Gość zabiera w swe rodzinne strony ciężko chorą koleżankę, którą ktoś miejscowy, umówiony na spotkanie z nimi, ma uzdrowić. Przy okazji zabiera ze sobą drużynę kolegów i koleżanek. Na miejscu, obok chatki zagubionej w lesie łapią gumę. Szybko okazuje się, że kraksa nie była przypadkowa a w miejsce zwabiono ich w formie przynęty. Gang facetów z giwerami czyha zaczajony w lesie najwyraźniej dybjąc nie tyle na nich, co na coś innego, mieszkającego (grasującego) w okolicy. Przyjezdni natomiast mają robić za przynętę.
Tyle tytułem opisu. Powiem wprost – szkoda czasu. Ma się wrażenie, że ktoś na siłę uparł się, iż zrobi film. Nie ważne, że ciągnie się jak flaki z olejem. Nie ważne, że fabuła kręci się w miejscu, po godzinie widz wie właściwie tyle samo, co na początku filmu. Że wciąż mamy te same ujęcia, te same teksty i widza, który, jeśli nie weźmie sprawy w swoje ręce sięgając po pilota, będzie się kręcić w kółko wraz z całą historią niemal do ostatniej minuty. Widać, że twórcom dano grosze na nakręcenie filmu, ale nie w tym problem. Nawet to, co dostali, zostało zmarnowane. Kamerzyści głównie filmują zakamarki ciemnego lasu, wychodząc z załażenia, że to wystarczy budując klimat. Młodzi aktorzy nawet się próbują wczuwać, ale przy potencjale niewybrednego scenariusza i totalnie biernym pokazywaniu opowiadanej historii nie da się z tego po prostu nic wycisnąć. Przemiana w wilkołaka w jednej z ostatnich minut filmu polega… na krzywieniu ust bohaterki i wyginaniu dłoni. W tle dramatyczna muzyka i… nic ponadto.
Film obejrzą ci, którzy dadzą się nabrać i w oczekiwaniu, na przełom, dotrwają heroicznie do napisów końcowych. Tylko, że przełomu nie będzie a na koniec widz mrugnie oczami uświadamiając sobie, że to już koniec i właśnie zmarnował ponad godzinę swego czasu.
Zdecydowanie odradzam. Nawet oglądania na podglądzie.
Na koniec - tradycyjne już gratulacje składane na ręce ekipy czuwającej nad FW i przyporządkowaniem filmów do właściwych kategorii. Wyżej wymieniony horror o wilkołaku to faktycznie thriller pełną gębą. Wyrazy uznania za profesjonalne sprawdzanie tego, co się wraz z nowym filmem zamieszcza.
Pozdrawiam,
jabu