PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=707970}
7,7 184 tys. ocen
7,7 10 1 183818
6,9 85 krytyków
Thor: Ragnarok
powrót do forum filmu Thor: Ragnarok

James Gunn swoimi "Strażnikami Galaktyki" zrobił wyrwę w MCU. W porównaniu do poprzednich filmów Marvela zupełnie zmienił się ton produkcji. Reżyser postawił na absurdalny humor, zakręcone postaci i komediowy styl charakterystyczny dla wszystkich jego filmów. To przecież swoisty stempel Gunna. Tak było w 2015 roku. W 2017 Taika Waititi spojrzał na wspomnianą wyrwę, na poprzednie (nieszczęsne) dwie części Thora, a potem wziął do ręki młot (Mjölnir?) i rozwalił całą ścianę.

"Thor: Ragnarok" zrywa z konwencją swoich poprzedników. To jest rasowa komedia od pierwszej do ostatniej sceny. Komedia totalna. Nie ma tu miejsca na poważne i groźne miny, na pierdu-pierdu o ratowaniu świata, ani nawet na dramatyczne momenty, kiedy niby to nie wiadomo, czy plan się powiedzie (a przecież to Marvel, więc wiadomo, że tak). Oczywiście trochę tych elementów w filmie i tak występuje, ale głównie po to, żeby każdy z nich napakować żartami, przedstawić w krzywym zwierciadle i wyśmiać. Bo "Ragnarok" to również parodia innych filmów Marvela. Głównie poprzednich "Thorów", ale także "Avengersów". Nie ma żadnej granicy, której Waititi nie przekroczy w obśmiewaniu konwencji. Pod tym względem, szczerze mówiąc, film najbardziej przypominał mi... "Deadpoola". Zabrakło tylko oznaczenia wiekowego "dla dorosłych", wiader krwi i burzenia "czwartej ściany".

Jeśli widzieliście film "Co robimy w ukryciu" (jeśli nie, gorąco polecam) to wiecie, w jakim typie poczucia humoru lubuje się reżyser. Wszystkie postaci mają swój rodzaj komizmu, czasem mocno "sucharowy", czasem slapstickowy, ale... to naprawdę działa. Ani przez moment nie czułem, że cokolwiek jest tu wymuszone i żenujące, jak chociażby wymiana zdań pomiędzy Batmanem a Marthą Kent w "Batman v Superman". Dialogi pachną za to (dobrą!) improwizacją i emanuje z nich taka energia, że jestem skłonny uwierzyć, iż kręcenie filmu było niezłą zabawą. A najlepszy w tym wszystkim jest... Korg. Nic więcej nie napiszę, bo nie chcę zdradzać detali, ale ten trzecioplanowy bohater, mówiący głosem Waititiego, powodował u mnie skurcz przepony za każdym razem, kiedy pojawiał się na ekranie. Najzabawniejsza postać Marvela na ekranie od czasów... nie, nie przypominam sobie nikogo równie zabawnego.

Wizualnie "Ragnarok" to uczta dla oka. Nawiązania do estetyki kina science-fiction lat osiemdziesiątych są podstawą oprawy. Jest tu tak kolorowo, że momentami można dostać zawrotów głowy. Efekty specjalne w perfekcyjnych proporcjach wymieszano ze scenografią, strojami i charakteryzacją postaci. Nic nie wydaje się sztuczne, cały świat żyje własnym życiem. Całość okraszono muzyką stworzoną w syntezatorach na zmianę z rockowymi i popowymi hitami przełomu siódmej i ósmej dekady XX wieku. Re-we-la-cja.

Pisałem o atmosferze na planie - przekłada się to na popisy aktorskie. Wszyscy wyglądają, jakby mieli niezły ubaw. Nie mam się do kogo przyczepić. Hemsworth jest takim synem Odyna, jakiego lubię: narwaniec, lekkoduch i narcyz, szukający uznania i poklasku. Hiddleston jako Loki gra to co zwykle - więcej mi nie trzeba. O epizodycznym Korgu wspominałem - rewelacja. Tessa Thompson jako Valkiria nie odstaje od reszty, jej postać - tak jak Thor - przechodzi przemianę w miarę upływu czasu i wypada to bardzo naturalnie. Jeff Goldblum jako Arcymistrz to mistrzostwo świata. Znów nie chcę niczego zdradzić, ale kilka jego momentów może zwalić z nóg. A to nie wszystko, bo jest jeszcze scena, gdzie nagle pojawia się kilka znanych i zupełnie niespodziewanych facjat, ale przekonacie się o tym (mam nadzieję) sami.

Tu muszę wspomnieć o Karlu Urbanie, który w zasadzie jako jedyny zagrał... nie powiem, że słabo, bo poprawnie... Ale to tak dziwna i niewiele znacząca rola, że chyba lepiej było wziąć kogoś mniej znanego. Po tak rozpoznawalnym aktorze spodziewałem się więcej, choć to w dużej mierze wina scenariusza. Urban nie mógł rozwinąć skrzydeł. Przypadłość ta dotyka też - co mówię z wielkim żalem - Helę, boginię śmierci graną przez Cate Blanchett. Aktorka zdała egzamin, bawi się rolą i na tle kiepskich marvelowskich czarnych charakterów prezentuje się znakomicie. Problem w tym, że tak jak Urban - nie ma tu za wiele do roboty. Jej postać to chodząca maszynka do ekspozycji. Większość tego co mówi to monologi objaśniające fabułę: przeszłość Odyna, jej własną czy Asgardu. Szkoda, że nie ma jej więcej, że jej udział nie jest bardziej znaczący.

To są jednak delikatne ryski i nie zmienią mojej opinii o najnowszej części przygód Thora. Film jest kolorowy, bezpretensjonalny, autoironiczny, umyślnie kiczowaty kiedy trzeba, a ilość żartów na metr bieżący taśmy filmowej przekracza wszelkie dopuszczalne normy. "Ragnarok" to pozycja obowiązkowa i najlepsza komedia 2017 roku z wyczuwalnym na każdym kroku stemplem Taiki Waititiego. Gorąco polecam!

http://zabimokiem.pl/waititi-jak-gunn-tylko-bardziej/

ocenił(a) film na 9
SithFrog

Podepnę się tutaj, bo podzielam opinię.

Pewien youtuber stwierdził, że Guardians of the Galaxy uchyliły pewne drzwi na oścież. Drugą częścią uchylili je nieco szerzej, natomiast Thor Ragnarok…Thor Ragnarok, otwiera te drzwi z hukiem wjeżdżając na jednorożcu w rytm Immigrant Song. To chyba najlepsze podsumowanie tego filmu. Dla mnie Guardiansi to najlepszy film Marvela i nie sądziłam że któryś z pozostałych filmów mu dorówna, a tu pojawia się taki Thor. Zresztą ciężko żeby mi ten film nie podszedł, skoro podobali mi się Strażnicy. Wszak Ragnarok to taki młodszy brat. Fabularnie to właściwie typowy Marvel czyli jest zły villain, który chce zniszczyć Świat i w ogóle siać rozpierdziel, a zadaniem głównych bohaterów/bohatera jest go powstrzymać. To samo mamy tutaj, ale samo wykonanie, styl, cała ta otoczka powoduje, że nie jest to Thor jak z poprzednich dwóch odsłon.

Ragnarok tak samo jak Guardiansi buduje klimat jak z filmów lat 80, mamy tą kolorową stylistkę, kosmiczny kicz, a zwieńcza to przeplatająca się w tle arcadowa muzyczka.
Pierwszy akt może nie jest do końca udany, przez to że fabuła od samego początku stawia na dynamiczną akcje i tu Thor zjawa się z Lokim na Ziemi za chwilę pojawia się Doktor Strange, a potem przenosimy się do Norwegii mamy Odyna, a potem tak typowo po komiksowemu zjawia się ni z tego ni z owego główny villain filmu. Tempo od początku tak podkręcone, że trochę ma się poczucie lekkiego chaosu, ale potem jak już trafiają na Sakaar, to już jest coś miodnego.

I tutaj przechodząc do humoru, zgadzam się co do tego że Waititi idzie tu jeszcze bardziej w komedie niż Gunn, który jednak momentami odkłada żarty na bok daje nam trochę poważniejszych, dramatycznych, umówmy się – ckliwych momentów. Ragnarok wprost przeciwnie. Ten film nie ukrywa że on po prostu chce bawić. Nawet sama kulminacyjna mała apokalipsa, gdzie Asgard jest niszczony na oczach wszystkich przez Surta, nie jest jakąś mega dramatyczną sceną, gdzie wylewa się z ekranu owy dramatyzm. Zamiast tego dostajemy jedną z moim zdaniem najzabawniejszych scen z udziałem Hulka.
Nie jest to humor jak w innych filmach Marvela, bliżej mu do tego z Guardiansów, jednak też nie jest to dokładnie ten typ. Żarty sypią się często, praktycznie przez cały film. Oczywiście nie wszystkie były udane, było parę totalnie suchych (i były związane z postacią Jeffa Goldbluma), bądź takich wzbudzających jedynie lekki uśmiech, ale ogólnie humor mi się naprawdę podobał. Nie licząc tych kilku sucharów, to był nie wymuszony, naturalny, często absurdalny, trochę czarny momentami.

Sam Thor jest tutaj naprawdę bardzo dobry. Z jednej strony jest to nadal ten sam Thor, którego znamy, nieco narcystyczny, troszkę głupawy, ale sympatyczny bóg piorunów, a z drugiej strony wydaje mi się że dodano mu w tym filmie więcej badassowości i takiej star-lordowatości, czyli takiego zawadiactwa, co najlepiej jest widoczne w scenie otwierającej czy w walce na arenie. Oczywiście jest to też podyktowane samą komediową konwencją filmu. Może budzi to trochę moje lekkie wątpliwości, biorąc pod uwagę Infinity War, bo będzie Star-Lord, Drax, Rocket, Iron-Man i Ant-Man, którzy też cechują się tym że są takimi śmieszkującymi luzakami, że będzie trochę za dużo tych mocno komediowych bohaterów na ekranie jednocześnie, ale ja takiego Thora kupuję. Kupuję głównie dlatego, że dzięki temu zyskał na wyrazistości.
Jeszcze wspomnę co do nowego wyglądu (najlepsze cameo Stana Lee, btw) że o ile brak tych długich blond włosów jestem w stanie zaakceptować, tak brak tego charakterystycznego elementu dla tej postaci, jakim jest Mjolnir, który jest po prostu trywialnie ujmując fajny, a zamiast tego te błyskawice kojarzące mi się z X-menową Storm, no...tu mi trochę zgrzyta.

Kolejną postacią, która moim zdaniem bardzo dobrze wypadła jest Banner/Hulk. Jego relacje z Thorem, zwłaszcza pod postacią Hulka, co tu dużo mówić, no są po prostu genialne.
Na plus że w tej części nie było Jane, która nie była nigdy zbytnio ciekawą postacią, za to mamy tutaj kobiecą postać w postaci Ex-Walkirii, która wypadła bardzo fajnie. Jest to postać, która jest twarda, badassowa, ale nie w sposób nachalny i chętnie bym ją jeszcze zobaczyła u boku Thora (w walce, nie jakieś love story, aczkolwiek wolałabym ją niż Jane).

Loki był wyraźnie zepchnięty na drugi plan i w sumie Thor w pewnej scenie podsumował to co myślę o tej postaci. To znaczy z pewnością uważam że ten bohater lepiej się prezentuje jako nieprzewidywalna, dwulicowa menda, która nie jest do końca ani zła ani dobra i ma nieco skomplikowane relacje z bratem, co tu zostało zgrabnie ujęte, niżeli kiedy robi za sztampowego do bólu villaina jak w Avengersach. Nie napisze że to słaba postać, ale u mnie chyba nigdy zachwytów nie wzbudzi.

Nad pozostałymi postaciami nie będę się rozwodzić, bo jednak nie pełnili oni tak istotnej roli. Hemidall, nawet nie wiele mówił i głównie poza uratowaniem ludu Asgardu, tylko efektownie wywijał swoim mieczem. Sympatyczne cameo Strange’a, który jak widać już opanował magię na wyższym levelu, Odyn mający rolę mentora w krytycznych sytuacjach dla Thora, ekscentryczny Arcymistrz czy też ci kosmiczni wojownicy z areny. Można ich wszystkich podsumować jako miłe, przyjemne, zabawne i sympatyczne tło dla głównego bohatera/ głównych bohaterów.

Cate Blanchett jako Hella, cóż można powiedzieć, klasa sama w sobie, magnetyczna bogini śmierci. Czuję niedosyt, zwłaszcza gdy przedstawiła swój bakcground. To aż by się prosiło by jakoś bardziej to rozwinąć, jej relacje z Odynem, całą jej tą historię, gdzie było w ogóle czuć pewną nutkę powagi i tragizmu. No ale na to już po prostu nie było czasu.

Oczywiście na plus, że czuć i jest to zaznaczone że ten film jest częścią MCU, że jest kontynuacją uniwersum w jakie się łączą wszystkie filmy ze stajni Marvela. Wątek Bannera/Bruce’a i jego losów po Age of Ultron oraz żarty nawiązujące do Avengersów, może nie jest to coś bardzo istotnego dla fabuły, ale takie rzeczy właśnie dają poczucie tego o czym wyżej napisałam.

Na koniec muszę jeszcze napisać o nieco technicznych sprawach, a mianowicie o oprawie wizualnej filmu. Pomijając już o czym pisałam, czyli o tym że film jest kolorowy co mu nadaje fajny kiczowaty klimacik, to wizualnie ten film jest dla mnie wow. Kostiumy, sceny walki, cały Saakar, a zwłaszcza scena bitwy Walkirii z Helą oraz w finałowej walce, gdzie Thor naładowany tymi piorunami szykuje się do ataku na przeciwników i jest to slow motion w rytm Immigrant Song, no jej…cudowne. Po prostu oglądanie tego na dużym ekranie robi duże wrażenie.

Z jedne strony wielka szkoda, że poprzednie dwa Thory, to taki typowy Marvel i nie jest to zrobione na takim poziomie i w takim stylu. Japa się cieszy przez praktycznie cały seans. To się po prostu świetnie ogląda, czerpie się z oglądania tego czysty fun. Oby Inifity War było na takim poziomie.

ocenił(a) film na 9
Tortuga033

Mała uwaga: "Pewien youtuber stwierdził, że Guardians of the Galaxy uchyliły pewne drzwi na oścież. " Na otworzyć drzwi na oścież to znaczy maksymalnie jak się da. Nie da się uchylić na oścież. To tak jakby "troszeczkę całkowicie coś rozwalić".

Dzięki za ścianę tekstu, którą czytało się z przyjemnością :) Aż szkoda, że to nie osobny wpis i nie mogę dać kciuka w górę. Generalnie zgadzam się ze wszystkim. Rewelacyjny film i oby takich więcej. Może to być nawet horror (New Mutants?) czy thriller. Byle dawali reżyserom więcej swobody w robieniu filmu "jakiegoś", a nie kolejnych Avengersów.

Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 9
SithFrog

Dzięki za poprawienie, kalam się że takiego babola popełniłam :D

Też uważam, że łącznie kina superbohaterskiego z różnymi konwencjami/gatunkami, jest dobrym kierunkiem. Dzięki temu możemy dostać bardziej różnorodne, wyraziste filmy, które mają własny, charakterystyczny klimat, niżeli kolejne Avengersy czy Kapitany Ameryki, gdzie mimo że przyjemnie się to ogląda, to właśnie jest to takie na jedno kopyto.

ocenił(a) film na 9
Tortuga033

No właśnie! Przyjemnie, ale jak sobie próbuję w tej chwili przypomnieć co było w Avengers 1, a co w 2, co w Winter Soldierze, a co w Civil War to wszystko zlewa mi się w jedną papkę. Dlatego IM3 miał mieszane opinie, ale i tak wolę mniej lub bardziej udaną próbę zrobienia czegoś inaczej niż "bezpiecznie, to, co ludzie lubią, jeszcze raz to samo". Dlatego jeśli idzie o Gwiezdne Wojny i nową falę, wolę Rogue one od The Force Awakens i to o wiele, wiele bardziej.

ocenił(a) film na 8
SithFrog

Małe sprostowanie: pierwsza część "Strażników" to 2014, a nie 2015 rok ;)

ocenił(a) film na 9
lelen_lis

Racja, mój błąd, ale nie mogę już edytować posta :(