Dobra, ale MJ nie był niewolnikiem. Sam mógł powiedzieć "nie". Mi się wydaje, na podstawie tego, co czytałem i oglądałem, że on tracił kasę - m.in. sprzedał swoją posiadłość - i bardzo mu zależało na powrocie do dawnego mega-luksusowego trybu życia. Szkoda mi go jako artysty, ale zobacz, ile jest pracowników fizycznych, którzy pracują bardzo ciężko na dwie zmiany, żeby związać koniec z końcem?