Przyznaję, jest to najgorszy film, jaki udało się wytworzyć - nie koresponduje w żaden sposób z tym, z czym miał! :) Stylizacja okazała się fiaskiem, zamierzonego efektu nie widać, równie dobrze można by ten film przedstawić przed inną kreskówką, opisowo ukazując go w innym świetle. Dostajemy animację pozbawioną kwintesencji formy, jakiegokolwiek napięcia (każda następująca po sobie akcja traci swój dynamizm dzięki niepotrzebnym wyciszeniom - a przecież klimat filmów filmów sprzed kilku dekad był budowany w oparciu o całkiem inne zasady). Nie było także mrugnięcia oczkiem w stronę widza obeznanego z tematem, podobieństwa dotyczyły bardziej konceptu niż wykonania. Tyle o "Terrorze...". A teraz o czymś innym.
Zapowiedź filmu "Narzeczona potwora" podczas katowickiego Festiwalu Filmów Kultowych (XIII) wzbudziła nie to, co powinna: ludzie zaczęli oczekiwać po prostu rzeczy "zabawnych", czekając na coś, z czego można się pośmiać (zakładam, że dla części widzów nierozróżnialna były celowość umieszczonych komicznych dialogów oraz samych "niefortunnych" ujęć :)), co zniszczyło tym samym drugie dno tego filmu, paradoksalnie bardziej głębokie. Film posiada ewidentnie niedociągnięcia i błędy, lecz nie tylko na tym powinno się skupiać uwagę. Ten film miał swoje plusy i, choćby z racji obiektywności, należało je przedstawić.
I jeszcze jedno, zapowiedź powinna być poparta czymś więcej niż filmem Tima Burtona o wymownym tytule "Ed Wood" :).
Nic dodać, nic ująć. Niestety rokosz się nie popisał owym 'dziełem'. Jedyne co widać, to trwonienie pieniędzy na tego typu produkcje. Ten film jest tak nieśmieszny, tak idiotyczny, że obrazą dla Eda Wooda byłoby wystawianie "Gwiazdy" na jednym festiwalu z "Narzeczoną potwora". Widać, że umiejętności reżyserskie są odwrotnie proporcjonalne do otrzymywanych możliwości kręcenia filmów.