Na pewno nie każdy odnajdzie satysfakcję z przyglądania się scenariuszowi Słowika. Film jest przesycony smutkiem, cierpieniem i męką, a doświadczenie zrozumienia lub empatii w dzisiejszych czasach graniczy po prostu z cudem (prędzej twoje smutki odbiją się od kogoś chamstwem). To przede wszystkim one i wszelkie negatywne emocje prowadzą widza za rękę w tym przypadku (na domiar, na tle czarnych kart historii kolonializmu). Wedle moich wrażeń, mocno odczuwalnymi są kobieca ręka przy reżyserce i scenariuszu, a także podejrzanie osobiste podejście do przedstawionego wątku głównego. Niemniej jednak, reżyserka horroru Babadook po prostu pojechała zbyt ostro, więc koniec końców trudno to wszystko łyknąć, bo to co zaczyna się jako dramat/thriller, kończy się prawie jak thriller/horror...