Na głównym plakacie w FilmWebie można przeczytać "A gem for all ages" - "Klejnot dla widzów w każdym wieku" - to słowa
recenzji magazynu Veriety. Trudno mi coś do tego dodać, bo zgadzam się w całej rozciągłości. To smutne, że tak wspaniały film
spotkał się z brakiem zainteresowania ze strony widzów. Zyski były tak małe, że to była praktycznie klapa. Ja miałem wątpliwą
przyjemność obejrzeć go na VCD z chińskimi (wkodowanymi w obraz) napisami. Ale ani przez moment nie miałem wątpliwości,
że mam do czynienia z wyjątkowym dziełem.
Przytoczę tutaj słowa Irlandczyka Michaela Muldowneya, któremu udało się go obejrzeć na premierze w Dublinie w 1996 r. Tą
recenzję napisał dwa lata później:
"To niemal zapomniany irlandzki film - tak, jest wciąż najlepszym jaki wyprodukowano w tym kraju. Jeśli ktoś pamięta, jak to jest
być dzieckiem, zrozumie wszystkie frustracje, radości i obawy dorastania wśród starszego rodzeństwa, którzy nic nie rozumieją.
Aktorzy są wspaniali, łącznie z Tushinghamem i Courtney (3 dekady od kiedy się spotkali na planie Doktora Żywago) tak samo
techniczne sprawy budują niezapomniany efekt, biorąc pod uwagę lichutki budżet. Widziałem ten film podczas światowej
premiery w Dublinie w 1996 - i zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Liczę, że to przerodzi się w pomnik w ciągu najbliższych
lat."
Ja podzielam jego pragnienie udostępnienia go szerszej publiczności. Dobrze by było, gdyby wydano go na DVD (choćby w
Irlandii!). Tymczasem chciałbym podać parę ciekawych faktów, szczególnie jeśli ktoś jest po seansie.
Reżyser Martin Duffy w 2006 r (czyli 10 lat po premierze!) wydał książkę "The Road to Mercury", w którym opisuje proces
powstawania filmu (zawiera ona również dzienniki z planu i roboczy scenariusz). Oprócz tej książki wydano również skrypt
scenariusza dostępny między innymi przez Amazon, a także ścieżkę dźwiekową. Nie dziwi mnie tak wielkie przywiązanie reżysera
do swojego działa, ponieważ był to jego pierwszy pełnometrażowy film. Oparty jest na jego wspomnieniach z dzieciństwa w
Crumlinie, przedmieściu Dublina. W 1997 roku wygrał nagrodę jury Celtic Film and Television Festival. Spotkał się też z
przychylnym przyjęciem krytyków.
Chłopiec, który grał główną rolę debiutował na ekranie. Jak na siedmio-ośmiolatka zagrał mistrzowsko. Na stronie reżysera
młodziutki James Hickey został nazwany "child prodigy" - genialnym dzieckiem.
Na tej stronie można zobaczyć parę ciekawych materiałów
http://www.duffyberlin.com/mercury.htm
Jest tam zdjęcie całej obsady i kina w którym miała miejsce premiera. Można też ściągnąć trzy fragmenty utworów ze ścieżki
dźwiękowej.