To jest jeden z tych filmów, które zdecydowanie lepiej prezentują się na trailerach lub rzekomo świetackich fragmentach do znalezienia w sieci. Fajne momenty przeplatane są żenującymi, na poziomie amerykańskiej komedii dla nastolatków. Jest to kwestia scenariusza. Aktorzy spisali sie dość przyzwoicie, choć... piszę to z bólem serca, mój ulubiony A. Rickman zagrał niestety znowu dość sztampowo. Powoli zaczynam rozumieć (niestety), dlaczego ten aktor nigdy nie był w stanie przebić się do czołówki (i dostać Oskara). Chyba lepiej jak ma do zagrania krótkie soczyste epizody, to mu jakoś lepiej wychodzi ostatnio. Zdecydowanie najfajniej wypadła dwójka głównych bohaterów - uroczo, bezpretesjonalnie, ot, właśnie - w sam raz dla komedii.