Kilka luźnych refleksji:
-Czy ktoś też przy okazji wypowiedzenia przez Lokiego "Is this madness?" myślał że zaraz
doda "This...is...Sparta!" ?
- Najlepsze od czasu Ridleyowskiego "Robin Hooda", napisy końcowe<
prawdopodobnie najbardziej efektowne, a przynajmniej wykorzystujące technologie w
jakiej film rzekomo jest zrobiony>
-Branagh osiągnął równowagę pomiędzy letnią, patetyczną rozrywką a ciekawym stylem
i dobrą kompozycją, co łatwe w przypadku "Thora" nie było. Film jest zabawą w dobrym
guście, zdystansowaną tam gdzie trzeba i puszczającą oko do widza. Proszę spojrzeć na
te złote zbroje, gigantów i wszechobecny fantasy przepych i powiedzieć, że to nie
cholernie dobra robota, uniknąć samospalenia i popadnięcia w niezamierzoną
śmieszność a co więcej...cała ta scenografia, która niby na zwiastunach wygląda
niemrawo i odpychająco staję się podczas seansu wyjątkowo atrakcyjna i
odpowiadająca swojemu umiejscowieniu.
Fenomenalne.
-Romantyczne zakończenie niosące po całej warstwie lukru, jaką przedtem zgodnie z
prawidłami gatunku nasyła na widza reżyser to miłe zaskoczenie i spuentowanie dla
przewodniej myśli "Co jest magią a co nauką?". Tutaj wreszcie obydwie warstwy mogą
się zaciśnić i bynajmniej nie wygląda to pretensjonalnie. Jakkolwiek Jane po zniknięciu
Thora nie powinna właśnie podjąć decyzji "że czas przejść na Mile Kunis", kupuje to w
całości.
-Skarsgard w obsadzie- dobre nawiązanie
-Jeszcze raz o designie i w odniesieniu do samego tytułu tematu. Kolory pieszczą oko
niemiłosiernie o ile tylko uwierzy się i polubi tą tripową jazdę. Wspomniany w recenzji
tęczowy most- tak, robi wrażenie i to wielkie.
-Wreszcie jest coś czego Brangha nie wystawi w teatrze bo musiałby połowę
zdemolować.
-Chcę więcej, film jest nadzwyczaj udany, ale mimo wszystko czegoś mi w nim
brakowało. Może dlatego, że nie jestem do końca wielbicielem Stana Lee i
Marvelovskich komiksów. Allan Moore proszę bardzo. Miotający herosi
niekoniecznie<Watchmen to jednak inna bajka>. Jeśli jednak traktować to nawet jako
wyjście z dosyć niskiej rangi passy adaptacji tego typu, jest brawurowo.
Jak najbardziej się zgadzam. Nie wiem jak reszta tych, co go obejrzeli, ale Thor zasługuje nawet na Oscara za scenografię. Przynajmniej dotychczasowo wyprodukowane w tym roku filmy nie robią mu większej konkurencji. Zobaczymy jednak co będzie dalej.
Szkoda tylko ,że ta "adaptacja" nie trzyma się nawet komiksów ,choć swoje decyzje w sprawie zmian ras bohaterów ,twórcy uzasadniali powoływaniem się na uniwersum w wersji Ultimate. Każdy kto czytał te komiksy i zna postać Thora wie ,że film ma niewiele wspólnego nawet z samym komiksem ,a co dopiero mitologią. I nie mówię tu tylko o czarnym Heimdallu.
Cóż, przyznam że oryginału nie znam więc trudno mi się wypowiadać, ale adaptacja ma to do siebie w przeciwieństwie do ekranizacji, że można w niej wprowadzić znaczne zmiany, to tylko oparcie się na gotowym wzorcu i stworzenie na jego bazie osobnego dzieła. Film to film. Ostatnio przekonałem się o tym, czytając z kolei pewną książkę, w której fabuła jest właściwie zupełnie inna niż w swoim kinowym odpowiedniku.
bo... to adaptacja? to jest czerpanie z kanonu, ale robienie czegoś swojego... nowego universum?