Lubię oglądać kiepskie i marne horrory, bo zazwyczaj dobrze się na nich bawię. Nie inaczej miałem w przypadku "The Game" (1984) Billa Rebane'a, który widziałem pod tytułem "The Cold". Trójka znudzonych podstarzałych milionerów by się zabawić urządza grę. Gromadzi dziewięciu uczestników (kobiet i mężczyzn) i sprowadza ich do okazałej rezydencji. Propozycja jest następująca: zwycięzca gry otrzyma milion dolarów, jeśli, rzecz jasna, przeżyje!
Mamy tutaj do czynienia z "House on Haunted Hill" Billa Rebane'a, czyli Rebane chce zostać Williamem Castle. Amatorskie aktorstwo, trochę golizny, zero gore, kiepskie efekty specjalne ograniczające się m.in. do wykorzystywania manekinów i plastikowych szkieletów. Niektóre dialogi nie mają sensu, postaci znikają bez wytłumaczenia, etc. Jednak na "The Cold" nie sposób się nudzić, co jest dużym plusem filmu. Mamy tutaj węża, szczury, rekina w basenie, pająki, obcego, rosyjską ruletkę, maszyny produkujące mgliste opary, chichoczących staruszków w tanich maskach. Rarytas dla wielbicieli kiczu. Szalony, nielogiczny i głupiutki horror, który prawie warto obejrzeć. :-)
Obejrzałem ten uroczo kiczowaty horror ponownie. Z Billa Rebane'a na pewno kojarzę dawne seanse "The Capture of Bigfoot" (1979) i bodaj "Blood Harvest" (1987), ale nigdy nie było mi zbyt śpieszno do poznawania całości jego filmografii. Trzech milionerów zaprasza dziewięć osób do zagrania w mrożącą krew w żyłach grę w pewnym hotelu i rozpoczyna się "House on Haunted Hill" Billa Rebane'a z kiepskim aktorstwem, słabymi efektami specjalnymi i szczyptą golizny. Alternatywny tytuł "The Cold" nawiązuje do zamknięcia dwójki postaci w saunie, w której zaczyna robić się zimno. (“Is it safe?” “Oh come on, baby, of course it’s safe. I had a vasectomy.” “Well in that case...”) Najlepsza scena to obcy wyskakujący z łóżka, na którym leży skąpo odziana niewiasta. Uroczy kicz, choć nie aż tak zjadliwy jak odświeżony przeze mnie wczoraj w nocy "Attack of the Beast Creatures" (1985) Michaela Stanleya.