jak to było gdy pierwszy raz obejrzeliście Titanica? co najbardziej zapamiętaliście? jakie wywarł na was wrażenie? spodobał wam się wtedy czy nie?
Tytanic mnie rozczarował.
Niestety jako dziecko miałam szczęście obejrzenia kinowego zwiastuna i wysłuchania opowieści o samym filmie- dlatego, zanim po kilku latach obejrzałam (nie)sławną polsatowską wersję, miałam o tym filmie dość idealistyczne wyobrażenie co poskutkowało rozczarowaniem filmem. Owszem były sceny znakomite (Murdoch i w ogóle sekwencja tonięcia), ale na małym ekranie, z kiepskim lektorem i reklamami na parę minut przed końcem (tak to jest TA scena, która robi z filmu arcydzieło) to nie było TO.
Większe wrażenie wywarły na mnie filmy dokumentalne, których masą puszczano w okolicach premiery w TV.
Do "Tiitanica" wróciłam po latach (i obejrzeniu chyba wszystkich istniejących do dziś wersji)- wiedziałam więc who is who i dlaczego. Teraz lubię sobie do niego wracać- choć nie jako całości, a poszczególnych scen.
Ja pierwszy raz obejrzałem Titanica na VHS w 1998 roku, i gdyby nie internet, to nigdy bym nie przypuszczał, że ten film jest tak krytykowany. Przecież gdyby nie filmweb, czy IMDb, to ja jeszcze w 2004 roku sądziłem, że ten film uchodzi za jeden z najlepszych filmów w historii kina - jak widać się myliłem. Dla mnie od razu było to arcydzieło (teraz nadal ma on u mnie mocne 9/10).
Jak dla mnie jest to dzieło lat 90-tych na miarę "Przeminęło z Wiatrem". Dwa miliardy dolarów na koncie, 11 Oscarów, to o czymś świadczy. Jak dla mnie ogromna fala krytyki, która płynie na ten film jest wynikiem tego, że film po pierwsze był komercyjny, a nie tylko ambitny (budżet o tym świadczy), a po drugie osiągnął zbyt wielki sukces w każdej możliwej dziedzinie, i im dłużej nikt go nie może pobić, tym więcej osób go krytykuje. :P
PS: I Jak dla mnie pobija on, o wiele nudniejsze, i o wiele bardzie romantyczne "Przeminęło z wiatrem".
;)
Szczerze mówiąc Titanica zawsze oglądałam wyrywkami. Jakieś 10min, a potem polsatowskie reklamy, które wyprowadzały mnie z równowagi. W ostatnie święta Wielkanocne byłam chora i leżałam przed TV czekając na jakieś zbawienie i w końcu obejrzałam go od deski do deski. Byłam troszkę rozczarowana pierwszą częścią, bo liczyłam już wtedy na wielką tragedię i ogółem rzecz biorąc - katastrofę, która mnie zszokuje i do tego wątek miłosny, który wyleje litry łez z moich oczu :P Za drugą część zabierałam się trochę zrezygnowana, ale się nie zawiodłam :). Najbardziej zapamiętałam scenę, kiedy wszyscy wbiegali w panice do szalup a orkiestra grała ostatnie utwory. Wtedy stwierdzili [orkiestra], że pójdą się ratować, a kiedy jeden z nich został i zaczął grać na skrzypcach, a reszta do niego wróciła totalnie się rozbeczałam :D. Później zapadło mi w pamięci to, jak kapitan wszedł do tej takiej izby z `kierownicą` itd, a woda w końcu przedarła się przez okna. Bardzo też przeżyłam widok białych ciał, dryfujących na wodzie... Generalnie jeżeli chodzi o drugą część to była świetna :).
Eire, chociaż Ty nie rób mi tego, proszę Cię... ;d
Pierwszy raz obejrzałam "Titanica" lat temu już sporo(gdzieś tak nieco po połowie mojego dotychczasowego życia). I wtedy uznałam go za ostatni cud świata, gdybym miała wówczas konto na FilmWeb na pewno zaraz leciałabym wystawiać 10/10 a potem cały czas drżała "och, żeby tylko średnia nie spadła". Oglądałam film bo chciałam zobaczyć coś na temat Statku, byłam już wtedy w pewnym sensie Nim zainteresowana ale na Jego temat wiedziałam praktycznie tyle, że zatonął i było mi dane zobaczyć wcześniej obraz przedstawiający Titanica. Wierzyłam ślepo we wszystko co pokazali w filmie, no może poza tym że zdawałam sobie sprawę z fikcyjności Jacka&Rose i spółki. Niby wiedziałam, że ci od robienia filmu na pewno nie do końca wiedzą co się działo na Titanicu, ale w momencie oglądania tragicznych momentów miałam jakieś takie głupie podświadome przekonanie "to wyglądało dokładnie tak". To wszystko było dla mnie strasznie realne... Po seansie nie mogłam spać w nocy, myślałam o tym co zobaczyłam - głównie chyba o Murdochu(myślałam, że serce mi pęknie... wtedy i tu niestety we wszystko co zobaczyłam uwierzyłam); lecz także zapadła mi w pamięć scena śmierci Kapitana, Andrews nakręcający zegar... i matka czytająca dzieciom, Guggenheim - "...jesteśmy gotowi zginąć jak dżentelmeni" ... w ogóle więcej tego było - wszystkie sceny gdzie jeśli nawet nie pokazano najtragiczniejszego momentu to wiedziałam, że on musiał tam nastąpić choć tego nie zobaczę w filmie.
Teraz do niektórych spraw zmieniłam podejście, nieco inaczej patrzę na ten film... ale tak naprawdę bardzo podobnie, no i wciąż na mnie silnie działa, nie zmieni się to raczej...
yyy... mam wrażenie, że znów się za bardzo rozpisałam i to w zupełnie nieprofesjonalnofilmowy sposób, cóż... jak zawsze.
No, ale czego?
Przyznasz, ze jak na 10 minut przed końcem walą półgodzinny blok reklamowy, a Ty już zdążyłaś odrobić lekcje, umyć się, zjeść kolację, umyć głowę i policzyć do nieskończoności to trudno się czymkolwiek emocjonować. Zadziałało I prawo kinomana- im większe oczekiwania wobec filmu tym większe rozczarowanie
Ja też nie spałam myśląc o Murdochu- święta były, goście zjechali, spałam w salonie pod tykającym zegarem, w końcu wzięłam zeszyt i dość topornym językiem przelałam swoje myśli na papier, żeby w szkole poruszyć to na religii. Siostra z tego ksero zrobiła, do dziś mają moje myśli na plebani:)
Nie to miałam na myśli. Wybacz, wiem że jestem upierdliwa i tak dalej(do tego stopnia, że zaczynam się obawiać iż ktoś w desperacji zdecyduje targnąć się na moje życie :P), ale chodziło mi po prostu o to, że napisałaś "Tytanic" a ja nie cierpię jak tam się wsadza 'y' za 'i'. No zatłucz mnie patelnią, ale nic nie poradzę że jestem z tym przewrażliwiona ;d
Co do reklam oczywiście przyznaje racje. Zawsze mnie to strasznie denerwowało - oglądam sobie film, wciągnęłam się już w akcje a tu nagle wyjeżdżają z Jogobellą czy inną Coca-Colą a za chwilę dołączają goście od Plusa, produkty Gerber i tak przez najbliższe pół godziny.
W zasadzie to chyba najlepiej ogląda się "Titanica" w wersji całkowicie oryginalnej: bez obojętnogłosowego lektora, bez napisów (no i bez przerw reklamowych oczywiście).
Odnośnie ostatniego akapitu wypowiedzi Twej... nie powiem, trochę jestem ciekawa jak wyglądały te Twoje zapiski; ja nie wpadłam wtedy(też to chyba jakoś w święta było) na taki pomysł(I chwała Bogu, bo boje się co by mogło z tego wyjść w moim ówczesnym wydaniu). A i nie miałam co z moimi myślami zrobić, chciałam się z kimś nimi podzielić, ale z drugiej strony nie za bardzo i w końcu mniej więcej zachowałam je dla siebie. Natomiast następnego dnia każdy kto chciał do mnie o czymś zagadać nieco mnie irytował tym że w ogóle ma czelność mówić coś na inny temat.
hah, ja obejrzałam 'titanica' dzień przed imprezą 18-nastkową i po zakończeniu filmu dzwoniłam z płaczem do siostry, że nie idę na żadną imprezę, bo ogladąłam 'titanica'. xdd
Efekty ogladniecia przeze mnie tego filmu??
-szok, jesli idzie o sama katastrofe; dotychczas nie uzmyslawialam sobie, jak bardzo to wszystko bylo drastyczne. bardzo zainteresowalam sie wowczas ta historia od strony technicznej i nie tylko.
-totalne zakochanie sie w "Titanicu"! :) ogladnelam go wiele lat od ukazania sie i obejrzalam z czystej ciekawosci. liczylam na cos lekkiego, moze troche wciagajacego, ale ogolnie jednak na szmire.
alez mile bylam zaskoczona!!
zakochalam sie w Jacku i Rose, a mnie sama przepelniala radosc z powodu tej fikcyjnej, wielkiej, wiecznej milosci, bedacej jedynym sensem zycia (ktore to wrazenie odnioslam wlasnie dzieki filmowi, a nie wynioslam z wlasnej wiedzy! film o tym mowi!). zdecydowanie musze podkreslic: po ogladnieciu odczuwalam niesamowita radosc.
Uznalam, ze film emanuje cudowna prostota i sensem zycia mimo niezwykle realistycznych scen tragedii, ktore za pierwszym razem byly dla mnie naprawde mocne! Watek milosny rozswietla jednak niemal caly film i sprawia, ze ostatecznie uwazam go bardziej za romans niz katastroficzny (ani historyczny).
Oczywiscie nie sposob przemilczec scene koncowa. Uwazam zastosowanie jej za bardzo sprytny zabieg ze strony producentow. Niby wiec mamy do czynienia z nieszczesliwa historia milosna, ale jednak jest ostatecznie ten happy-end, ktorego zdecydowana wiekszosc ludzkosci tak bardzo pozada. ;)
bylo moze kilka scen, ktore mnie zazenowaly, ale niewiele. np. ta kiedy Rose o malo nie wypadla za burte a jack trzymal ja za reke wydaje mi sie jakas taka smiesznawa.
Nie zmienilo to jednak mojego niezwykle pozytywnego (delikatnie mowiac) ogolnego wrazenia, na szczescie ;D
Ja oglądałam Titanica kilka lat temu w telewizji. Miałam wtedy może z 10 lat. Wcześniej, owszem, wiedziałam, że coś takiego się zdarzyło, ale nie zdawałam sobie sprawy , jaka to była wielka tragedia. Film bardzo mną poruszył. Długo potem o nim myślałam. Były takie sceny, gdzie płakałam jak bóbr. Za każdym razem, gdy oglądam Titanica to łezka się w oku kręci, a przy końcowych scenach znów ryczę. Myślę, że Titanic jest jednym z najlepszych filmów. ;)
Titanic odmienil moje zycie. Stal sie moja pasja a Rose z ktora mam duzo wspolnego stala sie moja ulubienica.
Tak jak poprzedniczka pierwszy raz Titanica ogladalam jak mialam 10 lat.
Nie pamietam jak to bylo bo to bylo dawno.
Napewno plakalam na smutnych scenach.
Jak ludzie toneli, jak Rose wsiadla do szalupy a potem zucila sie na statek..
Ale jednak najbardziej mnie poruszyla scena gdy Jack umiera. To jest takie
uswiadomienie ze ludzie na statku nie mieli wyboru i musieli sie rozstac z ludzmi
ktorych kochaja.. z mezem, zona, mama, tata, dziadkiem itp.
Pamietam ze po pierwszych razach ogladania Titanica snilo mi sie ze Rose bedac juz
w szalupie i gdy oficerowie szukali jakis zywych ludzi Rose nagle zauwazyla Jacka w wodzie.
I zaczela go wyciagac z niej. Ten obraz mi tak utkwil w pamieci ze caly czas zdaje mi sie ze to bylo w filmie...
Teraz gdy czesto siegam do tego filmu to ogladam go mementami. Choć znam kazda scene na pamiec, kazdy dialog.. to ciagle
z checia ogladam go i doszukuje sie czegos nowego :)
Obejrzałem go chyba z tysiąc razy, zanim skończyłem 10 lat;) Chyba mówi samo za siebie. A VHS rządzi.
chyba najbardziej mnie powalila na kolana scena tonięcia statku.
Oczywiście caly film jest niewiarygodny, ale za pierwszym razem to bylo coś (a ogladalam ten film ok 37 razy) i do dzis mam na kasecie VHS :P ale planuje kupic juz na dvd bo kaseta sie juz psuje hehe.
a ja lubie ten film na poczatku robila na mnie wieksz wrazenie ale nawet teraz ogladam go z przyjemnoscia a co zapietalam gdy ogladale pierwszy raz spadjace talerze kapitana statku gdy statek tonął a on stal i patrzyl sie na zegar titanic mimo wszystko jest swietnym filmem i nie za nic dostal tyle oscarow
Wybrałem się na ten film do kina w chwili premiery z moją dziewczyną i jej siostrą. Było to w kinie Bałtyk w Poznaniu. Kinie które już nie istnieje. Kinie które zostało w mojej pamięci przez ten film. Nie będę rozwodził się na temat filmu, zostawię to dla siebie, ale powiem Wam, że po wyjściu z kina czuliśmy się jak ogłuszeni. Pamiętam powrót do domu tramwajem - w absolutnej ciszy. Pozdrawiam.
ja najbardziej zapamietalem :
- walke o szalupy
- tego oficera strzelajacego do ludzi
- irlandzkiego ksiedza modlacego sie z ludzmi kiedy statek zaczal sie przechylac
- orkiestre grajaca do konca ( z relacji wiekszosci swiadkow wynika ,ze byl to "Nearer, My God, to Thee" )
ja w chwili premiery bylem 3 razy w kinie:) (znam wiekszych zapalencow co byli po 10!) odczekalem swoje w kolejce w kinie ktore juz zlikwidowali "ADRIA" w Koszalinie, ale gdyby dalo rade to bym byl wiecej:) zaraz po tym na VHS kilka razy zanim pojawil sie w tv ...i tu juz nie bylo takiego wrazenia ..no coz to telewizja a ona rzadzi sie innymi prawami:( ale film do tej pory jest jednym z naj mimo iz w zarobkach spadl na 2 miejsce :( to chyba tyle wrazen z Titanica ile razy bym go nie ogladal to tak samo na niego patrze jak w chwili premiery;) pozdr
Jest jeden z najpiękniejszych filmów na świecie jaki kiedykolwiek widziałam. I jest to jedyny film, jakiego nie boję się mianować arcydziełem. Przez ten film pokochałam DiCaprio (chociaż to dawno przeszło) i Winslet, do której moja sympatia trwa do dzisiaj. :)
Scena erotyczna w samochodzie, zamarzający Jake, samiutka końcówka i scena na dziobie - to najbardziej pamiętam z filmu
Najbardziej w pamięć zapadła mi scena finałowa, na niej się najbardziej wzruszyłam. Poza tym film w pewnym momencie mi się zaczął ciągnąć, mógłby być krótszy.