Skręca mnie gdy widzę te ochy, achy i wszystkie żale, które dziewczyny wypisują odnosząc się do
śmierci Jack'a, w przerwie od wyznawania mu miłości. -> patrz, wątki niżej.
Trzeba obejrzeć kilka dramatów, żeby mieć porównanie co jest na prawdę smutne, a co
oszlifowane i melodyjnie przesadzone. Ten film do mnie nie przemawia.
Tak to jest, jak małolaty oceniają ten film wyłącznie przez pryzmat tej banalnej i niewiarygodnej historyjki miłosnej...(sama w wieku 13 lat w roku premiery "Titanica" w Polsce, przeżyłam kilkutygodniowe zauroczenie "boskim Leo", więc to po części rozumiem). Ale to jest przede wszystkim świetny film KATASTROFICZNY. Cameron i spółka dali czadu z efektami specjalnymi, scenografią, kostiumami, muzyką i budowaniem napięcia i pod tym względem jest to jeden z najlepszych dramatów w historii kina. Kontrast między tym wszystkim, a naiwnym wątkiem miłosnym niestety jest zbyt widoczny i drażniący.