie wykorzystał wszystkich swoich pomysłów w T2), akcja filmu miała się dziać w przyszłości głównie, no ale tak jak napisałeś, stwierzdził że lepszego Terminatora niż T2 nie da się już zrobić, na pocieszenie machnął fanom T2:3D Battle Across Time i zajął się nową wysokobudżetówką jaką był Titanic.

Ceglas

Ocena dla tej części to 9/10 i ani oczka mniej - świetny klimat, spektakularna rozwałka, efekty, trafna fabuła, obsada i w ogóle całokształt!:)