Temat trafny, przychylam się do stanowiska, że nie powinno być cenzury jakichkolwiek książek, za wyjątkiem tych nawołujących do nienawiści i agresji na różnych tłach. Ale! W filmie zobaczyłem drugi obraz, porażający. Zauważyłem dzieci, które zaczynają uczestniczyć w debacie już nie o cenzurze, ale o równości, społeczności LGBTQ (dosłownie wybrzmiewa). To porażający obraz jak rodzice w USA, teraz zapewne już nie tylko zresztą za oceanem, uczą swoich potomków nie tolerancji i szanowania drugiego człowieka po prostu, tylko za to, że jest gejem, lesbijką lub ciemnoskórym. Żadne dziecko nie powinno być żołnierzem jakiejkolwiek idei, a film pokazuje, że tamte dzieci już nimi są - strach pomyśleć jak będą budować społeczeństwo za 10 lat, z nastawieniem quasi rewolucyjnym. Nie zrozumcie mnie źle. Nie mam nic przeciwko osobom innej orientacji, a tym bardziej innego koloru skóry. Mam jednak duże opory przed akceptowaniem narracji konfliktu. Wpajania młodym od początku, że coś jest nie tak i teraz trzeba stanąć po jakiejś stronie barykady. To nie jest wolność wyboru.