Bardzo realnie zarysowana wizja. Mimo, że nie jest to film z widowiskowością i tonami napięcia rodem z ALIEN, ale ogląda się go naprawdę dobrze i potrafi zaintrygować.
Pobudza wyobraźnie w temacie eksploracji kosmosu. Niestety film psują marne efekty.
Zamiast okna mamy jakiś telewizor czarno biały po którym się przesuwa poklatkowo kosmos itp. To nieznacznie odbiera temu filmowi. Jak dla mnie 7/10 gdyby dopieścić stronę techniczną dał bym 9/10
Mimo że to film made in ZSSR / Polska to w 1979 roku nie był aż tak technologicznie uwsteczniony w porownaniu z produkcjami USA. Dopiero dziś wydaje się prymitywny. Poza tym o ile pamietam Test pilota Pirxa rywalizował z Alien na festiwalu sci-fi i wygrał.
Festiwal był o ile pamiętam we Włoszech, w Trieście. Widziałeś ten film bo jak na swoje czasy i biorąc pod uwagę kto i gdzie go nakręcił to naprawdę niezły film :-)
Widziałem, widziałem, tyle że - stety lub niestety - nie w okolicach premiery, tylko kilka lat temu, więc wrażenia były... no, powiedzmy że zabawne :) Nie neguję wartości samej fabuły, która, jak pamiętam, była dość lemowska czyli daleka od "tratatata bumm kosmici" :P Ale też pamiętam efekty specjalne typu statek kosmiczny leci przez ser szwajcarski ;) Dość powiedzieć że wizualnie i fabularnie starsza o 10 lat Odyseja Kosmiczna sprawia jednak dużo lepsze wrażenie, gdyż i dziś można ją oglądać bez bólu zębów. Co do wygranego festiwalu - cóż, świat był już po Gwiezdnych Wojnach i tuż przed Obcym - stąd naprawdę mnie dziwi że mógł w porównaniu do nich gdziekolwiek coś wygrać...
Scenę w dyskotece do dziś lubię sobie raz na jakiś czas włączyć dla tego "futuro techno" :D
Odyseja kosmiczna to arcydzieło efektów specjalnych. To taki Avatar lat 60-th który wyprzedził swoja epokę. Ja Test...widziałem pierwszy raz w dzieciństwie i scena z oberwanymi rękami zrobiła na mnie wielkie wrażenie, he, he. To oczywiste że Obcy - ósmy pasażer Nastromo jest filmem lepszym :-)
Hehe ten rozrywający się android musiał być za dzieciaka podobnie szokujący co robot Filipa Golarza (omatko to dopiero był horror za młodu)
No ale co do nagrody, to miałeś rację - Złoty Asteroid na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Fantastycznych w Trieście w 1979 roku... o.O
Akurat sceny z filmów o Kleksie mnie nie przerażały, ale jak utopił się koń Artaks w Niekończącej się opowieści to była trauma :-)
Łuaaaaahhh, u mnie największy ryk dzieciństwa to było "Land Before Time" kiedy tyranozaur zagryzł matkę bohatera, eh, niewinne czasy kiedy człowiek jeszcze miał uczucia... :D
Tak, pamiętam. Podobne sceny są w Bambi jak zastrzelili mu mamę czy jak ginie ojciec Simby w Królu Lwie. Te filmy widziałem chyba jednak nieco później :-)
W latach 70 takie efekty specjalne byly do zaakceptowania ale w dzisiejszych czasach niestety trącą myszką choć film trzyma klimat i nastrój. Ten film powinien obejrzeć każdy kinomaniak SF.
Nawet w latach 70' takie efekty specjalne były nie do przyjęcia. Zamiast wsadzać Goliatowi w tyłek palnik nie lepiej było wzorem choćby Obcego wsadzić żarówkę? Do tego sam model statku wygląda jak dziecięcy model do sklejania. No qrczę dać coś w rodzaju nitowania, jakieś żebrowania, nieco więcej detali i wyglądałby nieporównanie lepiej. Same wnętrza Goliata OK poza sterownią. No zgroza.
Owszem z dzisiejszego punktu widzenia te efekty specjalne śmieszą i wręcz irytują szczególnie to strzelanie z takim kuriozalnym odgłosem jakby w kosmosie dźwięk był słyszalny. Sam palnik jako dysza wylotowa też może wydawać się śmieszny i nie mogę się z tym nie zgodzić. Jednak sam statek Goliat moim zdaniem jeszcze dziś prezentuje się ciekawie a wtedy wręcz intrygująco. Robił wrażenie na mnie... Tak samo wnętrze Goliata i stacji kosmicznej, która przypoimina mi co nieco... Sulaco z drugiej części Alien.
Toteż wnętrza mi sie podobają, zwłaszcza ich ascetyzm. Nigdy nie przemawiały do mnie salony z kwiatkami i dywanami a'la Star Trek. Tym bardziej sie wkurzam na takie przypały.
Masz rację, przyzwoite efekty były wtedy na wyciągnięcie ręki. Przykładem niech będzie choćby Polsko-NRDowska produkcja "Sygnały MMXX" zrealizowana przecież prawie dziesięć lat wcześniej.
http://www.youtube.com/watch?v=u3jj3n1ofr4
No nie gadaj; porównaj to z "Obcym" (z tego samego roku) albo z pierwszymi "Wojnami gwiezdnymi" (dwa lata starszymi!).
Za dźwięk zasię powinna być kara śmierci...
z trudem wytrwałem do końca i jedynie szacunek dla LEMa powsztrymywał mnie od wciścnięcia stop. Scenariusz skopany jak sie da i wiarygodny jak Vbez Pesel + DT(nie mylić z równie wiarygodnym Dziennikim Telewizyjnym).
NUDA i nic więcej. Parę ładnych pejzaży i zachód pokazywany spod pachy....
Jak dla mnie efekty specjalne moga być, ale realizatorowi dźwięku to potłukłbym wszystkie lampy w syntezatorze! Ścieżka dźwiękowa tego filmu to istna tortura, zwłaszcza, że mowa jest nagrana dość cicho, a beznadziejne efekty dźwiękowe przyprawiają o rozstrój żołądka i bóle głowy...
Ja w tym wypadku uznałem że efekty specjalne mogły co najwyżej być dodatkiem, więc nie brałem tego pod uwagę, ale nie ma maksymalnej oceny z powodu nierównomiernego rozłożenia fabuły (przydługie "przygotowanie" wobec za krótkich "lotu" i "rozprawy", że tak to rozdzielę).
Też pamietam moją irytację co do efektów (efekty rzeczywiście miały znaczenie dla 7-mio latka ;))
Moje dwa główne wspomnienia związane z filmem to:
1) intrygujaca tematyka androidów - jak życ, gdy nie wiadomo czy obok Ciebie to czlowiek, czy...
2) jaki ciąg ma rakieta, że płomień z dysz zawija się w górę, jak płomień z obróconej do góry nogami świeczki (stwierdziłem wtedy, że lepszy efekt osiągnięto by, gdyby sfilmować ten start do góry nogami - wtedy przynajmniej płomień by się nie wyginał) - usprawiedliwieniem tak ostrej oceny efektów specjalnych może być to, że miesiąc wcześniej byłem w kinie na Gwiezdnych Wojnach :-)))
W sumie film wart uwagi (skoro mimo swojego wieku cos z niego pamiętam:))