typowego psychotelicznego barda słów cięcie i idei gięcie, czyli deus ex mckenna w swoim lingwistyczno-żonglerskim żywiole - napędzane oparami marii sabiny na wokalu, BAD BRAIN na ustrojstwie i johna whitney'a przy uwidaczniaczu - w rozkosznie dzikim a post-wielkanocnym desancie miksu mitu, fantazji, nauki i baśni - z obsesją uniesienia zasłonki celem ujrzenia przyszłości oraz konsekwencją jako wybrykiem niedouczonego umysłu obligatoryjnie na podorędziu - niezależnie od tego kim bądź czym się zajmuje - john dee, james joyce, philip k. dick, mcluhan, gurdżijew, kartezjusz, augustyn, the voyich manuscript und so weiter, und so weiter - tnie, gnie i naciąga pod tezę, aby jego własne teorie - od nagrzanej światłej małpki po transcendentalny obiekt na ostatniej prostej, czyli u finiszu dogasającego czasu - oraz te, co pomiędzy - ścinki i trociny minionego stulecia, odpryski archaicznego odrodzenia: impresjonizmy i ekspresjonizmy, tłumione seksualizmy freuda, nośniki autonomicznych treści psychicznych junga, dadaizmy i surrealizmy, dekonstrukcje realizmów na obrazach salvadore'a dali, dekonstrucje obrazów dekonstrukcji realizmów na obrazach jacksona pollocka, psychodeliczna kultura lat sześćdziesiątych, postpsychodeliczna kontrkultura lat siedemdziesiątych, neohipisizmy i scena industrialna, kultura rave, techno, tatuowanie ciała, kolczykowanie ciała, skaryfikacja, wreszcie tak zwane archaiczne techniki ekstazy, szamanizm, trybalizm, nomadyzm - mogły wybrzmieć w całej swojej alchemicznej pełni - albowiem jak powiadał niejaki bilbo baggins: największa z przygód wciąż jeszcze leży przed nami..
bliskie skojarzenia trzeciego stopnia z usaturnianiem ludzkości przez niejakiego sun ra.
religia bez religii.