Oglądając ten film miałem wrażenie że powstał on tylko po to żeby Thor mógł pojawić się
w Avengersach. Całość sprawia wrażenie prologu, tak jakby film nie mógł się rozkręcić.
Wszystko jest jakieś takie niedorobione. Głównie scenariusz i przedstawienie postaci...
Thor z aroganckiego wojownika przeistacza się w szlachetnego obrońcę ludzkości. Tylko
kiedy następuje ta przemiana? I tak naprawdę z jakiego powodu? Thor w knajpie rzuca
szklanką, Jane mówi mu że tak nie można i nagle zmienia mu się usposobienie. Albo
kiedy oni się w sobie zakochali? Miedzy nimi nie ma chemii, a Portman to już w ogóle nie
pasuje do tego filmu. Jej postać jest tak bez wyrazu że od razu się ją zapomina.
Kostiumy i scenografia też pozostawiają wiele do życzenia. Co do strojów to niby można
spojrzeć na to tak, że jest to miks zbroi i strojów pozaziemskich. Jednak plastik daje po
oczach...
Jak do tej pory, to dla mnie chyba najgorsza z tych nowszych filmów ekranizacja komiksu.
Nawet animacje nie wyglądały najlepiej. Były strasznie nienaturalne, postacie i obiekty
wydawały się pozbawione masy...
Rozczarowanie na całej linii. Jedyny jasny punkt tego filmu to postać Lokiego. Został
całkiem ciekawie przedstawiony.
ha zgadzam się :P 4/10 tylko za świetną postać Lokiego no i może spoko Odyna, poza tym słabizna, a część "ziemska" po prostu do kitu, nudna, bezbarwna i irracjonalna ... do tego masakryczny mjölnir (nie wiem, czy w komiksie, go tak opisali, ale nawet jeśli tak to jest debilny... ) aa bifröst jeszcze mi się podobał :D