Jako horror...OK, jako The Ring...OK, ale jako ekranizacja na podtawie powieści Koji'ego Suzuki to totalne nieporozumienie. Ciekaw jestem czy ci producenci i reżyser filmu czytali w ogóle książkę, aby opierać na niej całą fabułę, czy tylko spodobał im się japoński Ring, więc (jak zwykle z resztą) postanowili zrobić własną wersję! Za mało z książki, która jest przecież fantastyczna, a za dużo ściągawek z 'Ringu', 'Ring Virus' itd. Co nie oznacza przecież, że film nie jest fajny... ale po przeczytaniu książki i podążaniu kolejno za ekranizacjami począwszy od prawie niemożliwego do zdobycia Ring Kanzenban, aż w reszcie do owego The Ring wrażenia mam bardzo mieszane.