Prawdę mówiąc, pierwsze dzieło Jennifer Kent czyli sławny "Babadook" wydaje mi się wciąż lepszym filmem. Praktycznie pod każdym względem - zarówno reżyserii, gry aktorskiej, sposobu przedstawienia dramatu, dokonywanych wyborów przez bohaterów, realizmu, dialogów - "Babadook" zdaje się stać o klasę wyżej niż "The Nightingale". Tutaj, cały czas odnosiłem wrażenie jakby film był kręcony dla telewizji. Nie widać w nim tego kinowego zacięcia które odróżnia filmy właśnie kinowe od telewizyjnych. Dalej - aktorstwo jest bardzo dobre ale ciężko mi zrozumieć niektóre zachowania bohaterów. Dla przykładu - Billy po ujrzeniu pierwszego morderstwa dokonanego przez Clare, chce od niej odejść, odtrącając ją od siebie za to, co uczyniła, nie próbując nawet dowiedzieć się o co chodzi ale za chwilę mówi że postąpił by tak samo jak ona... Lub Clare, która poświęca niemalże życie by zemścić się na swoich oprawcach, a kiedy w końcu staje na przeciw nich i ma taką możliwość, to rozmyśla się i popadając w paranoję niemalże znów traci życie przez nagły i niezrozumiały dla mnie odwrót. Po co więc poświęcała siebie, Billy'ego (choć akurat tu rozumiem że jego życie było dla niej obojętne) i narażała się? Jest w filmie więcej takich dziwnych zachowań, które ciężko zrozumieć. To, plus słabsza reżyseria, nie do końca zrozumiały przeze mnie wybór formatu 4:3 (a dokładnie 1:37:1) i kilka innych kwestii powodują że oceniam film niżej od debiutu reżyserki. Co wciąż nie oznacza że jest to film słaby - wręcz przeciwnie. Mocne sceny, brutalność, realizm, bardzo dobra historia, aktorstwo i - przynajmniej dla mnie - odkrycie historii w którą nigdy nie miałem okazji się zagłębić (Tasmania, aborygeni, kolonizacja) ukazało film, po seansie którego, razem z żoną, nie powiedzieliśmy do siebie nic. Słowem - film wywarł wrażenie i chyba z szacunku do historii tego regionu, o której wcześniej nie mieliśmy pojęcia, postanowiliśmy odpuścić sobie komentarze. Czy polecam? Jak najbardziej! Jednak o ile "Babadook" to było dla mnie objawienie i definitywne 10/10 tak "The Nightingale" to po prostu dobry film i ocena 8/10 wydaje mi się uczciwa. Czekam na kolejny film Pani Kent z niecierpliwością.