Anonimowy świr prześladuje i zabija dziewczyny, pozujące do magazynu dla panów. Robi to rzecz jasna dla ich własnego dobra, ponieważ wystawiając ciało na pokaz, splamiły się strasznym grzechem i wymagają oczyszczenia.
Nie da się ukryć, że motywacja świra jest dość banalna, natomiast on sam prezentuje się całkiem ciekawie, a to za sprawą sugestywnej kreacji Andrewa Pine'a, speca od ekranowych psycholi.
Inni mężczyźni przedstawieni w filmie są jeszcze gorsi: chcą od dziewczyn wyłącznie seksu i traktują je jak śmieci, podczas gdy nasz świr chce zrobić dla nich coś dobrego, tzn. oczyścić (brzytwą).
Mamy tu właściwie trzy odrębne historie, każda z odrębnym klimatem, które łączy tylko postać świra. Zapewnia to filmowi różnorodność i chroni widza od nudy. Niewątpliwą atrakcją są urodziwe dziewczęta, na które poluje bohater.
Summa summarum, całkiem udana produkcja spod znaku grindhouse. W sam raz dla entuzjastów seryjnych morderców i ich ponętnych ofiar.