Cameron udowodnił "Titanicem", że potrafi robić filmy bez przemocy (wcześniej miał bardzo dobre dzieła, ale krew lała się w nich ostro: Obcy 2, Terminator 1 i 2, Prawdziwe kłamstwa). A tu proszę jaka niespodzianka. Wielki widowisko o miłości i katastrofie. I do tego najbardziej kasowy film w dziejach kina. Nawet "Władca Pierścieni" go nie przebił.
Pokazał że jest jednym z najlepszych w swoim fachu, ale barrdzo dużo Titanic zawdzięcza również muzyce.
Dla ciekawych ( to nie jest "My hart will go on" ) :::
http://www.youtube.com/watch?v=eZD3L_B-_IY&NR=1
Cechą wspólną filmów Camerona jest to, że są powierzchowne, najwięcej ważą w nich efekty specjalne, ale bardzo mało w nich serca, zwykłych ludzkich emocji.
Nie zgadzam się że w filmach Camerona mało jest emocji... A chociażby w Terminatorze 1 gdzie Sara Connor zakochuje się z wzajemnością w Ricku! Albo w T2 gdzie między młodym Johnem Connorem a cyborgiem z przyszłości (Schwarzeneggerem) rodzi się wielka przyjaźń. Albo w "prawdziwych kłamstwach" gdzie wierność małżeńska między Schwarzeneggerem a Jamie Lee Curtis zostaje wystawiona na ciężką próbę! Jak nie oglądałeś tych filmów to lepiej nie pisz bzdur!!!
Nie jesteś tu od tego, żeby stwierdzać, kto jakie filmy oglądał. Prawda jest taka, że te wszystkie "emocjonalne" wątki służą Cameronowi jako klej, gdyby ich nie było, jego filmy straciłyby resztę sensu, zostałyby same efekty specjalne. Ale jako takie wątki te grają trzeciorzędną rolę.
Tomie Waits, jeżeli próbujesz mi wmówić, że np. w "Titanicu" nie ma wątków emocjonalnych, to wybacz ale nie masz racji..... Wątek miłosny w tym filmie Camerona wysuwa sie na pierwszy plan (dopiero później wątek katastroficzny)
Władca Pierścieni już dawno go przebił, 1,845mln Titanica przy 2,914mln Władcy (z czego 1,119 Powrotu Króla) mimo iż część trzecia jest o 6 lat młodsza od Titanica :)