Idąc na film tunderbolts* miałem pozytywne nastawienie. Zwiastuny zapowiadały dobry film a opinie były bardzo pozytywne. I choć po obejrzeniu filmu mam o nim pozytywne zdanie to nie da się ukryć, że jestem też mocno rozczarowany niektórymi decyzjami. Ale zacznę od pozytywów. Aktorstwo - bardzo dobre. Efekty specjalne i walki również na plus. Humor był świetny zwłaszcza jeśli chodzi o postać red guardiana. No i interakcje pomiędzy postaciami też były dobre. Największym plusem są wątki Yeleny i Sentrego, które były świetnie zrobione. The void był świetnym villanem. W dodatku film w bardzo dobry sposób porusza problem depresji i zdrowia psychicznego. Więc dlaczego jestem rozczarowany? To proste - gdyż poza Yeleną i Sentrym inne postacie trochę rozczarowują. Ale po kolei. Ten film ma podobny problem co tegoroczny Mickey 17. Ogląda się fajnie, postacie są zabawne, historia całkiem ciekawa, kilka bardzo głębokich momentów, ale potem siadasz sobie i myślisz: "Hm, ten film by wiele zyskał gdyby był z 30 - 45 minut dłuższy a parę momentów w fabule trochę poprawić". Żeby zrozumieć o co mi chodzi to przeszkadza mi na przykład to, że niektórzy członkowie drużyny nie mieli żadnej interakcji z Bobem zanim został przekabacony przez Valentine na jej stronę przez co scena gdzie wszyscy przytulają Boba pod koniec filmu nie uderza aż tak mocno jak powinna. Można by to łatwo naprawić przerabiając fabułę tak aby każdy członek drużyny miał interakcje z Bobem przed zmanipulowaniem przez Valentine. Jednak moim największym problemem jest to, że jak już wcześniej napisałem to poza Yeleną i Sentrym inne postacie rozczarowują pod względem tego jak zostały napisane. Serio, podczas pisania filmu to twórcy chyba zapomnieli, ze film nazywa się tunderbolts* ( czy tam The new avengers ) a nie Yelena i Sentry. A teraz przedstawię mój problem z innymi postaciami:
John Walker - miał on fajne interakcje z innymi postaciami a film na początku fajnie pokazuje jego problemy czyli to, że rodzina od niego odeszła i, że nie może pogodzić się z przeszłością, która ciągle go ściga. I wszystko było by dobrze gdyby nie to, że film o tym totalnie zapomina w trzecim akcie. Serio, nie było żadnej sceny gdzie jego problemy zostają naprawione w przeciwieństwie do Yeleny gdzie udaje jej się pogodzić z przeszłością a tu nic. Bardzo to rozczarowujące.
ghost - ponownie, jej interakcji z innymi postaciami były dobrze zrobione i jej moce fajnie zastosowane, ale nie miała ona żadnego problemu jak inne postacie ani żadnego rozwoju postaci co jest moim zdaniem słabe.
Bucky - Miał on fajną walkę z pojazdami na pustyni, ale podobnie jak ghost nie miał żadnego osobistego wątku co jest słabe zwłaszcza biorąc pod uwagę jego backstory. Serio, jego postać można by było z filmu całkowicie usunąć i niewiele by się zmieniło. Jak dla mnie ten film zmarnował szansę na bycie wielkim finałem wątku przeszłości Buckiego gdzie ten raz na zawsze się z nią pogodzi.
taskmaster - Jedną z najpopularniejszych teorii na temat filmu było to, że taskmaster zginie gdyż niebyło jej za dużo w zwiastunach więc idąc na film byłem przygotowany, że może ona zginąć lecz mimo to wciąż jestem mocno rozczarowany. Serio, ginie ona niemal odraz i potem zostaje wspominana tylko raz. Miałem nadzieje, że zginie ona w połowie filmu a jej śmierć będzie miała duży wpływ na fabułę. Poza tym niepopularna opinia bo wiele osób nie lubi tej adaptacji postaci, ale uważam, ze twórcy zabijając ją totalnie zmarnowali szansę na ciekawą postać. Przecież ma ona wraz Buckim i Yeleną najbardziej tragiczną przeszłość a jako, że film jest o radzeniu sobie z ciężką przeszłością to jej historia mogła by być ciekawie wykorzystana. Najgorsze jest to, że jeden z scenarzystów powiedział, że początkowo miała ona przeżyć i bardzo się zaprzyjaźnić z ghost a także mieć problemy z pamięcią i inne postacie by jej związku z tym pomagać. Miał być tez gag gdzie od czasu do czasu traci pamięć i próbuje zabić Johna co mogłoby być całkiem zabawne. Miała także przekonać Buckiego do dołączenia do drużyny. W skrócie moim zdaniem twórcy zmarnowali potencjał na zrobienie z przez wielu uważaną za najgorszą adaptację tej postaci najlepszą adaptację tej postaci.
Red gurdian - Jak już wcześniej napisałem jest najzabawniejszą postacią w filmie i jego relacja z Yeleną jest świetnie zrobiona. A jego rozmowa z nią w trzecim akcie jest chyba najlepszą sceną w filmie. Jednak podobnie jak ghost nie miał on, żadnego problemu lub rozwoju postaci poza tym, że chce być znowu bohaterem i być popularny co ma sens, ale wciąż mogło być trochę więcej do jego postaci.
Mel - na początku filmu miała ona fajny wątek gdzie musi wybrać pomiędzy pracą dla swojej szefowej a wydaniem jej. Ale w ostatnim akcie znika totalnie co jest słabe.
Valentina - była ona fajnym villanem a scena gdzie po dotknięciu Boba widzi traumatyczne wspomnienie była dobra, ale problem jest w tym, że jej backstory poza tym kawałkiem nie zostało w ogóle rozwinięte. Szkoda.
Jednak najbardziej mnie w filmie wkurza to, że według scenarzystów początkowo każdy członek drużyny miał mieć własną sekwencje w tzw. "shame room" pod koniec filmu. Serio, dlaczego z tego zrezygnowali. Scena gdzie Yelena chodzi po swoich wspomnieniach była świetna więc dlaczego inne postacie też tego nie dostały.
Podsumowując nie uważam tunderbolts* za słaby film, ba uważam go za film dobry, ale smuci mnie to, że wystarczyło by zaledwie parę zmian by był jeszcze lepszy. Na pewno jest to film lepszy od Thora love and thunder, ant - man quantumania czy kapitan ameryka brave new world, po prostu nie uważa go za aż tak dobry jak inni. Jako mały plus na koniec powiem, że scena po napisach była dobra i na pewno zwiększyła mój hype na nadchodzący nowy film o fantastycznej czwórce.