Nigdy fanką Michaela nie byłam, ale mam do niego szacunek, ponieważ był wielkim oryginałem o potężnym potencjale, który potrafił porwać tłumy, a przy tym talentu zarówno wokalnego jak i tanecznego odmówić mu nie można. Film jednak mnie nie porwał, co więcej, bardzo mnie znudził. Rozumiem, że z samych nagrań z prób i przygotowań do koncertów nie dało się zrobić wiele więcej, ale jednak "This is it" to zdecydowanie gratka wyłącznie dla zagorzałych fanów Michaela, a nie dla osób, które liczą na dobre kino.
Tak jak sama zaznaczyłaś ten film to zlepek różnych prób, które mają przedstawić ogólnie proces przygotowań MJ do serii koncertów, więc nie sądzę, żeby ktokolwiek mógł się spodziewać "dobrego kina". Ja też fanką MJ nigdy nie byłam, ale zafascynował mnie jako performer i ten film w zasadzie dobrze oddaje jego zaangażowanie i dbałość o szczegóły. Film widziałam w kinie 2x, drugi raz byłam z koleżanką (która zna jedynie te największe hity więc bynajmniej nie jest zagorzałą fanką) i po seansie stwierdziła, że 'WOW fajnie było zobaczyć jak naprawdę wyglądają przygotowania gwiazd do koncertów":)
Co do tego, jak najbardziej zgoda. Rzeczywiście jest to fantastyczne uczucie, kiedy można obejrzeć przygotowania z prób przed koncertami i całą trasą koncertową kiedy ma się świadomość, że nie jest to robione pod publikę, sztuczne, pozorowane. Michael po prostu nie grał, on tam po prostu został ukazany taki, jaki był i to faktycznie jest fenomen tego filmu. :)
Film jest bardzo depresyjny...oglądałem wszystkie koncerty, przygotowania, reportaże, filmy i dokumenty o Michaelu i po obejrzeniu This Is It mogę powiedzieć tylko, że widać było jak on się męczył i jakie to wszystko było sztuczne. Był i jest najlepszy ale po prostu nie był w stanie sprostać wymaganiom tylu koncertów...
Z jednej strony jest świetny, bo pokazuje jak świetnym widowiskiem miało być This Is It, plus dla mnie zawsze przyjemnie jest oglądać choreografie, nawet jak M.J nie robił wszystkiego dokładnie - w końcu to próby. Z drugiej strony nie jest przyjemnie oglądać próby które tak go dobiły... Co by było z koncertami? Na pewno nie zagrałby 50-ciu. Do tego końcówka mnie zawsze porusza. Moment, w którym pojawia się pod koniec napis "Michael Jackson, King of Pop, Love lives forever", oraz napis Heal The World po napisach zawsze wywołuje łzy w moich oczach.
Po pierwsze, nie obrażaj mnie prostaku, bo nie masz takiego prawa ani żadnych podstaw do tego. Po drugie, jeśli czytałbyś uważnie moje wypowiedzi, wiedziałbyś, że doskonale wiem, że to nagrania z prób, dlatego rozumiem, że nie mógł być to nie wiadomo jak porywający film. Nie zmienia to jednak faktu, że dla mnie, jako osoby nie będącej fanką Michaela, film ten był po prostu "dobry" a nie "rewelacyjny". Mam prawo do własnej opinii, jak każdy. Wybacz, że nie podzielam Twojego entuzjazmu związanego z "This is it".