Wszystko do czego posuwała się matka, było walką o przetrwanie, totalną desperacją w świecie, który niczym walec przejeżdża się po takich ludziach. Nie daje im szans, mimo że kochają i starają się JAK MOGĄ w beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znaleźli i nie robią tego z egoistycznych pobudek. Gdyby bohaterka była egoistką, niekochającą córki, oddałaby ją i wiodła łatwiejsze życie, nie zmuszające do tylu upokorzeń. Tymczasem znikąd realnej pomocy, brak narzędzi do poprawy losu. Nikt tej dziewczynie jeszcze nie daje szansy, poza jednym dobrym człowiekiem, który niewiele może. Brak wsparcia ze strony ojca dziecka, czy własnej rodziny. Bohaterka sama toczy bój o przetrwanie i zatrzymanie przy sobie dziecka, które kocha całym sercem, i które kocha ją. Z którym ma prawdziwą więź, jakiej brakuje w wielu z pozoru idealnych rodzinach. Popełnia błędy, robi głupie rzeczy, by choć na chwile oderwać się od stresu ekstremalnie trudnej sytuacji. Nie jest przecież robotem. Ale nigdy celowo nie krzywdzi córki i cała jej motywacja skierowana jest na to, by zaspokoić potrzeby dziecka, najlepiej jak potrafi. Bardzo łatwo jest oceniać, udzielać złotych rad, typu- czemu nie pójdzie do pracy? Ja się pytam- gdzie? Kto na dzień dobry przyjmie samotną matkę 6 latki, niemającej nikogo do pomocy i nieczystą kartotekę? I wreszcie jaką ma możliwość pracy, by móc jednocześnie się tym dzieckiem opiekować? Na koniec małej Moonie i jej mamie dzieje się wielka krzywda! Zostaje im zadana rana psychiczna, która się nie zagoi! A wystarczyłoby nie iść na łatwiznę, pomoc tej mamie. Stworzyć realny program pomocy dla takich rodzin. W tak bogatym państwie! I tym też jest ten film. O paradoksie, gdzie w bardzo bogatym kraju ludzie lądują na dnie. A takich ludzi jest w USA bardzo dużo. System jest bezwzględny dla nich. Skrajny kapitalizm mieli ich jak młyn. Gdyby ta mama żyła w Europie, nawet w Polsce, prawdopodobnie uniknęłaby tylu cierpień i upokorzeń dla siebie i córki. Mnie ten film zdruzgotał, dogłębnie poruszył. Trzeba chyba nie mieć serca, pojęcia by tak bezdusznie do tematu podchodzić, jak wynika to z wielu komentarzy.. Pocieszam się jedynie, że piszą je ludzie bezdzietni, nie mający pojęcia czym jest więź matki z dzieckiem, oraz jaką krzywdę się wyrządzą tę więź brutalnie zrywając. Biorąc choćby w najlepsze warunki.