Bedzie trzeba obejrzec. Jeszcze japonskiej wersji nie widzialem (tylko obydwie amerykasnie). Bede mial co porownywac ;)
A jak się będe bała w nocy? Ja mam telewizor w pokoju! ;( Ale nie mam tego na kasety. magnetowidu, o :p
To że nie masz magnetowidu,nie oznacza,że jesteś bezpieczna.Tostery,mikrofalówk i,Cd i Dvd romy,są tak samo zabójcze! Poza tym masz w pokoju killera nr 1 - tv,tylko patrzeć jak zaczną z niego wyłazić z niego jakieś paskudy.Napewno przyjdą po ciebie,miej się na baczności...Jedyny sposób by nas nie dopadły jest odłączenie pradu,może to nas ocali.
Boże,miej nas w swojej opiece!
byle do rana...
no i jak wam sie podobal? ja sie na nim nie balam bo znam bardzo dobrze wersje amerykanska. niestety usnelam jakos po 40 minutach.. heeh a na forum mowili ze film z usa to kiszka, a mi osobiscie sie podobal bardziej.
pozdro!
Mi się bardziej podobała wersja Amerykańska ta była nuuuuuudna jak flaki z olejem. 2 część japońskiej jest jescze nuuuudniejsza od tej ! amerykańskie obie są lepsze
A to wina tego, że pierw widzieliśmy dzieło z USA :(
Gdybysmy najpierw zobaczyli dzieło Japończyków tak byśmy mówili, ale o remake!
Oj chyba byśmy tak nie mówili. Ring amerykański cały czas trzyma w napięciu, a tutaj w paru momentach zacząłem się nudzić (choć film nie był zły). Ring USA był dłuższy, straszniejszy, była w nim lepsza gra aktorska, lepsza kaseta :P i chyba fabuła jakoś mniej zagmatwana (choć Ringu oglądałem gdy już mi się spać chciało, więc już troche mogłem nie kojarzyć:)). Poza tym Naomi Watts była 100 razy sympatyczniejsza od tej Japonki :P No i syn tej dziennikarki jest lepiej "dobrany" w amerykańskiej wersji. Jankesi jak chcą to potrafią zrobić dobry remake. :]
pierwsyz widzialam japoński i dno. nic a nic strachu, żadnego napięcia, nuda i tyle. amerykanski obejrze,moze mi bardziej do gustu przypadnie;/
A ja tak sobie czytam i mam niezłego LOLa :)
Morał z tej dyskusji taki, ze wersja japońska (imho zdecydowanie lepsza niż remake) nie jest przeznaczona dla przeciętnego zjadacza popcornu ;)
W takim razie wytłumacz, czego przeciętny zjadacz popcornu nie przetrawi? :) Z twojego komentarza wynika, że japoński Ring jest dla inteligentów, a amerykański dla idiotów
No brawo, brawo - powoli zaczynamy wyciągać wnioski z tekstów czytanych ;)
A tak poważniej, to możesz się oburzać, ale to co napisałem to w bardzo dużej mierze prawda. Może trochę przesadziłeś z tym, że amerykański jest dla idiotów - ja tego nie napisałem, może faktycznie zasugerowałem, ale nie to było moją intencją. Jednak faktem niezmiennym pozostaje to, że filmy japońskie (nie wszystkie rzecz jasna, ale większość z nich) wymagają od widza większego skupienia, wyciszenia, nie dają łatwych odpowiedzi, są bardziej statyczne, stonowane, operują inna estetyką. To wszystko połączone razem powoduje, że nieprzyzwyczajony widz może się szybko znudzić. A potem czyta się wypowiedzi pełne żalu, marudzenia, że film powolny, że nic się nie dzieje, że jest niejasny. To wszystko objawy wychowania na filmach amerykańskich. Już nawet nie wnikając, czy to dobrze czy źle, to jeśli się czegoś nie zrozumiało to nie znaczy, że jest to gorsze, a taki można wysnuć wniosek z co niektórych tekstów nawet tu na filmwebie.
Przepraszam Cię bardzo, ale może nie oceniaj ludzi po tym jaki film im się podobał?! I nie obrażaj ich!
Nie wychowałam się na filmach amerykańskich, nie jadam popcornu, lubię kino japońskie i zrozumiałam ten film - a mimo to nie podobał mi się. Dziecinne błędy mogę wybaczyć hollywoodzkiej masówce, w kinie japońskim pewnych spraw nie toleruję.
Ten film po prostu zrypano. Pomysł był super, aktorzy ok, klimat specyficzny, bo ich, ale cała historia jest wymęczona, przekombinowana i niedopracowana.
Zgadzam się z tezą, że filmy japońskie wymagają od widza większego zaangażowania i skupienia. Natomiast amerykańskie superprodukcje podają kawę na ławę - wszystko widać, wszystko słychać, wiadomo kiedy się bać...
Japońskie produkcje potrafią zadziałać na psychikę bardziej niż te z USA.
No ale każdy lubi coś innego i ma do tego prawo.
Wyrzuciłam telewizor przez okno. Drugiego mi mama nie pozwoliła :( Więc nie jestem bezpieczna. Chyba wyjadę na jakies pustkowie.
dzisiaj też leciał! tez na dwojce, ale o 0.10. tez go pierwszy raz obejzalam i wedlug mnie lepszy jest amerykanski od japonskiego.
Japończycy to bardzo intligentni ludzie, a Amerykanie w więkrzości przypadków to głąby. Bez urazy ale nad Ringiem Japońskim trzeba pomyśleć, a jak się komuś nie chce to woli Amerykańskie pierdy z chrzanem. Aby zrozumieś filmy japońskie trzeba uważnie oglądać i się domyślać. Inteligentni ludzie chętnie oglądają takie filmy, a jak ktoś jest głupi to nie podoba mu się film w którym nie potwierdzają się jego przypuszczenia. W Amerykańskim Ringu wszystko jest podane czarno na białym, kierowane do debila. Ja wole przemyśleć film, obejżeć go drugi raz, doszukać się rzeczy których nie zauważyłam. A o Amerykańskim nie ma co myśleć. Tam wszystko wiemy na pewno.
Bingo i trafiony zatopiony. Nie szarzowalabym co prawda z teza, ze filmy amerykanskie sa dla matolow, a japonskie dla intelgientow, ale jesli ktos jest przyzwyczajony do typowych amerykanskich horrorow, to faktycznie na "ringu" usnie. Chodzi o nastawienie - jesli ktos spodziewa sie pieknych blondynek na ktore co 5 minut zerka zly/brzydki potwor to musi sie spodziewac, ze "ringu" do niego absolutnie nie trafi. Amerykanska wersja jest juz usredniona - co chwile kapie jakas woda, tok rozumowania glownej bohaterki jest bardzo liniowy, nie ma miejsca na jakiekolwiek domysly i watpliwosci - ba! - sama tasma jest bardziej "doslowna" i nastawiona na szokowanie widza, a nie na zaniepokojenie go (gwozdz+paznokiec, wielki robal); Sadako jest zrealizowana bardzo umownie, Samara zas jest juz jednostka w trakcie rozkladu itd. Fani wielkich, horrorowych widowisk a takze lekkich horroro-komedii napewno nie beda usatysfakcjonowani wersja japonska.