Thor

2011
6,8 243 tys. ocen
6,8 10 1 242887
5,8 54 krytyków
Thor
powrót do forum filmu Thor

beznadzieja

ocenił(a) film na 4

Karmiony trailerami spodziewałem się czegoś naprawdę niezłego - w końcu materiał na film jest
wyśmienity. Jednakże kontakt z tym "arcydziełem" Marvela wszystkie nadzieje niweczy. Film
przeraża miałką grą aktorską (Hopkins co prawda zawsze ma coś w sobie, jednak jako Odin
zbyt wiele się nie wysila; Portman od jakiegoś czasu pojawia się w coraz głupszych filmach, jej
rola to farsa; sam Thor to natomiast coś trudnego do opisania, tak kiepsko rola została
zagrana). Poza wymyślną i bajkową wizualizacją film męczy i z dużym wysiłkiem doczekałem
końca. Na 4/10 w sam raz.

użytkownik usunięty
finwer

,,Portman od jakiegoś czasu pojawia się w coraz głupszych filmach,, Czarny łabędź:) KOLO rozmieszasz mnie 4/10 a piszesz że beznadzieja daj mu 1 po co tak wysoko a może coś ci się podobało ( klata THORA :)
POZDRO

ocenił(a) film na 4

KOLO (choć nie pamiętam od kiedy kolegami jesteśmy) tak się śmiesznie składa, że Black Swan to wyjątek potwierdzający regułę - wystarczy obejrzeć chociażby No strings attached. Nie dałem filmowi oceny 1, bo mimo kiepskiej jakości są filmy gorsze. A skoro "klata THORA" zwróciła Twoją uwagę - KOLO - to musiała CI się bardzo, podobać, skoro oceniłeś film na 10.
Pozdrawiam, i mniej jadu na przyszłość, jad szkodzi.

użytkownik usunięty
finwer

klata THORA :) TO BYŁ ŻARCIK SANOWANY PANIE :) Black Swan to wyjątek potwierdzający regułę - brednie babka chce zarobić i tyle aktorstwo to ZAWÓD nie służba dla PANA \ PANI finwer ...................dostała OSKARA wiec może na chwile zmniejszyć poziom zęby utrzymać rodzinkę :) tak THORA oceniłem na 10 JAK irona , spidera hulk itd .... po lubię takie bajeczki i tyle po to jest ,,film ,,żeby się rozerwać od codzienność TO JEST MOJE ZDANIE

SZANOWNY KOLO

PS: jad szkodzi chyba tobie nie jak widzę

Pps: bo mimo kiepskiej jakości co oglądałeś piracką wersie

ocenił(a) film na 4

Szanowny kolo nie wiem po co to ciągniesz ale dobrze, niech Ci będzie. Naucz się wpierw ortografii, interpunkcji oraz ogólnych zasad językowych, zanim zaczniesz się produkować. Twoje zdanie interesuje mnie w równie małym stopniu jak ta nieszczęsna klata Thora, ale skoro to dla Ciebie takie ważne, to pisz sobie dalej. Dziękuję za wytłumaczenie istoty zawodu aktora, wreszcie zrozumiałem, na czym to polega.
A co do Twojej kąśliwej sugestii odnośnie wersji pirackiej... nie wiesz czego się już uczepić, prawda?

użytkownik usunięty
finwer

Naucz się wpierw ortografii CHĘTNIE ALE MAM DYSLEKSJE wiec jest trudno ale co tam pisze jako tako wiec poco założyłeś ten nowy temat jest to tak powlekane nie lepiej było doloczyc do innego tematu ALE nie

użytkownik usunięty

DOBRA SZKODA MOJEGO CZASU PISZ SOBIE CO CHCESZ CHŁOPCZYKU...........

Duma
Uprzednie
Poprawność
Etyka
Kara

ocenił(a) film na 7

Merytorycznie nie zgadzam się z finwerem, ale w jednym ma rację - nie pisz nic, bo bolą oczy i boli mózg. Sam pogrążasz się i dyskwalifikujesz lepiej niż ktokolwiek mógłby zrobić to za Ciebie.

ocenił(a) film na 4
bedbug

Gdzie się nie obejrzę, to sami dyslektycy (nie wnikając w to, czy tak jest rzeczywiście), na szczęście przynajmniej poetyckie zacięcie jest i nawet akrostych (równie co prawda kiepski jak reszta) się udał.
Mniejsza o to, może w końcu w tym temacie pojawi się jakaś sensowna dyskusja.
Uzasadniając ocenę chciałbym dodać, że sporo oczekiwałem po tym filmie - wbrew pozorom lubię takie "klimaty" i od chwili, kiedy pojawiły się pierwsze zajawki Thora, niecierpliwie na film czekałem. Materiał jest zacny, do tego rzeżyseria Branagha i Portman, po której sporo sobie obiecywałem. Niestety poza rzeczywiście bajkową wizualizacją film jest słaby, szczególnie zastanawia rola Portman, która, w końcu jako naukowiec o potencjale umysłowym nieprzeciętnym (nie każdy zajmuje się ot tak zagadnieniami związanymi z mostami Einsteina-Rosena) nie powinna być taka... głupkowata? Nie można odmówić Thorowi postury, ale czy goła (powraca!) klata powinna tak oszołomić naukowca?

w/g ciebie jak film jest słaby to dajesz 1 a jak jest dobry to dajesz 10 - w takim razie 2 stopniowa skala ocen by wystarczyła

użytkownik usunięty
Kozarnikus

nie bo jest jeszcze średni :) czyli 3 stopniowa skala, to by ułatwiło ocenianie filmów
pozdrawiam

użytkownik usunięty
finwer

Stracone zachody Asgardu


Przed premierą każdej nowej filmowej adaptacji komiksu wielu widzom na całym świecie serca biją w przyspieszonym tempie a myśli krążą wokół jednego pytania – wyjdzie, czy nie wyjdzie tym razem? „Thor” nie zapowiadał się wcale dobrze: zwiastun – przeciętny; komiksowy heros zakorzeniony w nordyckiej mitologii – niekoniecznie musi się sprawdzić na srebrnym ekranie; główny aktor – wielka niewiadoma; reżyser – jeszcze większa, bo znany jest z zupełnie innego typu kina. Pierwsze pokazy „Thora” już się odbyły, również w Polsce – i można wreszcie śmiało napisać, że w przypadku przenosin kolejnego herosa ze stajni Marvela na ekrany kin dokonano prawidłowych wyborów, a zatrudnienie Kennetha Branagha w roli reżysera było prawdopodobnie najlepszą możliwą decyzją.

Niby wszystkie te elementy były integralną częścią opowieści, zanim brytyjski aktor i reżyser przejął pieczę nad filmową adaptacją „Thora”, na dodatek nie maczał tym razem palców w pisaniu scenariusza, lecz w filmie wyraźnie czuć styl twórczy Kennetha Branagha. Jego obsesje, z którymi walczył w swoich poprzednich projektach reżyserskich, a także iście szekspirowską rękę do narracji oraz dramaturgii. Konflikt ojca z synem, braterskie waśnie, dworskie knowania i zdrady, szlachetne uczucie, romantyczne idee, heroizm wynikający z myśli, a nie czynów, komizm sytuacyjny i słowny, a nawet przebłyski greckiej tragedii – wszystko to przewija się niemal nieustannie przez ekran, tyle że każdy element został odpowiednio zaadaptowany zarówno na potrzeby rozwoju humanistycznej strony opowieści, jak i samego komiksowego uniwersum. Co oczywiste, Branagh nie zrobił z „Thora” Szekspira, nie kazał postaciom mówić wierszem, ale uszlachetnił – w klasycznym tego słowa znaczeniu – swoją reżyserską wizją to, co pomimo wszelkich chęci kojarzy się obecnie przede wszystkim jako popkulturowe.

Zabawne, gdyby na stołku reżysera utrzymał się pierwotnie zakładany Matthew Vaughn, którego kandydatura wydawała się niegdyś idealna, "Thor” mógłby okazać się niewypałem. Ironiczne, zdystansowane podejście do tego typu materiału, który w żadnym wypadku nie opiera się na nowoczesności czy post-modernizmie, mogłoby doprowadzić do nieświadomego ośmieszenia głównej postaci. Branagh zrobił natomiast z opowieści o zesłanym na Ziemię aroganckim, nieokrzesanym nordyckim herosie, który musi dostać życiową nauczkę, kino osadzone współcześnie, niezwykle efektowne, ale dosyć staromodne pod kątem emocji oraz rozwoju charakterologicznego postaci. Najważniejsza w „Thorze” nie jest młocka, ale śledzenie kolejnych faz przemiany głównego bohatera z agresywnego bubka w inteligentnego, współczującego herosa. Kryje się za tym nie tylko ciekawa jak na blockbuster myśl przewodnia – każdy potrafi robić zadymę, w szczególności jeśli ma dający super-moce młot Mjolnir, ale dopiero przyznanie się przed sobą do własnych słabości rodzi prawdziwy heroizm – ale także idealna podstawa do połączenia dwóch, wydawałoby się, całkowicie odmiennych koncepcji – subtelnego romantyzmu i efektownej rozwałki.

Branagh nie jest głupi – dobrze wiedział, że „Thor” jest przeznaczony przede wszystkim dla młodego widza, który z reguły widział w kinie już wiele i oczekuje spektakularności. Kiedy więc dochodzi do scen akcji – czy to walk pomiędzy wojownikami Asgardu i lodowymi olbrzymami, czy ukazywania siejącego chaos na Ziemi roboto podobnego wysłannika z innego wymiaru – Branagh zamienia się w Michaela Baya, dyrygując z radością efektownym dziełem zniszczenia. Jednocześnie Brytyjczyk „otacza” wszystkie sceny czystej rozpierduchy pamiętnymi rozwiązaniami fabularnymi, które pomagają rozwijać stosunki pomiędzy postaciami. Z jednej więc strony przed jednym ze starć mamy ujęcie, w którym Thor, w końcu następca tronu, całuje szarmancko w rękę roztrzepaną, acz uroczą Jane (Natalie Portman), a ta potrafi na to zareagować jedynie niewinnym rumieńcem i szczerym śmiechem zdumienia. Z drugiej natomiast w trakcie jednej z potyczek Thor, rozmawiając z Sif, swoją przyjaciółką-wojowniczką z Asgardu, prosi ją, żeby nie poświęcała swojego życia, by stać się sednem jakiejś legendy, lecz by dożyła czasów, kiedy ludzie będą snuć o niej mityczne opowieści.

„Thor” nie jest filmem bezbłędnym, bowiem i pod kątem fabuły, i rozwiązań inscenizacyjnych można by się do kilku rzeczy przyczepić. A efekt 3D to po raz kolejny wymuszony dodatek, który choć robi fajne wrażenie, nie wnosi zbyt wiele do samej opowieści (co ciekawe, najlepsza trójwymiarowość pojawia się na napisach końcowych). „Thor” jest natomiast małym zaskoczeniem, bo o ile można było się spodziewać porządnego blockbustera z masą akcji i atrakcji, Kennethowi Branaghowi udało się przemycić do swojego filmu coś więcej. Dzięki temu o „Thorze” będzie się za kilka lat ciągle mówiło, i to nie tylko w kontekście „The Avengers”, którzy, swoją drogą, z każdym kolejnym filmem rozwijającym to uniwersum, zyskują miano premiery dekady. „Thor” to po prostu dobre kino. Nie wielkie, ale satysfakcjonująco dobre. Czy to za mało?

PS. Jak w przypadku innych filmów z uniwersum Marvela, które rozwijają koncepcję „The Avengers”, w „Thorze” znajduje się dodatkowe zakończenie po napisach końcowych – warto poczekać!



Autor: Dariusz Kuźma, Stopklatka.pl, 27 kwietnia 2011

ocenił(a) film na 4

Ładnie napisałaś/-eś, nie ma co.
Ale co chcesz przez to właściwie powiedzieć - czyjaś recenzja jest absolutna i nie godne jest krytykowanie filmu, który a stopklatce ma taką recenzję?

finwer

W 100% zgadzam się z tym komentarzem.

użytkownik usunięty
finwer

Przez ostatnie półwiecze w "Domu Pomysłów" powołano do życia mniej lub bardziej popularnych bohaterów. Niektórzy z nich z powodzeniem brylowali na dużym ekranie, występy innych należałoby pominąć milczeniem. Thor nigdy nie należał do pierwszego garnituru postaci Marvela, ale sama obsada filmu Kennetha Branagha, którą można obdzielić kilka produkcji, obliguje do obejrzenia dzieła brytyjskiego reżysera. Czy przygody syna Odyna staną się przebojem na miarę "Iron Mana"?

W przypadku najnowszego dziecka Marvel Studios porównanie do perypetii Tony'ego Starka jest więcej niż wskazane. Dokładnie trzy lata temu film Jona Favreau okazał się niespodziewanym hitem, dowodząc że nie tylko wiodące postaci mogą stać za atrakcyjnym widowiskiem. Podobną szansę upatrywano w "Thorze", który analogicznie jak "Iron Man 2" nie tylko miał wprowadzić herosa do hollywoodzkiej machiny komercji, ale również stanowić zapowiedź mega projektu, za jaki należy uznać ekranizację "The Avengers".

Władca piorunów w odwecie za podstępny atak lodowych olbrzymów, a zarazem wbrew woli swojego ojca, udaje się wraz z grupką towarzyszy do Jotunheimu, aby raz na zawsze położyć kres przeciwnikom Asgardu. Niegdyś Odyn zawarł pakt pokojowy z Laufeyem, władcą pogrążonego w wiecznym mrozie świata. Lekkomyślna decyzja Thora, pałającego chęcią upodlenia i rzucenia na kolana śmiertelnego wroga, doprowadza siedzibę bogów na skraj wojny. Za swój nierozważny występek heros zostaje skazany przez ojca na wygnanie do jednego ze światów, na Ziemię. Pozbawiony mocy oraz potężnego Mjolnira Thor staje przed wizją zasilenia szeregów śmiertelników. Tymczasem Asgard nie jest już tak bezpiecznym miejscem odkąd w gronie bogów znajduje się zdrajca. Powrót do domu ojca może okazać się dla mitycznego bohatera wyzwaniem największej próby.

Nie będzie zbyt wielkim nadużyciem stwierdzenie, że dzieło Branagha może poszczycić się najbardziej gwiazdorską obsadą z dotychczasowych ekranizacji komiksów, łączącą kilka pokoleń znakomitych artystów. Autorzy z wielkim wyczuciem dopasowali poszczególne kreacje – zachwyca jak zwykle dostojny Anthony Hopkins, u boku którego pojawia się dawno nie widziana na ekranie Rene Russo. Wszechstronna Natalie Portman udanie portretuje Jane Foster, pokazując, że nawet z postaci jednoznacznej jest w stanie wykrzesać nieco emocji i zaskarbić sobie sympatię widza. Mimo że jej bohaterka uległa niewielkiej metamorfozie względem komiksowego pierwowzoru (z pielęgniarki na astrofizyka), to zmianę tę, a także wątek związany z badaniem tuneli czasoprzestrzennych, należy postrzegać jako trafne posunięcia.

Słowa uznania należą się również za wybór dwóch czołowych protagonistów - Thora oraz Lokiego. Chris Hemsworth niczym Robert Downey Jr. stworzył niezwykle silną i sugestywną kreację, obdarzając boga gromów zarówno nieokrzesanym charakterem pełnym buty, ale też charyzmy oraz szarmanckiego uroku, przyprawionego szelmowskim uśmiechem. Nie gorzej wypada Tom Hiddleston w roli jego oponenta, mimo iż nie jest idealnym odbiciem mitologicznego bóstwa. W niewielkim stopniu przypomina złotoustego zgrywusa, posiadającego dar płatania figli. Jednak poważny Loki, mistrz knucia i dwulicowości stoi w opozycji względem nieco zabawowej roli Thora. Pod tym względem oba charaktery bezbłędnie się uzupełniają.

W obrazie nie mogło zabraknąć wątków komediowych z udziałem współpracowników Jane Foster czy agenta Coulsona. Cieszą również drobne smaczki - znak rozpoznawczy ekranizacji Marvela - epizod Jeremy’ego Rennera w roli Hawkeye’a będący przetarciem szlaku przed „Avengers” czy żartobliwe wystąpienia Stana Lee oraz J. Michaela Straczynskiego w scenie, która chyba każdemu przypadnie do gustu. Banicja Thora okraszona został kilkoma humorystycznymi sytuacjami, celnie ilustrującymi zderzenie, dosłowne i w przenośni, boga z ziemską cywilizacją.

Dzieło Branagha nie jest jednak wolne od wad. Jedną z nich jest przemiana dokonująca się w zachowaniu Thora. Lekcje pokory oraz opanowania wskazują mu uczucia dotychczas przyćmione żądzą zemsty i umiłowaniem do walki. Jednakże pobytu w Midgardzie, gdzie de facto również okłada przeciwników, nie uwiarygodnia w pełni jego metamorfozy. Humanitarna postawa kontrastuje z początkiem produkcji, kiedy to młody bóg młócił lodowych olbrzymów pozostawiając na polu walki stosy zabitych wrogów. Całość można potraktować umownie w formie baśni, w której postaciom heroiczne czyny przychodzą z łatwością, a ich charaktery są nieskalane, kryształowe niczym łza. Tylko czy takich bohaterów pragniemy koniecznie oglądać? Branagh zaakcentował wady potężnego boga, pragnącego przejąć schedę po ojcu, demonstrując, że władza to ogromna odpowiedzialność, spod której nie sposób się uwolnić wyłącznie mężnymi czynami. Kim jest Thor brutalnie odarty ze swojej boskości? Nikim. Przepełniony pychą i arogancją nie jest godzien posiadania nadzwyczajnej mocy. Podczas sceny, gdy zostaje podany próbie nikt nie jest w stanie mu sprostać, ale przegrywa ze swoim przerośniętym ego. Do tego momentu wątek przemiany został poprowadzony koncertowo. Natomiast w finale rozmył się w natłoku akcji i walk, gdzie zabrakło miejsca, a także czasu na jego wyrazistą konkluzję.

Z uwagi na intensywną dawkę akcji „Thor” wręcz ocieka efektami specjalnymi. Obraz operuje kontrastami między pięknym i majestatycznym Asgardem, gdzie magia stapia się z nowoczesnością, a chłodnym oraz mrocznym Jotunheimem. Wizja autorów porywa przepychem, swoją niepowtarzalnością i baśniowością. Olbrzymi pałac, komnaty, tęczowy most Bifrost, będący łącznikiem między krainami czy obserwatorium Heimdalla zachwycają perfekcją i architekturą. Sekwencje walk, zarówno w siedzibie bogów, jak i na Ziemi cieszą oko, są dynamiczne, dopracowane, a Thor obracający Mjolnirem wypada spektakularnie. Trójwymiarowe efekty widać najbardziej podczas prezentacji Asgardu, gdzie odnosi się złudzenie wylewającej się z ekranu tafli wody czy wszelkich scenach walk, gdy drobinki szkła lub przedmioty latają w powietrzu. Jednak bez bonusu w postaci 3D obraz poradziłby sobie równie dobrze. Warto też odnotować, iż historia w mniej nachalny sposób niż w „Iron Manie 2” łączy wątki przygotowujące nas do przybycia Mścicieli. Autorzy zrobili to subtelniej i płynniej, aby nie zakłócać debiutu Thora, w czym należy zapewne upatrywać żelaznej dyscypliny Branagha.

„Thor” zaskakuje solidną i przemyślaną fabułą, dostarczającą rozrywki na najwyższym poziomie. Jeżeli decydenci Marvela przyłożą się w równym stopniu do następnych obrazów, to nie widzę przeszkód w ożywianiu na ekranie postaci pokroju Dr Strange’a czy Ant-Mana. Dodatkowo sukces Kapitana Ameryki będzie zwiastował epickie i niepowtarzalne widowisko, jakie przyjdzie nam obejrzeć w przyszłym roku. Drużyna bohaterów wprowadzana do kin sukcesywnie przez komiksowego potentata może skutkować kolejnymi projektami. Aż strach się bać jakie dalekosiężne plany mogą chodzić po głowach włodarzy studia. Nie będzie chyba dla nikogo zdziwieniem, jeżeli Marvel przejdzie nad porządkiem dziennym do crossoverów.

Schodząc jednak z obłoków na Ziemię warto również dodać, że bogactwo mitologii nordyckiej otwiera szerokie możliwości w kontekście ewentualnej kontynuacji „Thora”. Boga piorunów na pewno jeszcze zobaczymy, ale czy twórcy zdecydują się na jego dalsze solowe występy, trudno dziś ocenić. Potencjał postaci niewątpliwie jest ogromny, a w połączeniu z utalentowanym reżyserem oraz interesującym scenariuszem może zaowocować udanym spektaklem, tym bardziej, że po niniejszym obrazie pozostaje niedosyt w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mocno trzymam kciuki za kolejną odsłonę „Thora”, bowiem Kenneth Branagh wespół z ekipą aktorską zachęcił mnie do ponownego odwiedzenia Asgardu, widzianego oczami jego wyobraźni. Miejmy nadzieję, że na następny wypad do siedziby Odyna nie przyjdzie nam czekać lata świetlne.

Autor: Marcin Andrys

ocenił(a) film na 4

OK, OK, już rozumiem.
Thor jest rewelacyjny, prawdziwe arcydzieło. Przeczytałem czyjeś recenzje i zmieniłem zdanie, bo i po co mi moje własne, przecież od tego są inni. Gratuluję własnego światopoglądu.

użytkownik usunięty
finwer

nie jeszcze nie ;)

Thor - film łatwy do zrozumienia i przyjemny w odbiorze. Idealny dla wszystkich, którzy lubią jasno nakreślone dobro i zło. Tytuł pochodzi od imienia głównego bohatera, który jest, z naszego ziemskiego punktu widzenia, bogiem. Thor jest księciem, pierworodnym synem Odyna. Odyn natomiast to szycha nie z tej galaktyki. Jako władca Asgardu pełni również rolę strażnika pokoju pomiędzy światami.
nie jeszcze nie rozumiesz :)
Thor ma dość statystyczną rodzinę (model 2+2). Jego brata o przemiło brzmiącym imieniu Loki interesuje magia. Matka jest niestety postacią epizodyczną. Cała rodzinka bardzo się kocha. Żyli sobie tak bardzo długo ponieważ, jak to bogowie (a w tym wypadku mieszkańcy innej planety o genialnie rozwiniętej technologii) są nieśmiertelni. Jednak i technologia ma swoje granice. Odyn zaczyna słabnąć i poważnie myśli o oddaniu tronu. Niestety widzi, że żaden z jego synów nie jest gotowy. Chłopcy nie zdają sobie sprawy na czym, tak naprawdę, polega bycie królem. I w tym właśnie monecie zaczyna się ciekawsza fabuła. Thor jest bardzo dumny, arogancki i drażliwy przy czym (nie da się ukryć) chwilowo głupkowaty. Zamierza zniszczyć odwiecznych wrogów Asgardu - Llodowe Olbrzymy. Jego ojciec kategorycznie zabrania atakować obcą planetę. Zakazy Odyna tylko zachęcają bohatera do sprawienia niebieskim wielkoludom krwawej łaźni. Czarę goryczy przelewa włamanie Lodowych Olbrzymów podczas uroczystości przekazywania tronu. Thor rozwścieczony obrotem sytuacji łamie zakaz ojca, a kiedy wszystko wychodzi na jaw zostaje odpowiednio ukarany. Wyrok to zesłanie na naszą piękną Ziemię oraz pozbawienie wszelkich boskich mocy.

Gdybym była na miejscu Thora to na pewno bym się załamała. Nie ma rodzinki, nie ma kumpli, nie ma czadowej zbroi z czerwoną pelerynką (blondyni noście czerwień!) ale najgorsze, że nie ma MŁOTA. I właśnie ten magiczny, potężny przyrząd jest jedyną rzeczą siedzącą w głowie naszego bohatera. Nawet po upadku z troposfery (dla ciekawskich to jakieś 13 km w górę) pierwsze pytanie Thora dotyczy młota. Na szczęście Odyn miał głowę na karku. Wiedział, że obozy survivalowe zmieniają ludzki/boski charakter. I tak nasz bohater zmieni się, ale nie tylko pod wpływem upadku.

Władający młotem zwala z nóg wiele pań (niekoniecznie, tym, jak że uroczym, narzędziem). Ta której nie ugną się kolana i nie zadrży serce przy jednym spojrzeniu niebieskich oczu musi być… mężatką. Główna bohaterka dostrzega urok Thora. Młoda Jane Foster od pierwszego wejrzenia zakochuje się w umięśnionym blondynie prosto z miejsca, gdzie rodzą się bogowie.

Ale może odrobinę o Jane. Ta dziewczyna szalenie przypadła mi do gustu. Ładna bruneteczka, której życiem jest nauka. I to nie jakieś tam byle co, ale fizyka, astro- fizyka. Cały swój czas spędza nad urządzeniami, które sama skonstruowała. Razem z przyjaciółką i opiekunem, próbują rozpracować anomalia pogodowe na pustyni.

Jak ten który spadł, spotkał tą, która patrzyła w gwiazdy? Tego dowiecie się z ekranu. Już mogę zdradzić, że film propaguje związki na odległość. Ale na odległość-odległość, taką odległość że PKP nie dowiezie, poczta polska nie dotrze, gołąb pocztowy wybuchnie, a skajp będzie odbywał się tylko poprzez Strażnika w złotej zbroi i tylko w jedną stronę.

Przy okazji w filmie można jeszcze raz zobaczyć jak to jest z prawdziwą miłością, przyjaźnią i zazdrosnymi braćmi. Co tu kryć, Loki jest zagubiony. Wiecznie w cieniu starszego brata, narasta w nim zazdrość. Postanawia zmienić reguły gry (w końcu on był jej mózgiem) i zająć miejsce Thora. A wiele spraw jest niewyjaśnionych. Dlaczego Loki ma czarne włosy gdy brat jest blondynem? Nikt nie zadał sobie trudu, żeby to zbadać, a powinien.

Film na długo zostanie mi w pamięci. Polecam wszystkim, którzy chcą odpocząć od nudnego, bez młotowego życia. Świetnie zrobione światy: Asgard jak i planeta Lodowych Olbrzymów robią wrażenie. Muszę też dodać (jako fanka potworów), że monstrum z lodowej planety koniecznie trzeba zobaczyć z bliska i najlepiej w 3D. Życzę dobrej zabawy.


Katarzyna Buczek

ocenił(a) film na 4

Męczysz.

użytkownik usunięty
finwer

Iron Man wyznaczył kierunek, którym podążają wszystkie ekranizacje komiksowych herosów, związanych z projektem Avengers. Oznaczało to, że nordyckiego boga burzy i piorunów, Thora, trzeba było przenieść do dość realistycznej stylistyki superbohaterów. Sceptycyzm nie opuszczał mnie zatem do ostatniej chwili. Co otrzymaliśmy w rezultacie?

Nie sądziłem, że się uda, ale Thor to zgrabne połączenie nordyckich mitów ze współczesnym światem. Scenarzyści w banalnie prosty sposób wybrnęli z pułapki boskości głównego bohatera. Pewne wzmianki mieliśmy już w zwiastunie, a reszty nie będę Wam zdradzał – w każdym razie wydarzenia na dużym ekranie nie wywołują zażenowania. Oczywiście nie obyło się bez paru niedociągnięć, ale o tym pod koniec recenzji.

W gruncie rzeczy w filmie nie ma typowej genezy superbohatera. Thor to bardziej historia mentalnej przemiany tytułowego herosa z mitologicznego boga z kilkoma przywarami w kolejnego obrońcę ludzkości. Fabuła ma miejsce w dwóch diametralnie różnych lokacjach, dzięki czemu sporo tutaj różnorodności – zderzenie majestatycznego Asgardu z redneckową dziurą gdzieś w samym środku Stanów Zjednoczonych. Nie trudno się zatem domyślić, że film obfituje także w elementy humorystyczne. Na szczęście nie są one irytujące, a często nawet dość zabawne – wystarczy sobie wyobrazić, jak nordycki bóg zachowuje się wśród wieśniaków.

Pomimo że zdjęcia i zwiastuny straszyły plastikowymi efektami specjalnymi, Asgard i charakteryzacja (WIEM) bohaterów prezentuje się nad wyraz dobrze. Reżyserowi udało się zmiksować komiksowy wygląd rodem z mitów ze stylistyką Iron Mana – nie bez powodu jeden z bohaterów filmu na widok Destroyera zastanawia się, czy to nie kolejna machina Tony’ego Starka. Nordycki świat został wykreowany z rozmachem i pomysłem – jest na czym oko zawiesić, a i tak wszystkich szczegółów nie ogarnia się za pierwszym razem. Niestety zdecydowanie odradzam seans 3D. Nie wiem, czy miałem pecha i trafiłem na kiepską kopię, ale obraz w trzecim wymiarze był mało ostry i bardzo ciemny. Kolejna niepotrzebna konwersja…

Nie zabrakło oczywiście nawiązań do innych filmów ze stajni Marvela. Wspomniany Stark, agent Coulson, cameo kolejngo bohatera z Avengers, a także dodatkowa scena po napisach, która nie dość, że nawiązuje do Captain America, to jeszcze sugeruje nam, kto( WIEM) może być antagonistą w Avengers. W tym miejscu trzeba także pochwalić obsadę, która została dobrana znakomicie. Tak, tak, nawet czarny Heimdall nie drażni, gdy zrozumie się, czym jest Asgard. Każda z postaci ma osobowość (nawet jeśli tylko lekko nakreśloną), więc praktycznie do każdego bohatera można się na swój sposób przywiązać.

Nie obeszło się jednak bez drobnych mankamentów. Finałowy pojedynek jest mało widowiskowy – po starciu bogów spodziewałem się czegoś więcej. Przemiana Thora nastąpiła zdecydowanie za szybko. Choć kto wie, może to przez te potrącenia coś mu się w głowie poprzestawiało. Reżyser czasami ewidentnie się śpieszył. „Przyłączenie” się Thora do S.H.I.E.L.D. wywołało na mej twarzy uśmiech politowania, podobnie jak miłostka między bogiem a Jane Foster, choć dla Natalie Portman mogę przymknąć na to oko. Po co ten pośpiech, ja się pytam?

Thor nie jest filmem idealnym, ale jak na tak trudną ekranizację komiksu wyszedł naprawdę dobrze. Prawie dwugodzinny seans mija bardzo szybko – historia wciąga, bawi i ekscytuje. Obawiałem się tej produkcji, jednakże nadzieję pokładałem w reżyserze. Kenneth Branagh zrobił wszystko co w jego mocy, by film nie (WIEM) emanował pretensjonalnością. Bez wątpienia poprzeczka przed Captain America i Avengers została postawiona jeszcze wyżej. Mimo że z tej paczki w ogólnym rozrachunku Iron Man nadal jest moją ulubioną ekranizacją, to jednak trudny tematycznie Thor wybronił się najlepiej.

ocenił(a) film na 5

każdy ma prawo do swojej opinii , jednej osobie film morze się nie podobać , a dla kogoś innego może być mistrzostwem świata . To , że film zgarnął dobre recenzje , może nawet dostać 20 Oskarów nie zmieni tego , że film może się nie podobać.

użytkownik usunięty
dziochowski

Jeszcze dobrze nie zaczęliśmy połowy roku, a Marvel Studios wita nas swoją najnowszą produkcją. Przed nami jeszcze wiele komiksowych ekranizacji, ale „Thor” z pewnością jest świetnym początkiem.
img
materiał promocyjny

Całe uniwersum Marvela powoli wypełnia się kolejnymi postaciami – przygotowując nas jednocześnie do „The Avengers” w 2012 roku. Bardzo przyjemnym aspektem są też krótkie filmiki wprowadzające do następnych części, a pojawiają się po każdej ekranizacji spod skrzydeł Marvel Studios (zaczęło się już od „Iron Mana”). Jak wiadomo „Mściciele” to Wasp, Spider-Man, Wolverine, Hulk/Banner, Iron Man i właśnie bóg piorunów Thor. Bohater nowego filmu razem z Kapitanem Ameryką był założycielem grupy, która podlegała Nickowi Fury, a także organizacji S.H.I.E.L.D. Członkowie „Avengers” zmieniali się przez lata, ale fasadę grupy stanowili wyżej wymienieni superbohaterowie. Twórcami ich przygód byli: ojciec X-Menów Stan Lee i twórca „Fantastic Four” Jack Kirby. Kilka z nich miało już swoje filmy ale przed nami jeszcze przygody Fury’ego, Cap’a i co najmniej dwa spin-offy, m.in. o poruczniku „Hawkeye” (genialnym snajperze-łuczniku odgrywanym przez Jeremy’ego Rennera). Kolejną ekranizacją zaczynamy od celtyckiego boga-wojownika.



Thor jest nordyckim bogiem piorunów. Jak wiadomo w tym mistycznym panteonie znajduje się także Odyn Wszechojciec, a także Loki – bóg kłamstwa i oszustw. Bracia wychowują się razem, aby kiedyś w przyszłości sprawiedliwie rywalizować o tron. Kiedy jednak Thor ma przejąć koronę dochodzi do tajemniczego wtargnięcia lodowych olbrzymów. Rasa ta pochodzi z jednego z wymiarów (Asgard, Midgard, Jutenheim itd.) i nie wiadomo jak omija wszechwidzącego klucznika Asgardu – Heimmdala. Raptowny, bezczelny, ale świetnie władający swoim młotem Mjolnirem – Thor atakuje Jutenheim zrywając pakt pokoju. Aby utrzymać rozejm, Odyn skazuje Thora na banicję, odbiera mu wszystkie moce i wyrzuca Mjolnira. Wymawia wtedy zaklęcie: „Ten kto będzie w stanie podnieść ten młot, a także będzie go godzien, posiądzie moc Thora”. Mjolnir razem ze swoim właścicielem lądują na Ziemi – czas odkupić swoje grzechy.



Tak pokrótce przedstawia się historia komiksowego boga piorunów, który jest jedną z najważniejszych postaci Marvelowskiego uniwersum. Pojawiał się przy okazji wielu postaci, zmierzył się także z Hulkiem. Filmowa ekranizacja przepełniona jest świetnymi efektami, które idealnie oddają urok Asgardu, a także potęgę głównego bohatera. Marvel Studios z produkcji na produkcję wyrabia sobie pewien standard, który cieszy oko w każdej nowej historii. Poza efektami wizualnymi warto docenić pracę Branagha, który udowadnia, że z tak kolorowych postaci można zrobić solidne kino. Zarówno niedoświadczony Hemsworth, jak i mistrz Hopkins dają pokaz świetnego aktorstwa oddając atmosferę boskiego rytuału. Patetyczy Thor, który z salonów został wywalony na Ziemię jest niezwykle zabawny, a scenariusz pełen jest gagów na temat jego „zamkowego” języka. Całość fantastycznie przyozdobiona jest muzyką, która zauważalna jest szczególnie przy pokazywaniu magicznej krainy – jaką jest Asgard. Dla wtajemniczonych i spostrzegawczych widzów miłe niespodzianki, włącznie z udziałem Hawkeye’a.



„Thor” to bardzo dopracowana, zadbana i bogata ekranizacja komiksu, która świetnie rozpoczyna ten superbohaterski rok. Jeżeli filmowi twórcy Marvela będą trzymać taki poziom, to „Avengersi” będą istnym majstersztykiem. Zanim DC Comics „zazieleni” ekran, a młodzi rekruci Charles’a Xaviera („X-Men: First Class”) zatopią Sovietów, Thor rozgrzeje Wasze serca Mjolnirem.

Autor: Jakub Lipczik


kolejna pochlebna recenzja, albo to jakiś spisek albo film nie jest taką beznadzieją


finwer i dziochowski może łaskawie ocenicie THORA

ocenił(a) film na 5

ja oceniłem na 5 parę dni temu , to , że film zebrał pochlebne recenzje to znaczy , że automatycznie MUSI się wszystkim podobać

użytkownik usunięty
dziochowski

dzięki za odpowiedz :) a to że film ma dobre recenzje moim zdaniem jest trochę dziwne, co prawda dałem mu 10 ale dlatego że jestem fanem Thora i spełni w 100% moje oczekiwania ale dla innych nie jest rewelacyjny, moim potarzam moim zdaniem te recenzje nie są za bardzo obiektywne myślę że MARVELA (DISNEYA) stać aby film był pochlebnie przyjmowany prze krytykę nawet w Polsce :)

ocenił(a) film na 5

No i zaczynamy normalna dyskusje :)
Ja osobiście średnio przepadam za super bohaterami , i filmowo i komiksowo , wiec to tez morze mieć wpływ na postrzeganie filmu . Podsumowując film dla fanów Marvela / thora :)

użytkownik usunięty
dziochowski

dokładnie nie jest to takie znów wybitne:) kino ale na prequel Avengers to w sam raz nawet obsada oprócz
Hopkinsa i Portman to nie jest jakaś super :) Batman Nolana ma więcej gwiazd, a w Niezniszczalnych :)
to już 5 film który jest trailerem Avengers.

ocenił(a) film na 5

w Nizniszczalni 2 bedzie jeszcze lepiej :)

użytkownik usunięty
dziochowski

a Niezniszczalnych 3