Gdyby podsumować czas wszystkich pacnięć w czoło, jakie wykonałam przy oglądaniu tej pomyłki, trzymałabym rękę na czole przez bitych dziesięć minut. Film bardzo chciał udawać, że jest przemyślany i głęboki, ale niestety... poległ :)
Wydarzenia są niespójne - zdaje mi się, że to miało przypominać narrację z japońskich filmów, gdzie wydarzenia są przedstawione w kolejności wymagającej przemyśleń i uwagi, by to pod koniec mód podsumować i zrozumieć. Ale może to osobista inwencja twórcy... szkoda, mógł zrzynać. Przynajmniej wzorowałby się na czymś dobrym i miałby choć cień szansy na podbicie oceny tego gniota.
Tutaj... Nie ma co rozumieć. Koleś nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego podsuwa ileśtam pudełek, żeby wyrżnąć w pień trzyosobowe rodziny na całym świecie. Magnificent.
Zakończenie miało być mocne, a było przewidywalne i wręcz śmieszne w swej niedorzeczności. Tyle identycznych przypadków i żadne CSI z Miami, czy innego Las Vegas, się tym jeszcze nie zajęło? :P
Swoją drogą, piękna logika. Na pewno uczniowe w szkołach nie mają lepszych zajęć, niż nabijanie się z kulejących nauczycieli. A już szczególnie tych z nieznacznie zdeformowaną jedną stopą - ulubiony obiekt kpin dzisiejszej młodzieży. Miałam w szkole nauczyciela, który zawsze chodził o lasce i jakoś nie zauważyłam takich skłonności wśród współuczniów...
No i te priorytety... Operacja stopy na pewno jest powodem do zabicia człowieka - wszystko jedno, jakiego. Kolejna genialna rzecz.
Podobny motyw, ale o ile lepiej zrealizowany, jest w filmie "Night Train" - zamiast męczyć się z tym, proponuję obejrzeć tamto. Spodobać się każdemu nie musi, ale na pewno będzie miał na to większą szansę, niż "The Box".