Mam wrażenie, że niezależnych twórców po raz kolejny przerosły ambicje. „The Violent kind” to
sprawnie zrealizowany niskobudżetowy horror z przyzwoita obsadą, niezłymi efektami, ładnymi
zdjęciami i bez większych wpadek. Problem stanowi scenariusz. I to z przyczyn innych, niż to
zreaguły bywa. Nie jest zbyt sztampowy, nie roi się nim w od idiotyzmów i grafomańskich
dialogów. A sama historia potrafi zaciekawić. Problem w tym, że choć sama historia jest bardzo
prosta, to ciężko zrozumieć, o co właściwie w niej chodziło. Kto? Dlaczego? Po co? Skąd? Nie
wiadomo. Można by tu się kusić na ambitniejsze analizy, szukanie owego słynnego drugiego
dna, ale rzecz w tym, że to jednak zbyt blachę było, żeby w ogóle mi się chciało. Więc zostaje z
tego home invasion podlane s-f i zalatujące rychłym końcem świata. Ale że czemu ten koniec?
Że co, po co, kto itd.? Nie wiem i szczerze mówiąc nie chce mi się nad tym zastanawiać. Wg
mnie jeśli twórcy chcieli silić się na coś ambitnego, z jakąś okryta treścią, powinni dać więcej
podpowiedzi, jakieś mocniejsze akcenty… a tak mamy przez jakieś 70 minut niesprecyzowany,
ale raczej rozrywkowy pusty horror, opętanie lub coś w tę mańkę potem klaruje się z tego home
invasion i raptem okazuje się, że tu chodzi o coś więcej, ale czasu mało zostaje, by to jakoś
sensownie przedstawić… Mimo to film miał swoje momenty i na pewno nie jest kompletną
klapą. Chętnie zobacze pozostałe filmy Braci Rzeźników.
Pustelnik kontaktuje się z rzeczami spoza czasu i gwiazd, jak mówi szef gangu z lat 50 o nich samych (motyw lovecraftowski). W pewnym momencie uświadamia sobie co zrobił i rozwala sobie łeb, ale już za późno, bo połączenie z naszym światem/planetą zostało już nawiązane. Jedna z panienek z imprezy ma pecha i opętuje ją byt stamtąd. Motywem przewodnim istot sprowadzonych przez pustelnika jest zniszczenie ludzkości. Szef gangu daruje na koniec życie pozostałej przy życiu dwójce na tej samej zasadzie, na jakiej kot pozwala schwytanej starmoszonej, ale wciąż żywej myszy wyrwać mu się na chwilę z pazurów.
Cieszę się, że mogłem pomóc.