Obejrzałem w swoim życiu mnóstwo filmów, tych wybitnych, jak i beznadziejnych, do których
należy również Exam, film-koszmar. Lubię klaustrofobiczne klimaty, takie, jak kultowy już Cube,
czy jego mniej udany klon Ultimatum z 2005 roku z Dennisem Hopperem jako gwiazdą mającą
ściągnąć widza przed ekran. I o ile Ultimatum przy odrobinie dobrej woli można było jakoś
przełknąć to Exam wywoływał już odruch wymiotny, chociaż sam temat, czyli bezwzględny
wyścig szczurów (znak naszych czasów) dawał nadzieję na dobry materiał, wszystko zostało
zaprzepaszczone brakiem logiki, i beznadziejnym finałem! Bo niby jak/kto mógł przewidzieć, że
kula w rewolwerze okaże się lekarstwem, antidotum na chorobę trawiącego Czarnego, do
którego strzeli Biały? A cała firma okaże się świętsza od samego papieża Franciszka 1!
Boże, jakie to wszystko naiwne i naciągane. Stanowczo odradzam, polecając już gnioty
wytwórni Azylum czy SyFy.
Nie analizowałbym tego g... aż tak dogłębnie. W kiszkę lepiej jest się nie zapuszczać.
Ale oczywiście też jestem zdumiony, że są amatorzy takiej tandety. Nie dość, że absurdalne, niekonsekwentne i nużące, to jeszcze zrealizowane i zagrane na poziomie wenezuelskich seriali.
Na marginesie, "wyścig szczurów" to termin wymyślony przez nieudaczników, którzy zaprzeczają naturze, by się usprawiedliwić z porażki. Człowiek ma go zapisany w genach, nauka określa go terminem "konkurencji wewnątrzgatunkowej".
To nas różni od "natury", że jesteśmy ludźmi, a ludzie w przeciwieństwie do natury znają takie terminy jak empatia, czy altruizm. Co innego zdrowa rywalizacja, a co innego "wyścig szczurów" jako pojęcie pejoratywne, czyli po trupach do celu, choćbym miał poświęcić matkę, ojca, zonę, dzieci, przyjaciół. Wszystko zależy od tego, jak zdefiniujemy "wyścig szczurów".
Może masz rację...
Choć obecna nauka twierdzi, że empatia jest pomocą w "wyścigu szczurów", bo potrafi wczuć się w emocje konkurenta i wykorzystać je dla własnego sukcesu. Zaś altruizm to po prostu przyjęta w walce strategia, jak gambit w szachach.
Można żyć w szlachetnej naiwności, że człowiek z natury jest dobry (jak chciał JJR) albo liznąć trochę behawioryzmu, socjologii, psychologii, ewolucjonizmu (Lorenz, Zimbardo, Dawkins... itd. itd.). Dalekie to w każdym razie od filmu, który obu nas tak zirytował. Pozdrawiam!