Poczatek nie zapowiada niczego specjalnego i swiezego, ale im dalej w las, tym wylacznie lepiej. Interesujacy scenariusz, bardzo dobra rezyseria i zdjecia, muzyka (czasem zanadto kontrastuje z sytuacja na ekranie, ale chyba wlasnie w tym tkwi jej moc), gra aktorska (wiekszosc obsady), no a przede wszystkim klimat...w drugiej czesci filmu uczucie narastajacej grozy towarszylo mi az do ostatniej sceny. Pomimo kilku mankamentow jest to zdecydowanie jedna z lepszych produkcji gatunku zeszlego roku.
i jeszcze jedno na koniec - film wylacznie dla koneserow gatunku, pozostalym raczej nie ma szans sie spodobac.
Ty chyba człowieku nigdy dobrego filmu nie widziałeś, skoro ten oceniasz na 8 (czy na 9? bo takiej oceny jak 8,5 na filmwebie nie ma). Scenariusz kiepski i dziurawy. Dobra reżyseria? To żart, prawda? Już ja bym lepiej ten film wyreżyserował. Dobrze, że chociaż zauważyłeś, że muzyka mocno kontrastuje z obrazem, ale nie był to celowy zabieg tylko efekt bezguścia i braku wyczucia klimatu ze strony twórców. Nie chce mi już się tracić czasu na polemikę, bo ten film nie jest tego wart. Na koniec napiszę tylko, że to jeden z gorszych filmów jakie w życiu widziałem.
Rozumiem. Zatem to, że Tobie się nie podobał oznacza, że film jest zły i każdy kto sądzi inaczej powinien się wstydzić i udawać, że to gniot? Mnie się podobał, nic na to nie poradzę. Podałem argumenty mojej oceny, nie napisałem po prostu, że film "jest fajny i mega", a jeśli się z nimi nie zgadzasz oznacza, że...sam nie masz gustu. Nie, oczywiście żartuje - oznacza, że mamy inne spojrzenie na to, co jest dobre, a co złe. Proste.
Być może ktoś podzieli moje zdanie. Ocena na FW jest strasznie niska (granice przeznaczone dla "hitów" w rodzaju Mega Rekin kontra Krwiożercze Krewetki), niesprawiedliwa w mojej opinii, dlatego postanowiłem założyć temat. A nuż ktoś dzięki temu obejrzy 'The Woman" i mu się spodoba.
Na niektóre rzeczy nie można mieć innego spojrzenia. Jeżeli ktoś kiepsko zagrał, to zagrał po prostu kiepsko. Gdy napiszesz wtedy, że "moim zdaniem zagrał dobrze", to po prostu nie masz racji i się nie znasz. Odmienne zdanie można mieć np. co do muzyki, bo wiadomo jeden lubi rock, drugi metal, ale co do pozostałych składowych filmu jak montaż, reżyseria, zdjęcia, aktorstwo, scenografia, choreografia, itd. tak się nie da. Albo jest dobra, albo nie, i nie ma tu "moim zdaniem". To tak, jakby ktoś był chory, a Ty byś powiedział: "A moim zdaniem jest zdrowy". Tak samo w filmie, jak coś jest kiepskie, to po prostu jest kiepskie - nie ma tu "mojego" czy "Twojego" zdania, bo dla znawców tematu sprawa jest jasna. Nie wiem ile filmów masz już na koncie, ale jedynym sposobem na zrozumienie tego, o czym piszę, jest oglądanie ich jeszcze więcej. Wtedy gust się wyrabia, widzisz różnice, porównujesz, analizujesz. To tak jak np. z namalowanym obrazem, może Ci się podobać, ale nie możesz powiedzieć, że jest dobry, skoro znawcy sztuki, ludzie którzy się tym zajmują na co dzień, krytycy, mówią że to szmira. I to samo w filmie - można powiedzieć "Film był kiepski, ale mnie się podobał" (w tym przypadku nie miałbym Ci nic do zarzucenia), albo (tak, jak mi się to czasem zdarza) "Film był dobry, ale mnie się nie podobał". Najważniejsze żeby potrafić spojrzeć na film obiektywnie, bez emocji czy sentymentu. Tak jak niektórzy piszą "Super film, bo porusza mój ulubiony temat". Prawda jest taka, że taki film nie musi być dobry - temat to nie wszystko, liczy się realizacja. I odwrotnie, film porusza nie interesujący Cię temat, ale jest po prostu dobry - świetnie wyreżyserowany, dobrze zagrany, zmontowany. I co, powiesz wtedy że film był kiepski? Ośmieszysz się. Należałoby powiedzieć: "Film świetny, ale mnie się nie podobał". Mam nadzieję, że wysłowiłem się dość jasno:) Pozdrawiam wszystkich kinomanów!
Ciekawe podejście. W skrócie - według Ciebie istnieje garstka ludzi (krytyków, znawców), którzy decydują o tym, co jest dobre, a co złe, a cała reszta populacji nie ma prawa twierdzić inaczej, bo oznacza to, że nie mają gustu. Krytycy i wszelcy wielcy znawcy to wciąż tylko i wyłącznie ludzie, pełni uprzedzeń, subiektywni. Bo ma czegoś takiego jak obiektywna ocena, każdy odbiera świat na swój własny sposób i narzucanie sztywnych ram odnośnie tego co jest sztuką, a co szmirą, nie ma żadnego sensu.
MOIM ZDANIEM: gra aktorska jest dobra, nieco przerysowana, fakt, ale myślę, że taki był zamysł twórców. Jeśli wybrałbym sto przypadkowych filmów, pod względem aktorstwa "The Woman" na pewno zmieściłaby się w pierwszej trzydziestce.
Montaż i zdjęcia - rewelacja, znów MOIM ZDANIEM. Kilka scen i ujęć do teraz mam żywo w pamięci.
Kiepsko zagrane i zrealizowane są potworki z SyFy (kiedyś Sci-Fi), ale skoro uważasz, że można stawiać na jednej szali produkcje typu "Śmiercionośny Robot" i "The Woman" twierdząc, że jest między nimi równowaga...cóż, nasze gusta się różnią. Bardzo.
To jak uzasadnisz to, że filmy które są nominowane do "Złotych Malin" nie są nominowane do "Oskarów" (lub odwrotnie)? Jeżeli tak by było, jak piszesz, część ludzi nominowałaby dany film do "Oscarów", a druga część (ten sam film) do "Złotych malin". Dlaczego jeden obraz jest sztuką, a inny obraz bohomazem? Z Twojej wypowiedzi wynika, że zdania powinny być podzielone, a jednak tak nie jest. Jest więc jakiś wyznacznik, który mówi, że jeden film/obraz jest dobry, a drugi kiepski. I o tym właśnie pisałem w poprzednim poście.
"Śmiercionośnego robota" nie widziałem, ale sam tytuł już dużo mówi:) A na szalę można wrzucać różne produkcje. Inna rzecz, na którą stronę ta szala się przechyli.
Istnieją filmy definitywnie złe, spartaczone w każdym calu, ale i takie, które pomimo przyzwoitej realizacji nie zostają docenione. Do drugiego worka zaliczam właśnie "The Woman". I nie jestem w tym odosobniony, wystarczy poszperać w sieci.
spokowap, posty zamieszczane przez użytkowników typu "FILioza" to typowy przykład ignorancji. Trudno z kimś takim wdawać się w jakąkolwiek sensowną wymianę zdań. "The Woman", podobnie jak książki Jacka Ketchuma, są skierowane do konkretnego, wąskiego grona odbiorców, nawet jeżeli będziemy tutaj mówili o tylko i wyłącznie o "wielbicielach horrorów". Osoby, które wystawiły noty typu 1/10, zapewne nie byłyby w stanie przełknąć żadnej z książek Ketchuma i uznałyby je za bezsensowne epatowanie przemocą i urzeczywistnienie "chorej" wyobrażni autora. Wyprute flaki, krew i chore sceny to tylko "powierzchowna" otoczka. Ketchum skupia się przede wszystkim na mrocznej i tkwiącej głęboko w człowieku przerażajęcej stronie jego natury - czego doskonałym przykładem jest postać ojca w "The Woman". Lucky McKee zdaje się bardzo dobrze rozumieć twórczość Ketchuma (także nakręcony wcześniej "RED") - na tyle, na ile jest to oczywiście możliwe, dlatego mam nadzieję, że będą oni w dalszym ciągu kontynuowali współpracę."The Woman" to film zdecydowanie dla osób rozumiejących książki Ketchuma. Reszta zniży poziom tego filmu do poziomu krwawej jatki. A jeżeli chodzi o muzykę, to kontrast pomiędzy nią a poszczególnymi scenami jest oczywiście zamierzony, chociażby po to, aby utkwiły one bardziej w pamięci - i jest to według mnie zabieg jak najbardziej udany. Tutaj także - FILioza - doskonale pokazałeś przykład swojej ignorancji - podważasz zamysł reżysera (McKee) i autora scenariusza (Ketchum pracował nad tym filmem), który jest obecnie jedną z najważniejszych postaci w literaturze światowej grozy - a to jest już co najmniej groteskowe, podobnie jak Twój wyjątkowo wąski sposób postrzegania świata - "na niektóre rzeczy nie można mieć innego spojrzenia". Wyobraź sobie, że jeżeli chodzi o gatunek horroru, to "The Woman" został bardzo dobrze przyjęty przez krytykę. To niesamowite, ale tak, tak, MOŻNA mieć w takim razie własne zdanie, chyba, że według Ciebie osoby gustujące w horrorach nie mają pojęcia o realizacji filmów, grze aktorskiej i paru innych czynikach, o których wspomniałeś.
Nie wiem, czy nie chciałeś, czy nie potrafiłeś zrozumieć o czym piszę. Piszę o jakości produkcji filmowej, a nie o książce. Chcesz pisać o książkach, to zmień portal, bo ten jest o filmach. Może i książka była dobra, nieczytałem, ale reżyser nie poradził sobie z przeniesieniem jej na ekran. Co to znaczy, że to film "dla osób rozumiejących książki Ketchuma"? A jak ktoś książki nie czytał, to co? Film nie jest dla niego? Tu jest właśnie rola reżysera, żeby potrafił przenieść to na kliszę tak, żeby osoba nie znająca książki poczuła ten klimat na filmie. Tak, jak to zrobił Fincher w "Dziewczynie z..." czy chociażby Jackson we "Władcy Pierścieni". Ale do tego trzeba mieć talent, którego reżyser "The Woman" niestety nie ma. I to właśnie świadczy o marności tej produkcji. I jak widać po ocenie tego filmu większość osób ma podobne zdanie - Ty i kolega wyżej jesteście w mniejszości, więć jeżeli ktoś tu jest ignorantem, to właśnie Ty. Powtórzę również, że dobór muzyki do poszczególnych scen był tragiczny - ten Twój reżyser to totalne bezguście, nie mający wyczucia i smaku, amator który nie nakręcił nic godnego uwagi.
To nie jest film, który ma się "podobać". Nie jest przeznaczony dla mas. Powtarzam się, ale najwyraźniej to do Ciebie nie dociera, że fani twórczości Ketchuma oglądając ten film będą zadowoleni, podobnie jak te osoby, które gustują w horrorach i szukają w nich czegoś więcej niż bezmyślnej, krwawej miazgi. Rzucasz tylko ogólnikami i idiotycznymi uwagami typu "Już ja bym lepiej ten film wyreżyserował". Solidna siła argumentów. Ścieżka dźwiękowa jest bardzo dobra i umiejętnie podkreśla poszczególne sceny, które dzięki temu zapadają w pamięć - nie widzę w tym ani krzty kiczu. Uważasz, że fani horrorów to ignorancka, bezgustna masa? To jest ta mniejszość? Uzywam liczby mnogiej, bo tak jak już napisałem, krytyka przyjęła ten film bardzo dobrze. To, że średnia na Filmwebie jest fatalna stanowi kiepski wyznacznik jakości filmów. Zresztą, skoro do tego nawiązujesz, to równie dobrze mogę napisać, że masz problemy z odbiorem filmów, skoro stawiasz "Porozmawiajmy o Kevinie" na poziomie "Wyścigu z Czasem", lub też "Trzech Muszkieterów".
Otóż to. Już w pierwszym wpisie napomknąłem, że jest to film dla określonej grupy osób i nie każdy dostrzeże jego zalety. Dla mnie dużym plusem jest już sam fakt, że autorzy nie podają nam niczego na srebrnej tacy. By w pełni zrozumieć historię należy ruszyć trochę głową, skojarzyć pewne fakty, co, sądząc po średniej ocenie na FW, wielu po prostu przerasta ;) Albo inaczej - oczekują prostej rozrywki, przy torbie popcornu i piwie. Nie ten adres, niestety.
Książki, na podstawie której powstał film nie czytałem - nie została wydana w naszym kraju, ale styl Ketchuma znam z czterech powieści, które w ostatnim czasie do nas dotarły (plus jednego zbioru opowiadań).
Chyba czytasz nie moje posty. Wskaż mi, gdzie napisałem, że film ten ma się podobać? Napisałem, że ma być DOBRZE ZROBIONY. I to tyczy się każdego, nie tylko tego, filmu. Fani twórczości będą zadowoleni, że ktoś w ogóle zrobił film. Czy dobry czy zly to już ich mniej interesuje, bo najważniejsze jest dla nich, to że w ogóle ktoś się za to zabrał. Nie lubię się powtarzać, ale skoro czytasz co drugie zdanie, to jednak to zrobię. Tak napisałem w jednym z postów:
"Najważniejsze żeby potrafić spojrzeć na film obiektywnie, bez emocji czy sentymentu. Tak jak niektórzy piszą "Super film, bo porusza mój ulubiony temat". Prawda jest taka, że taki film nie musi być dobry - temat to nie wszystko, liczy się realizacja."
Książka może i była dobra - psychologiczna, trzymająca w napięciu, mająca do przekazania istotne treści. Ale żeby przenieść ją na ekran potrzeba coś więcej niż tylko chęci. Chętnie obejrzałbym ten film, gdyby go zrobił np. Fincher, a takto ogląda się go jak film Uwe Bolla, gościa, który nawet porządnie kamery nie potrafi ustawić, który nie potrafi uwypuklić sfery psychologicznej, napięcia, czy chociażby logiki. Do tego trzeba umiejętności i wrażliwego artysty, a nie jakiegoś leszcza, który nie nakręcił niczego porządnego.
Widzę, że jednak Twoje problemy ze wzrokiem są bardziej poważne. Zacytuj mi, proszę, fragment mojego postu, w którym piszę że fani horrorów to ignorancka, bezgustna masa. Sam jestem wielbicielem horrorów, więc nie znajdziesz takiego fragmentu, bo go po prostu nie ma. Nie wymyślaj więc, tylko odnieś się do rzeczy o których rzeczywiście pisałem, a nie do tych które sobie sam wymyśliłeś. Krytyka przyjęła film bardzo dobrze? Pierwsze słyszę. Może podeślesz jakiś link, który potwierdził by Twe słowa? Na filmwebie jest kiepski wyznacznik jakości filmów? A "Shawshank" ma średnią 8.9. Chyba, że chcesz powiedzieć, że powinien mieć średnią 4.3. Bo jak nie, to Twój argument można o d*pę rozbić. Problemy, i to nie tylko z odbiorem filmów, ale i z czytaniem i argumentowaniem, masz Ty. Nigdzie nie napisałem, że film "Porozmawiajmy o Kevinie" jest filmem złym. Po prostu mi się nie podobał. Czujesz różnicę? Pisałem o tym kilka postów wcześniej. A pozostałe filmy wpasowywały się w swoją konwencję i jako takie dały radę. Chociaż z tego co pamiętam, nie dałem im jakiś mega-wysokich not, więc nie wiem czego się czepiasz.
W takim razie mamy podobne odczucia, bo również mam wrażenie, że czytasz posty połowicznie. RottenTomatoes - 75%, Bloody-Disgusting! - 8/10, 4/5 na Best-horror-movies, czy chociażby 9/10 na Horror Online. Filmweb i wyznacznik jakości... Kiepski żart. Chociaż sam jesteś tego doskonałym przykładem poprzez wspomniane wyżej filmy (Trzech Muszkieterów). Nawiązałem do tego tylko dlatego, że poruszyłeś temat średniej na Filmwebie. Ja osobiście nie postawiłem "mega-wysokiej" noty "The Woman", ale Twoje posty były na tyle irytujące, że skłoniły mnie do wypowiedzenia się na ten temat.
"ten Twój reżyser to totalne bezguście, nie mający wyczucia i smaku, amator który nie nakręcił nic godnego uwagi."
"Ale do tego trzeba mieć talent, którego reżyser "The Woman" niestety nie ma. I to właśnie świadczy o marności tej produkcji. I jak widać po ocenie tego filmu większość osób ma podobne zdanie - Ty i kolega wyżej jesteście w mniejszości, więć jeżeli ktoś tu jest ignorantem, to właśnie Ty"
Skoro uważasz, że tego filmu nie można uważać za DOBRZE zrobiony to skąd te POZYTYWNE recenzje? Przecież napisałeś, że "Na niektóre rzeczy nie można mieć innego spojrzenia." Czyżby na RottenTomatoes oglądali zupełnie inny film? A to tylko przykład. Już abstrahuąc od tego, że ja i spokowap nie uważamy tego filmu za słaby - to są jeszcze ludzie, którym PODOBAŁ się scenariusz (współpraca autora książki z reżyserem, zaznaczam), PODOBAŁA się gra aktorska (która jest bez wątpienia dobra, nie można tutaj mówić o jakiejkolwiek sztuczności), PODOBAŁ się montaż, itp. itd.
Rozumiem, że Ty patrzysz tylko na średnią, ale wyobraź sobie, że istnieją takie filmy, które znacznej większości mogą się nie podobać, a jednak SĄ dobrze zrobione, zrealizowane i pozytywnie oceniane w niektórych kręgach.
No i to jest piękne, że mamy odmienne gusta i spojrzenie na filmy.
Ale nikt nie ma za to prawa nas krytykować, skoro film się nam podobał to co ma inna osoba do tego, niech uszanuje to, że film uważany za niego za klapę filmową może się komuś podobać.
A propos dobrej muzyki reżyserii oraz kilmatu i innych składników kręcenia filmu, to też podlega naszej indywidualnej ocenie więc nie rozumiem, jak można z góry powiedzieć, że np.: zdjęcia są słabe, muzyka wymięka a reżyser jest beznadziejny. To również podlega naszej ocenie, tak więc nie można z góry ustalić, że skoro nam się nie podoba to nie powinno się podobać też innym.
FINITO
Chciałeś mi coś przekazać? Bo póki co widzę tu jakiś niezrozumiały bełkot. Chyba, że logiczna argumentacja Cię przerasta - wtedy lepiej się nie odzywać.
drogi trollu... po co ci ta dyskusja?..
swoje zdanie lepiej zachowaj dla siebie i daj innym w spokoju ogladac... władca pierscieni??? chyba nigdy nie czytales tolkiena... za grosz tam nie ma klimatu srodziemia. jest tylko epickosc i efekty charakterystyczne dla jacksona. z twoich infantylnych wypowiedzi wynika ze nie masz wlasnego zdania i bazujesz na tym co wyczytasz badz uslyszysz a potem zgrywasz erudyte i wspanialego znawce tematu. spadaj pod most trollu
Pod mostem to ty na świat przyszedłeś, frajerski paznokciu! Mam ochotę wyrazić swoją opinię o filmie na forum, które do tego służy, to wyrażam, i na pewno taki ćwok jak ty mi tego nie zabroni.
Najbardziej spodobał mi się Twój argument o Oscarach i Złotych Malinach.
Nominowani do Złotych Malin w kategorii najgorszy reżyser byli m in.: Brian de Palma m.in. za „Człowieka z blizną” i Stanley Kubrick za „Lśnienie”.
Nominację w kategorii najgorszy film w 1980 roku otrzymał ‘Piątek trzynastego”.
Wśród aktorów nominowanych za najgorszą rolę męską są m. in. Jack Nicholson, Michael Caine, Kirk Douglas, Anthony Hopkins, Richard Harris, Peter O’ Toole, Sean Penn, George C. Scott, Willem Dafoe, Robert Redford. Wszyscy ci aktorzy na pewnym etapie kariery byli nominowani (także kilkakrotnie) do Oscara, niektórzy zdobyli Nagrodę Akademii (także kilkakrotnie). W takiej sytuacji, idąc twoim tokiem rozumowania, co mam myśleć o ich grze aktorskiej?
Nominację do „Malin” i Oscarów za tę samą rolę dostała w 1984 roku Amy Irving (za „Yentl”) oraz James Coco w 1982 roku (za „Tylko gdy się śmieję”). Do Złotych Malin i Złotych Globów za tę samą rolę nominowany był Neil Diamond.
Nadal uważasz, że nagrody amerykańskiego przemysłu filmowego są tak bardzo miarodajne i są wyznacznikiem tego, że jeden film/rola jest dobry a inny nie?
To, że jakiś film otrzymuje Nagrodę Akademii nie oznacza automatycznie, że jest wybitny a ten który otrzymuje Złotą Malinę nie staje tak dziadowski, że nikomu nie powinien się podobać.
Bardzo lubię „Lśnienie”, „Ishtar”, „Piątek Trzynastego”, „Blair Witch Project”, „Zdarzenie” a wszystkie te filmy uznano za godne nominacji do Złotej Maliny. Co więcej uważam te filmy za dobre.
Mylisz się też twierdząc, że jest coś takiego jak sztywny podział na filmy dobre i złe i nie ma w tej kwestii dyskusji. Ja lubię kiczowate horrory z lat 80., najeżone nielogicznościami włoskie horrory, współczesne horrory skandynawskie i wiem, że mam prawo uważać, że to dobre filmy. Dla mnie dobry film to taki, który wywołuje u mnie określone emocje, to jest mój wyznacznik dobrego/złego kina.
Lubię tez takie filmy jak „Moon”, „Jabłka Adama”, „Ładunek 200” , „Wszystko jest iluminacją”. Żaden z tych filmów nie otrzymał nominacji do Oscara, czy to znaczy, że są złe?
Bardzo podoba mi się „Kobieta” i uważam ten film za dobry, pod względem aktorstwa, reżyserii, scenariusza, muzyki, itd. I podkreślam: jest to moje zdanie. Moim zdaniem jest więc to dobry film.
Zagadzam się z autorem tematu: dobre, mocne, zapadające w pamięć kino, najlepszy film Lucky McKee od czasu rewelacyjnej May.
Niesamowita kreacja aktorska Pollyanny McIntosh - gdybym był producentem filmu po zakończeniu zdjęć zafundował bym jej kilka sesji u psychologa. Szacunek dla tej pani, wyobrażam sobie jak wielkim wyzwaniem może być dla aktorki taka rola.
Sean Bridgers jako Chris Cleek również zasługuje na uznanie, już dawno nie czułem tak silnych negatywnych emocji do postaci filmowej, temu psychopacie o aparycji księgowego to się udało,brawo dla aktora - świetna robota.
Angela Bettis jak zwykle jest niezwykła, scena w której została "spacyfikowana" przez męża zrobiła na mnie większe wrażenie niż finałowa jatka.
Film absolutnie nie dla każdego
moja ocena to 8/10
pozdrawiam;-)