Każdy kto mi powie że ten film jest naiwny, według mnie nie zrozumiał jego sensu i zamierzenia. Jest to najpiękniejsza historia jaką kiedykolwiek słyszałam. Za każdym razem kiedy oglądam ten film łzy ciekną mi strugą. Nie potrafię opisać emocji jakie temu towarzyszą. Następnego dnia nie mogę sobie znaleźć miejsca. Cały czas myślę o tej wielkiej tragedii i jeszcze większej miłości dwojga ludzi któży znali się zaledwie kilka dni, a byli pewni że chcą być ze sobą na zawsze. Dopiero teraz mogę powiedzić co tak naprawdę znaczy miłość...
I ja nastepnego dnia, zawsze chocbym nie wiem ktory raz ogladal ten film, chodze jak otumaniony. I mysle sobie, ile ta Rose kazala na siebie czekac Jackowi, przu tym cholernym zegarze ;-) I gdy widze te jej zdjecia z calego zycia, zastanawiam sie, czy byla szczesliwa, czy zyla pelnia zycia czy tylko sie zmuszala, bo przeciez mu obiecala? Ile takie zycie bez Jacka bylo dla niej warte? I dopiero po 84 latach, tak jak Jack przepowiedzial, na powrot sie z nim poloczyla lezac w cieplym lozku, w tym samym miejscu, nad Titanikiem...